niedziela, 29 czerwca 2014

Sushi

Moje pierwsze spotkanie z sushi nie było udane. To była jakaś pracowa kolacja kilka lat temu, na szczęście knajpa miała jedzenie japońskie i tajskie. Ja sobie wzięłam tajskie, tak bezpiecznie. Kolega, który sushi lubił, wziął sobie wielką porcję, której potem nie był w stanie zjeść. Spytałam więc, czy mogę jedno spróbować. To był koszmar, nigdy nie miałam czegoś tak paskudnego w ustach. Przed natychmiastowym wypluciem powstrzymywał mnie widok siedzącego nieopodal kierownika, no i tenże kolega, w końcu skoro mogłam mu jedno podjeść, to głupio teraz to wypluć. Moje drugie spotkanie z sushi nie było udane również. Zostałam namówiona przez koleżankę, która zrobiła domowe z wędzoną rybą, że może to fakt, że ryba była surowa i że to mi zasmakuje. Wzbraniałam się z początku, ale w końcu spróbowałam. Było tak samo paskudne jak za pierwszym razem. Koleżanka skomentowała, że wyglądam jak dziecko w przedszkolu zmuszane do jedzenia wątróbki. W międzyczasie stwierdziłam, że sam zapach sushi mnie odrzuca, siedzenie przy ludziach jedzących to diabelstwo już samo w sobie jest okropne. Aż w końcu ktoś mądry wpadł na pomysł, że może to glon. Zamówiłam dwa takie bez glona przy najbliższej okazji i rzeczywiście, takie jest ok. Jak jeszcze dodam dużo wasabi, które w sushi jest najlepsze, to takie mogę czasem zjeść. Niestety domowo robione sushi zasmakowało Małżonowi i te okropne (piszę okropne tylko z braku lepszego słowa na całą ich paskudność) glony wprowadziły się wczoraj do naszego domu. Niedługo zacznę bać się wchodzić do kuchni, bo one tam są!!!

W każdym razie, żeby nie było - przepis na blog musiał trafić w kategorii "Małżon w kuchni". Zamieszczam przepis spisany własnoręcznie przez niego. Bo w sumie to najładniejsze danie jakie zrobił. I napracował się przy tym niesamowicie. Przy okazji - podziękowania od Małżona dla Beaty za instruktaż, pomoc i komentarz o wątróbce :)


Składniki (starczy na 6 osób):
0,3-0,4kg ryby surowej/wędzonej (łosoś, paluszki krabowe, maślana, tuńczyk)
Pasta Wasabi - tubka 43g - ja zużyłem około 30g
Ryż do sushi - 0,5kg
Algi morskie (Nori prażone) - 28g - ja zużyłem około 20g
Imbir różowy do sushi - słoik 110g - ja zużyłem połowę 55g
Majonez albo pasta jajeczna
1 Ogórek,  kilka liści sałaty, 1 awokado (miękkie)
jakiś ser (żółty) - 0,2kg
Ocet ryżowy do sushi - 150ml, ja zużyłem dwie łyżki stołowe
Sos sojowy - 150ml - ja zużyłem 1/3 czyli około 50ml
Narzędzia:
 - Mata do rolowania sushi
 - Pałeczki
 - Małe pojemniczki do maczania sushi w sosie sojowym
 - Deska dekoracyjna aby sushi 'wyglądało':-)


1) Rozpakować ryż do sushi i go opłukać pod zimną wodą tak, aby nie było tyle białego osadu. Następnie ugotować na paćkę (15-20 minut), odcedzić i polać go 2-3 łyżkami octu ryżowego. Ryż należy ostudzić tak aby nie parzył w paluszki podczas nakładania na glony. Im zimniejszy tym lepszy.

2) Ser, awokado, ogórek, sałatę kroimy/rwiemy w paski. Rybę również w paseczki lub rozdrabniamy.

3) Rolowanie.
Wersja czarna:
- Na macie rozkładamy glon (algi morskie) i smarujemy go ryżem na około 0,5cm grubości. Od górnego brzegu zostawiamy 1-1,5cm puste - łatwiej jest zwinąć na końcu.
- 2cm od dolnego brzegu nakładamy w poprzek pasek chrzanu Wasabi (uwaga jest ostry, więc bez przeginki). Trochę powyżej nakładamy majonez lub pastę jajeczną tak aby nam się wszystko fajnie skleiło.
- na oba paski nakładamy w poprzek sałatę, ogórek(można dużo), awokado, paski sera, rybę.
- pusty od ryżu pasek od góry zwilżamy wodą.
- zaczynamy rolowanie od dołu, zamykając najpierw cały farsz a następnie mocno ściskać na końcu w celu zlepienie w rulon.
- kroimy w 1-1,5cm paski, pierwszy i ostatni warto ukroić grubsze tak aby się nie rozwalały.


Wersja biała:
- Na macie rozkładamy glon (algi morskie) i smarujemy go ryżem na około 0,3cm grubości. Cały glon. Następnie odwracamy go ryżową stroną do dołu i zaczynamy nakładać farsz od zewnętrznej strony glona
- 2cm od dolnego brzegu nakładamy w poprzek pasek chrzanu Wasabi (uwaga jest ostry, więc bez przeginki). Trochę powyżej nakładamy majonez lub pastę jajeczną tak aby nam się wszystko fajnie skleiło.
- na oba paski nakładamy w poprzek sałatę, ogórek(można dużo), awokado, paski sera, rybę.
- zaczynamy rolowanie od dołu, zamykając najpierw cały farsz a następnie mocno ściskać na końcu w celu zlepienie w rulon.
- kroimy w 1-1,5cm paski, pierwszy i ostatni warto ukroić grubsze tak aby się nie rozwalały.


4) Przygotowane sushi rozkładamy na ładnej dekoracyjnej desce, fotografujemy aby nie zapomnieć i móc pochwalić się znajomym:-).

5) Konsumpcja: Pałeczki w dłoń! Imbir na talerzyk, maczamy sushi w sosie sojowym i do buzi:-) Mniam, mniam.... Następnie oczyszczamy smak przegryzając różowym imbirem.

środa, 25 czerwca 2014

Surówka z kapusty pekińskiej

Małżon ma ciężko w życiu. A przynajmniej raz na dwa lata. Jest kompletnie oporny na murawę, boisko, piłkarzy, podania, rożne, wolne, karne, spalone i wszystko inne co wiąże się z piłą kopaną. Ja sobie tej oporności nie wyhodowałam (i nie zamierzam), a że najbardziej lubię kumulację w postaci Mistrzostw Świata oraz Mistrzostw Europy, to on naprawdę przeżywa teraz ciężkie chwile. Dziś już zaczął marudzić, że mu beze mnie nudno, a do ostatecznych rozstrzygnięć wciąż jeszcze przecież daleko i zaczyna robić się coraz ciekawiej. 

O ile Mundial jest jak najbardziej dla mnie, to dzisiejsza surówka nie. Nie lubię takiego nagromadzenia majonezu w jednej misce. No ale inni lubią, więc czasem robię. Taka surówka nadaje się jako dodatek do obiadu lub do grilla.


Składniki (na 5-6 porcji surówki):
mała główka kapusty pekińskiej lub pół dużej
duży ząbek czosnku
4 czubate łyżki majonezu
1-1,5 łyżki soku z cytryny
1/2 płaskiej łyżeczki słodkiej papryki
sól morska
pieprz czarny

1. Kapustę pekińską myjemy dokładnie i odcinamy końce liści. Większe liście kroimy najpierw wzdłuż na pół, małych nie trzeba. Kapustę siekamy w poprzek na kawałki o grubości 0,5cm.

2. Ząbek czosnku przeciskamy przez praskę.

3. Mieszamy kapustę z majonezem, czosnkiem i sokiem z cytryny. Doprawiamy mieloną papryką, solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

4. Odstawiamy na 10-15 minut, żeby surówka się trochę przegryzła.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Sojowe szaszłyki z ananasem i sezamem w wersji z łososiem i z kurczakiem

Siedzę sobie właśnie i popijam koktajl z truskawek. Nic wielkiego - zmiksowane truskawki, mleko i stewia. Co czyni go tak wyjątkowym, to fakt, że skończył się post na koktajle, zupy kremy itd. Mam nowe miksadełko. Poprzednie popsuło się gdy chciałam zrobić koktajl z truskawek :( No to na nowym trzeba było od tego zacząć :)

Ale nie o truskawkach dzisiaj, ale o wyjątkowo pysznych szaszłykach. Pomysł się wziął z powodu większej ilości gości na obiedzie. Bo byli tacy co z mięs to tylko rybę. A byli też tacy, którzy ryby w ogóle nie, za to mięso koniecznie. I jak tu pogodzić? Zrobiłam jedną potrawę, za to w dwóch wersjach. I w obu smakuje dobrze, aczkolwiek tym razem w rybnej nawet lepiej. Zróbcie obie i porównajcie :)


Składniki (na 0,7-1 kg łososia lub piersi z kurczaka):
4 łyżki sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego
2 łyżki oleju arachidowego
4 łyżeczki cukru trzcinowego
1 łyżka soku z cytryny
kawałek imbiru (1,5cm)
szczypta czarnego pieprzu

dodatkowo:
1 czubata łyżka sezamu
1 puszka ananasa

no i 0,7-1 kg łososia lub piersi z kurczaka ;)


1. Kurczaka lub rybę kroimy w kostkę o boku 2cm.

2. W miseczce mieszamy sos sojowy, ostrygowy, sok z cytryny, olej arachidowy, cukier trzcinowy, starty imbir i odrobinę pieprzu aż wszystko się połączy.

3. Zalewamy przygotowane kawałki i dokładnie mieszamy je w marynacie, tak żeby wszystkie były w niej obtoczone. Odkładamy na kilka godzin do lodówki.

4. Po wyjęciu z lodówki wsypujemy do miski sezam i jeszcze raz mieszamy, przylepi się do kawałków kurczaka lub łososia za sprawą marynaty.

5. Plastry ananasa kroimy na 4-5 części każdy.

6. Na patyczki nabijamy na przemian łososia lub kurczaka i kawałek ananasa.

7. Wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 20 minut.


sobota, 21 czerwca 2014

Wieżyczki ogórkowe z ricottą i oliwką

Gdy patrzę na takie niezobowiązujące spotkania towarzyskie kiedyś i dziś u mnie w domu, to myślę, że diametralnie zmieniły się podawane przeze mnie przekąski. 10 lat temu bez większej refleksji kupowałam chipsy, paluszki i gotowe ciasteczka. Nie będę moralizować i mówić, że dziś nie kupuję w ogóle takich rzeczy, bo i to się przecież zdarza z braku czasu, weny albo sił akurat, no albo przeciwnie z przemożnej ochoty na coś niezdrowego (bo czasem i taka ochota mnie dopada, trudno, wszystko jest dla ludzi, byle z rozsądkiem). Wzrósł jednak poziom świadomości u mnie i na pewno staram się podejmować gości czymś ciekawszym. Dziś proponuję imprezową przekąskę zdrową, ładną i taką, którą da się zjeść bez talerzyków również na imprezie stojącej. I szybko się robi.


Składniki (na ok. 18-20 wieżyczek):
3 długie ogórki
125g sera ricotta (pół opakowania)
4-5 gałązek świeżej mięty
oliwki zielone (tyle ile ma być wieżyczek)
łyżeczka oliwy z oliwek
sól morska
pieprz czarny

1. Ogórki obieramy i odcinamy końce. Kroimy w kawałki o długości ok. 2,5-3 cm. Z każdego wydrążamy pestki do połowy długości.

2. Lekko posypujemy solą i pieprzem i odstawiamy do odcieknięcia soku.

3. W tym samym czasie przygotowujemy ricottę. Z gałązek mięty obrywamy listki i drobno siekamy. Mieszamy ricottę z miętą i oliwą z oliwek, przyprawiamy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

4. Ogórki stawiamy na tacce lub talerzu, na którym mają być podane. Szprycą do dekorowania ciast (najlepiej końcówką z powcinanymi brzegami) wypełniamy zagłębienia w ogórkach przyprawioną ricottą. Z jednej strony z boku takiego zagłębienia wciskamy oliwkę. Podajemy.

Uwaga, jeśli odciekniemy sok, to nadzienie nie zrobi nam się ciapą i możemy przygotować np. 2-3 godziny wcześniej, przed przyjściem gości.


Przekąskę zgłaszam do akcji:

Jeść czy grać?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Białe szparagi z jajkiem sadzonym

Dwa posty temu, gdy pisałam o zielonych szparagach z serem halloumi, początkowo zamierzałam zażartować, że jak się jest blogerem kulinarnym to nie można szparagów po prostu zjeść, tylko trzeba im koniecznie znaleźć jakiś odjechany dodatek. Zrezygnowałam z tego pomysłu, bo jeszcze niektórzy wzięliby to na poważnie i miałabym zaraz w komentarzach, za kogo to się nie uważam, jak wysoko nos trzymam, że szparagi po prostu ugotowane to nie dla mnie. Dzisiejszy przepis, czy bardziej pomysł to zaprzeczenie tamtego planu na post - jak się jest blogerem to nadal się lubi te proste smaki. Ma się tylko mniej czasu na nie, bo chce się jeszcze nowych próbować. 

Dałam etykietę Małżon w kuchni, bo sadzonych to ja nigdy w domu nie robię, ale to było wspólne dzieło (szparagi obierałam ja). Podaliśmy z ziemniaczkami i mizerią na obiad. 


Składniki (na porcje):
pęczek białych szparagów
masło
2 jajka
1/2 łyżeczki soli
szczypta cukru
czubata łyżka posiekanego szczypiorku
sól morska
pieprz czarny

1. Szparagom odłamujemy końcówki - jak już to kiedyś pisałam, one same "wiedzą" gdzie jest zdrewniała końcówka. Cienko obieramy. Gotujemy do miękkości w wodzie z 1/2 łyżeczki soli, szczyptą cukru i łyżeczką masła. Zajmuje to od 12 do 15 minut (starsze, bardziej zdrewniałe szparagi będą się gotować chwilkę dłużej).

2.  W czasie gdy szparagi się gotują przyrządzamy jajka sadzone, koniecznie z płynnym żółtkiem do maczania szparagów.

3. Na talerzu układamy połowę szparagów, na nich układamy jajko, posypujemy posiekanym szczypiorkiem.


sobota, 14 czerwca 2014

Risotto z karczochami, czerwoną papryką i szalotkami

"Wszyscy jesteśmy na Mundialu" przeczytałam wczoraj na znajomym profilu na Facebook. Coś w tym jest. A przynajmniej ja na pewno jestem na Mundialu. Dlatego muszę zmieścić się z postem między jednym meczem a drugim. Przypuszczam, że jak nie obejrzę kilku minut, to przeżyję, ale po co ryzykować... Za to tych tam w nocy nie zamierzam, aż tak bardzo na ten Mundial nie pojechałam, dziękuję bardzo. A jeśli też teraz przedkładacie siedzenie przed telewizorem nad tym w kuchni, to przepis na pożywne risotto zawsze się przyda, bo robi się szybko (pod warunkiem, że mamy bulion). Zainspirowałam się na bbcgoodfood.com, podaję z moimi zmianami.


Składniki (na 2 porcje):
150g ryżu arborio
0,8-1 litr warzywnego bulionu
80-100ml białego wina (u mnie półwytrawne)
1 łodyga selera naciowego
5 szalotek
1/2 czerwonej papryki
200g serc karczochów z oleju
łyżka masła
duża garść startego parmezanu
oliwa
sól morska
czarny pieprz
1/2 łyżeczki posiekanych igiełek świeżego rozmarynu
1/2 łyżeczki suszonego tymianku

1. Jedną obraną szalotkę i seler kroimy bardzo drobno. Pozostałe szalotki obieramy i kroimy wzdłuż na ćwiartki. Paprykę kroimy w centymetrową kostkę, a karczochy odcedzamy.

2. Bulion podgrzewamy na małym ogniu, żeby stale był ciepły.

3. W dużym rondlu rozgrzewamy dwie łyżki oliwy i na małym ogniu podsmażamy drobno posiekaną szalotkę i seler aż się zeszklą.

4. Zwiększamy ogień do średniego i wsypujemy ryż, lekko solimy. Podgrzewamy 2 minuty cały czas mieszając. Po tym czasie wlewamy wino i nadal mieszamy, aż całe się wchłonie.

5. Wlewamy chochlę bulionu i mieszamy, aż się wchłonie. Powtarzamy tę czynność aż ryż będzie al dente (powinno to zająć około 16-18 minut).

6. W tym czasie w innym naczyniu podgrzewamy dwie łyżki oliwy i szklimy resztę szalotek. Wtedy dodajemy paprykę, tymianek i rozmaryn. Podgrzewamy aż papryka będzie półmiękka (my tak lubimy, ale jak ktoś lubi zupełnie miękką może podgrzewać dłużej).

7. Dodajemy karczochy, mieszamy i podgrzewamy jeszcze minutę.

8. Gdy ryż jest al dente wyłączamy pod nim kuchenkę. Dodajemy połowę garści parmezanu, masło i karczochy z papryką i szalotkami. Doprawiamy do smaku świeżo zmielonym czarnym pieprzem i solą morską. Mieszamy i zostawiamy na dwie minuty pod przykryciem, żeby doszło.

9. Na talerzach posypujemy resztą parmezanu.


środa, 11 czerwca 2014

Grillowany ser halloumi na zielonych szparagach

Uwielbiam szparagi. Każde, choć bardziej białe. Gdyby nie trzeba było się męczyć z ich obieraniem to mogłabym je jeść co dzień. Nawet takie po prostu ugotowane tylko z masełkiem lub tartą bułką. Właśnie z tartą bułką jadło się u mnie w domu szparagi jak byłam dzieckiem, ale zawsze tylko białe. Pewnie dlatego te zielone do dziś wydają mi się bardziej eleganckie i może nawet trochę egzotyczne, mimo że przecież teraz są tak samo dostępne. Pewnie też dlatego szukam im mniej typowego towarzystwa. Padło na ser halloumi, od dawna będący na mojej liście do wypróbowania. Ser jest rewelacja, nie topi się podczas grillowania, zrobię na pewno jeszcze nie raz z niego użytek w przystawkach lub sałatkach. A podany tak jak dziś sprawdzi się nie tylko jako przystawka, ale również jako ciepła kolacja.


Składniki (na 2 porcje):
pęczek zielonych szparagów
200g sera halloumi
kilka listków świeżej mięty
2 łyżki oliwy z oliwek aromatyzowanej chili
sól czarna cypryjska (oczywiście może być zwykła morska, ale że ser cypryjski to mi się jakoś tą czarną wzięło)


1. Szparagi myjemy i pozbawiamy końcówek - wystarczy je odłamać, szparagi same "wiedzą" gdzie jest ta zdrewniała część.

2. Ser halloumi kroimy na kawałki - ja przekroiłam na cztery.

3. Możemy szparagi wrzucić od razu na grilla, ale ja najpierw 3 minuty podgotowałam. Grillujemy na grillu elektrycznym bądź patelni grillowej z obu stron, moim wystarczyło po ok 4 minuty, ale jeśli nie są podgotowane najpierw, to warto dać im troszkę więcej czasu.

4. Ser również grillujemy z obu stron, aż zrobi się miękki i rumiany, pokroiłam na cieńsze kawałki i wystarczyło mi po ok. 3 minuty z każdej strony.

5. Szparagi układamy na talerzu, lekko posypujemy cypryjską solą. Na szparagach układamy ser halloumi, który polewamy oliwą z oliwek. Całość posypujemy porwanymi listkami mięty.


wtorek, 10 czerwca 2014

Łatwy chleb z mąki pszennej razowej

Chciałam napisać o tym, jak na początku pieczenie chleba z użyciem zakwasu wydawało mi się trudne i za długie, a że potem znalazłam łatwy przepis z użyciem jeszcze drożdży i tak dalej. Coś mnie tknęło i sprawdziłam, że taki post już był. Jak upiekłam poprzedni łatwy chleb. No to ten przepis jest jeszcze łatwiejszy. I jeszcze szybszy. Chlebek wychodzi pyszny i długo jest dobry. Powtórzę go bez wątpienia jeszcze nie raz. Przepis znalazłam tu.


Składniki (na 1 keksówkę o długości 25cm):
500 g mąki pszennej razowej (u mnie typ 1850 pełnoziarnista)
1 płaska łyżeczka soli
300g letniej wody
8 g świeżych drożdży
150 g zakwasu żytniego
odrobina oliwy z oliwek
ok. 1 łyżka zwykłej mąki pszennej typ 500 do posypania


1. Wszystkie składniki łączymy, ja ro zrobiłam przy pomocy robota tą częścią z hakiem. Ciasto musi być jednolite i dość gęste.

2. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 2 godziny.

3. Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia. Ciasto przekładamy do keksówki, smarujemy delikatnie pędzelkiem wierzch oliwą z oliwek i posypujemy mąką. 

4. Ponownie przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na 50 minut.

5. Wkładamy do nagrzanego do temperatury 210 stopni piekarnika na 40 minut. Po wyjęciu studzimy na kratce.


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rukola z truskawkami i mozzarellą

Do wczorajszych koreczków kupiłam za dużo opakowań małych mozzarellek. Zupełnie nie szkodzi, bo akurat ten ser na pewno się u mnie nigdy nie zmarnuje. Zaraz dzisiaj zrobiłam sałatkę. Tego typu sałatki w internecie można znaleźć dosłownie wszędzie - z różnymi serami i z różnym zielonym. Wychodzi na to, że już wszyscy chyba jedli sałatkę z truskawkami. Poza mną. Musiałam więc spróbować tego połączenia. Jest naprawdę świetne - smaczne i orzeźwiające.


Składniki (na 2 mniejsze porcje lub jedną dużą):
duża garść rukoli
12 niedużych truskawek
15-18 małych mozzarelli
2 gałązki mięty
2 łyżki oliwy z oliwek
krem balsamiczny (u mnie figowy)

1. Rukolę, truskawki i miętę płuczemy.

2. Rukolę rozkładamy na talerzu. Na niej układamy truskawki i mozzarelle. Wszystko skrapiamy oliwą.

3. Listki mięty rozrzucamy na wierzchu. Jeśli są duże to można je porwać na mniejsze części.

4. Całość ozdabiamy "mazajem" z kremu balsamicznego. Podajemy :)


niedziela, 1 czerwca 2014

Koreczki caprese

Oboje z Małżonem uwielbiamy planszówki. Zresztą już kiedyś na tym blogu pojawiła się sałatka fotografowana na planszy "Żeglarzy z Catanu", gdzieś też już "Cytadela" załapała się na foty. Nie mogłam więc nie wziąć udziału w akcji dla planszówkomaniaków. Na pierwszy rzut poszła koreczkowa wersja włoskiego klasyku. Jeśli nie polejemy oliwą, nic nie powinno nam pokapać na planszę czy karty. Robiłam już kiedyś podobną wersję, ale zapomniałam o niej. Tydzień temu jedliśmy to u Przyjaciół przy - a jakże - rozgryweczkach "Osadników" i "Dixita". Od razu pomyślałam, że wrócę w domu do tej wersji, nie może jej zabraknąć w takiej akcji.


Składniki (na niedużą miskę koreczków):
1 opakowanie 125g małych kulek mozzarelli
2 opakowania po 250g pomidorków koktajlowych
kilka gałązek bazylii
wykałaczki


1. Mozzarellę odsączamy z serwatki. Pomidorki i bazylię płuczemy.

2. Na wykałaczki nabijamy kolejno pomidorka, listek bazylii, mozzarellę, listek bazylii i znów pomidorka. Jeśli listki bazylii są bardzo duże, można je przedrzeć na pół.


Przepis dodaję do akcji:

Jeść czy grać?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...