niedziela, 30 września 2012

Wątróbka drobiowa z cebulką

Dziś Dzień Chłopca, a ponieważ każdy mężczyzna w duchu ma coś z chłopca, więc wszystkim Panom dużym i małym życzę wszystkiego najlepszego, zdrowia i spełnienia marzeń. 

W dzisiejszym dniu nie mogłoby też zabraknąć męskiego gotowania, dlatego na blogu potrawa nie moja, a obiad, który wczoraj zrobił Małżon. W mojej ocenie jest on absolutnym mistrzem od wątróbki i nikt nie robi lepszej. 


Składniki (na 2 porcje):
350-400g wątróbki z kurczaka
2-3 cebule
mąka pszenna
sól
pieprz czarny
olej

1. Cebulę obieramy i kroimy w piórka. Wątróbkę dokładnie oczyszczamy z wszystkich błon i żył. Obtaczamy w mące.

2. Na patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy cebulę, posypując ją solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Oleju powinno być trochę więcej niż zwykle na samo smażenie cebuli.

3. Gdy się zeszkli odsuwamy ją na brzeg patelni (jeśli boimy się, że się przypali, możemy ją na chwilę zdjąć). Na olej wrzucamy wątróbkę i obsmażamy ze wszystkich stron. Gdy się dobrze zrumieni przykrywamy patelnię na 3 minuty i zmniejszamy ogień.

4. Pod koniec smażenia wątróbkę solimy i posypujemy pieprzem. Mieszamy ze smażoną cebulką. Podajemy z ziemniakami z wody i z surówką.


sobota, 29 września 2012

Tarta a'la Caprese z rukolą

Jesień już pełną gębą. Dla niektórych to pewnie oznaczało powrót do szkoły, albo kolejny semestr na studiach. Dla mnie jednak oznaczało to rozpoczęcie kolejnego semestru w szkole tańca. Jestem już po pierwszych tej jesieni zajęciach z tańców latynoamerykańskich. Już tak bardzo nie mogłam się doczekać :) Muszę przyznać, że gdy zapisywaliśmy się z Małżonem kilka lat temu na kurs tańca towarzyskiego, to było to przede wszystkim jego pomysł. Jednak z biegiem czasu stała się to również moja kolejna pasja, wcale nie mniejsza niż gotowanie i jedzenie i bez której, tak jak bez kuchni, po prostu nie mogę funkcjonować. Taniec daje mi wiele satysfakcji, chciałabym poznać jeszcze wiele tańców, nie tylko te, na które teraz mam czas chodzić. A poza tym jest też dobra dla mojego zdrowia - pracuję prawie wyłącznie przy komputerze, więc nie wyobrażam sobie tygodnia bez porządnej porcji ruchu, jestem pewna, że kręgosłup to by mi po prostu wysiadł...

A na blogu dziś przepyszna tarta z zeszłego weekendu. Inspiracją był przepis z książki M. Caprari "Kuchnia bez granic", ale przepis jest dość mocno podkręcony przeze mnie. M.in. rukolą, której nie warto pomijać. Małżon wyraził na głos i moje zdanie, że nie tylko świetnie pasuje, ale w ogóle nadaje wyrazu tej tarcie.


Składniki (na formę o średnicy 26 cm):
200g mąki pszennej (u mnie typ 500)
40g startego parmezanu
100g masła + trochę do wysmarowania formy
1/3 szklanki zimnej wody
1 łyżeczka octu spirytusowego
1/2 łyżeczki soli do ciasta + trochę do przyprawienia
3 większe pomidory
250g mozzarelli
ok. 2 łyżeczki suszonej bazylii
pieprz czarny
ok. 1-2 łyżki oliwy z oliwek
3-4 garście rukoli


1. Do miski wsypujemy przesianą mąkę i parmezan. 100g masła kroimy w mniejsze kawałeczki, wkładamy do mąki i wszystko razem siekamy.

2. Mieszamy wodę z octem i solą i wlewamy do mąki. Zagniatamy ciasto, formujemy kulę i zawijamy w folię spożywczą. Odkładamy do lodówki na przynajmniej godzinę (ja ciasto zagniotłam rano zaraz po śniadaniu, a wykorzystałam do obiadu i było z nim wszystko ok).

3. Formę natłuszczamy lekko masłem. Ciasto rozwałkowujemy i wykładamy nim formę. Nakłuwamy lekko widelcem w kilku miejscach i wstawiamy na 10 minut do piekarnika rozgrzanego do 220 stopni. Ciasto powinno mieć złocisty kolor. I jeszcze moja uwaga - z boków ono trochę"schodzi", dlatego warto wyłożyć nim formę tak, żeby choć 0,5cm wystawało ponad bok formy. I tak trochę zejdzie i zrobi się niższe.

4. Pomidory zalewamy wrzątkiem i pozbawiamy skórki. Kroimy w plastry. Mozzarellę również kroimy w plastry. 

5. Układamy pomidory i mozzarellę dachówkowo we wzorek jak na zdjęciu. Posypujemy świeżo startym mielonym pieprzem, suszoną bazylią, solą i skrapiamy oliwą z oliwek. Ja dodatkowo zrobiłam tak, że mniej ładne plasterki mozzarelli i pomidorów (np. skrajne, albo porwane) ułożyłam bezpośrednio na cieście i dopiero na nich układałam dachówkowaty wzorek.

6. Wstawiamy do piekarnika nastawionego na 200 stopni na 15 minut. Podajemy, a przed jedzeniem każdy posypuje swój kawałek sporą porcją rukoli.


Taka tarta następnego dnia dobrze odgrzewa się w piekarniku, praktycznie nie traci na smaku.

wtorek, 25 września 2012

Domowy paprykarz szczeciński

W miniony weekend zajadaliśmy się rewelacyjnym domowym paprykarzem szczecińskim. Mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsza pasta rybna jaką jadłam, zresztą Małżon też wychwalał. Zamiast dłuższego wstępu dodam, że paprykarz kojarzy mi się zawsze ze skeczem Kabaretu Moralnego Niepokoju pod tytułem Krzyżówka. Kto nie widział, niech spojrzy:
http://www.youtube.com/watch?v=E-imuY1cxF8&playnext=1&list=PLE31979025F632A48&feature=results_main

Tak więc zapraszam na paprykaszcze. Przepis wypatrzyłam dawno temu na blogu Atiny (Tak sobie pichcę) i grzecznie czekał na wykonanie - oryginał tu.


Składniki:
1 makrela wędzona
1 średnia cebula
1 marchew
5 pieczarek
50g ryżu
100g koncentratu pomidorowego
2-3 łyżki oleju lub oliwy
2 ziarna ziela angielskiego
1 liść laurowy
1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
szczypta pieprzu cayenne
1/2 łyżeczki suszonej natki pietruszki
sól
pieprz czarny

1. Ryż gotujemy. Makrelę oddzielamy od skóry i wyjmujemy ości. Cebulę obieramy i kroimy bardzo drobno. Pieczarki i marchew oczyszczamy i ścieramy na tarce. Starłam na dużych oczkach, ale następnym razem marchew zetrę na małych, a pieczarki na dużych, jakoś ta marchewka miała dla nas za duże wiórki.

2. Na patelni rozgrzewamy olej lub oliwę. Wrzucamy cebulę, liść laurowy oraz ziele angielskie i chwilę smażymy, aż się zeszkli. Wtedy dodajemy pieczarki i marchew. Smażymy aż będą miękkie.

3. Wyjmujemy ziele angielskie i liść laurowy. Dodajemy koncentrat pomidorowy i wszystkie przyprawy. Mieszamy i podgrzewamy jeszcze 3-5 minut.

4. Patelnie zdejmujemy z ognia. Dokładamy odcedzony ryż i mieszamy. Gdy masa się nieco przestudzi dodajemy rozdrobnioną widelcem makrelę i wszystko dokładnie mieszamy. Próbujemy i ewentualnie jeszcze doprawiamy. Podajemy z pieczywem.

niedziela, 23 września 2012

Leczo z kiełbasą

Leczo jest jednym z moich ulubionych, jesiennych dań obiadowych - świetne akurat na czas, gdy papryka jest najtańsza. Robię je tak często, że jakoś nigdy nie pomyślałam, żeby je zamieścić na blogu, wydawało mi się naprawdę zbyt banalne. Mój wakacyjny pobyt na Węgrzech spowodował, że postanowiłam jednak o nim napisać, w ramach szerzenia wiedzy, którą sama dopiero tam nabyłam. Być może ktoś, tak jak ja, ma mylne wyobrażenia na temat tej potrawy. Zawsze myślałam, że leczo to jest potrawa z kiełbasą, ponieważ u nas w domu w takiej formie się podawało. A na Węgrzech dowiedziałam się, że to tylko papryka, cebula, pomidory i przyprawy! Leczo może występować jako samodzielne danie. W kartach różnych knajpek udało mi się wypatrzeć również leczo z kiełbasą, leczo z ziemniakami i leczo z jajkami. Dodatki te zapewne są po to, aby potrawa była bardziej pożywna albo urozmaicona. Leczo występowało też jako dodatek do mięs. Ja jadłam np. szaszłyk drobiowy z grilla polany leczem. Muszę przyznać, że pasowało to do siebie i było naprawdę smaczne.

A dziś u mnie na blogu leczo w formie takiej, jak zawsze przygotowuję w domu. Jest to też bardzo zbliżone do tego, co serwował mój wujek i co było dla mnie zawsze pierwowzorem lecza, choć pewnie nieco inaczej przyprawiam.


Składniki (na 3-4 porcje):
2 papryki czerwone
2 papryki zielone
2 średnie cebule
4 pomidory
2-3 kiełbasy śląskie (lub podobne)
sól
pieprz czarny
1 łyżeczka słodkiej papryki mielonej
1 łyżeczka ostrej papryki mielonej
1,5 łyżeczki suszonego tymianku
1/4 łyżeczki suszonej bazylii
1 łyżka pikantnego keczupu
olej

1. Cebulę obieramy, kroimy w centymetrową kostkę, w taką samą kostkę kroimy kiełbasę. Paprykę kroimy w nieco większą kostkę, około dwóch centymetrów. Pomidory sparzamy, pozbawiamy skóry i również kroimy w centymetrową kostkę.

2. Na rozgrzany olej wsypujemy cebulę i kiełbasę. Przyprawiamy solą i pieprzem. Podsmażamy, aż cebula się zeszkli. Dodajemy obie mielone papryki, suszoną bazylię i pomidory. Smażymy, aż pomidory się rozpadną.

3. Następnie dodajemy paprykę, keczup i tymianek. Podgrzewamy, aż papryka zmięknie. My lubimy paprykę jeszcze nieco chrupiącą, ale równie dobrze można podgrzewać aż papryka zupełnie zmięknie. 

4. Podajemy ze świeżym pieczywem.

A przepis zgłaszam do akcji Shinju:

piątek, 21 września 2012

Fenkuł z boczkiem i pomidorami

To było moje kuchenne spotkanie z fenkułem. To znaczy jadłam już go w potrawach przygotowanych przez kogoś, ale teraz pierwszy raz postanowiłam wykorzystać to warzywo w swojej kuchni. Na pierwszy raz wybrałam przepis niezbyt skomplikowany, ale zarazem taki, w którym fenkuł, inaczej zwany koprem włoskim, grałby pierwsze skrzypce. W książeczce był w rozdziale o daniach głównych i w zamierzeniu miał to być rodzaj gulaszu warzywnego. Zjedliśmy go na obiad z chlebem słonecznikowym właśnie jako danie główne, ale oboje z Małżonem stwierdziliśmy, że lepiej pasowałoby to do smażonej ryby lub grillowanej piersi z kurczaka, jako dodatek zamiast surówki i tak też go oznaczam etykietą - jako dodatek obiadowy.

Inspirowałam się przepisem z Biblioteki Poradnika Domowego "Pomysły na dania z pomidorami", podaję swoją wersję.


Składniki (na 2-4 porcje):
2 fenkuły
4 pomidory
150g boczku wędzonego
1 średnia cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki suszonego oregano
kilka listków bazylii
1/4 łyżeczki cukru
sól
pieprz czarny
oliwa do smażenia
2 płaskie łyżeczki suszonego pora (można pominąć, ja ostatnio kupiłam przez internet całą paczkę fajnych dodatków i koniecznie już chciałam otworzyć i użyć tego pora)


1. Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki. Kroimy w dwucentymetrową kostkę. Cebulę obieramy i kroimy w piórka, boczek w drobną kostkę, obrany czosnek w cieniutkie plasterki. Od fenkułu musimy odkroić zielone części i zgrubienie na dole. Resztę kroimy na pół i wtedy w plasterki.

2. Na patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy, dodajemy boczek i cebulę, podsmażamy. Cebula ma się zeszklić, a boczek trochę wytopić.

3. Następnie dodajemy pomidory, czosnek, oregano, mieloną paprykę, por, cukier, sól i pieprz. Podsmażamy 5-8 minut. 

4. Zmniejszamy ogień, dodajemy fenkuły. Dusimy pod przykryciem 10-12 minut. Przed podaniem posypujemy porwanymi listkami bazylii. Ja dodatkowo lekko oprószyłam różową solą himalajską.


wtorek, 18 września 2012

Buraczki zasmażane z jabłkiem

Nasmażyłam w sobotę buraczków. Dla pułku wojska. Jedliśmy je dziś już czwarty dzień! A buraczkowa historia zaczęła się tak. Miałam ochotę zjeść w weekend jakiś klasyczny obiad. Wymyśliłam tradycyjne kotlety mielone, ziemniaczki z wody i zasmażane buraczki, klasyka jak nic. Postanowiłam, że w sobotę nasmażę kotletów mielonych i buraczków na dwa dni, tak żeby następnego dnia pójść na łatwiznę i tylko obrać i ugotować na świeżo ziemniaki, a resztę odgrzać. Buraczki smażone w ten sposób robiłam do tej pory raz i to dość dawno temu. Pamiętam, że użyłam wtedy 5 buraków i zjedliśmy wszystko od razu. Więc stwierdziłam, że jak użyję 9, to akurat starczy na dwa obiady. Myślę, że poprzednio miałam dużo mniejsze buraki niż teraz :/ W każdym razie po dwóch dniach jedzenia mielonych z ziemniaczkami i z ogromną porcją buraczków, przez dwa dni jedliśmy jeszcze schabowe z ziemniaczkami i z ogromną porcją buraczków. Małżon robi najlepsze schabowe na świecie, więc poprosiłam, żeby je zrobił i w ten sposób kontynuowaliśmy tradycyjne obiadki i wykończyliśmy buraczki.

Inspiracją dla moich buraczków był przepis z książki "365 obiadów na polskim stole na co dzień i od święta" E. Aszkiewicz i R. Chojnackiej, aczkolwiek myślę, że ta wersja jest dość daleka od oryginału, poczynając od tego, że tam buraczki są w formie puree. Użytą w sobotę ilość składników podam podzieloną przez dwa, a i tak spokojnie starczy na 6 normalnych porcji buraczków :D


Składniki (na 6 porcji):
1 kg buraków podobnej wielkości
1 dość twarde jabłko
1 średnia cebula
3/4 łyżki mąki pszennej
1 łyżka octu z białego wina (zwykły ocet też będzie ok)
1 łyżeczka cukru
sól
pieprz czarny
olej

1. Buraki myjemy, rozkładamy na blasze wyłożonej folią aluminiową i wstawiamy na godzinę do nagrzanego do 200 stopni piekarnika.

2. Cebulę obieramy i kroimy w centymetrową kostkę.

3. Gdy buraki są już upieczone, wyjmujemy i czekamy, aż trochę ostygną tak, żebyśmy mogli chwycić je do ręki. Obieramy i ścieramy w robocie kuchennym na tarce o dużych oczkach (nie polecam tarcia ręcznego bo wszędzie nachlapiemy brudzącym sokiem z buraków, nie mówiąc już o ilości pracy). Obrane jabłko również ścieramy na dużych oczkach.

4. W rondlu rozgrzewamy 2-3 łyżki oleju i wrzucamy cebulę. Gdy się zeszkli wsypujemy mąkę. Lekko mieszamy, po czym dodajemy starte buraki i jabłko. Smażymy wszystko 15 minut doprawiając solą, pieprzem, cukrem i octem. 

niedziela, 16 września 2012

Zupa-krem z pieczonej papryki i bakłażanów z paprykową śmietanką

Wczoraj w końcu stanęły u nas regały. Lubię czytać i książki są dla mnie ważne, co gorsza lubię do nich wracać i dlatego większość książek kupuję, a nie pożyczam. Stąd zrobiła się ich ilość taka, na którą nie wystarcza pierwszy lepszy regał. Ponieważ Małżon jest estetą i praktyczne i pojemne regały z mojego wyobrażenia musiały również być ładne i idealnie pasować kolorem, książki długi czas częściowo stały na starym, kompletnie niepasującym regale, a częściowo piętrzyły się pod oknem w oranżerii, bo po prostu nie mogliśmy znaleźć odpowiednich. No ale w końcu udało się pogodzić, mamy regały zadowalające oczekiwania nas obojga. Jedną półeczkę blisko kuchni już przeznaczyłam na książki kulinarne. Na szczęście udało się je ustawić tak, że zostało trochę zapasu i jeszcze przez jakiś czas będę mogła bezpiecznie powiększać biblioteczkę o interesujące książki kucharskie, z których potem czerpię inspiracje ;-)

Dzisiejsza zupa jest inspirowana przepisem z książki "Kuchnia hiszpańska. Podróże kulinarne", jak zwykle zamieszczam moją wersję. Niestety zupa nie jest zbyt ładnego koloru, Małżon nawet stwierdził, że wyglądem przypomina błoto :-( No i nie jest szybka w wykonaniu, raczej jest propozycją dla kogoś, kto lubi trochę pobyć w kuchni.


Składniki (na 4-6 porcji):
2 czerwone papryki
3 bakłażany
2 średnie cebule
4 ząbki czosnku
3 średnie pomidory
sok z 1 cytryny
łyżeczka mielonej ostrej papryki
łyżeczka mielonej słodkiej papryki
1,5 litra bulionu z kurczaka
100g kwaśnej śmietany
oliwa do smażenia
sól
pieprz

1. Bakłażany nakłuwamy kilka razy widelcem i rozkładamy na blasze wyłożonej folią aluminiową. Jedną cebulę obieramy i układamy z bakłażanami. Wkładamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na 45 minut. Na 15-20 minut przed końcem dokładamy paprykę pokrojoną w ćwiartki i pozbawioną gniazd nasiennych (kładziemy skórą do góry).

2. W tym czasie oparzamy pomidory, obieramy ze skórki i kroimy w centymetrową kostkę. Czosnek obieramy i kroimy w grube plastry. Drugą cebulę również obieramy i kroimy w kostkę.

3. Po wyjęciu z piekarnika paprykę szczelnie zawijamy w worek foliowy lub papier do pieczenia na kilka minut, po czym obieramy ze skórki. Bakłażany również obieramy ze skórki. Miąższ bakłażana, jedną cebulę i 4 ćwiartki z papryki kroimy w kostkę (ok 1,5 cm).

4. W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę i wrzucamy surową cebulę. Gdy się zeszkli, posypujemy solą, pieprzem i dorzucamy czosnek i pomidory. Smażymy 5 minut mieszając co chwilę.

5. Dorzucamy miąższ bakłażana i pokrojoną paprykę (te cztery ćwiartki pokrojone w kostkę) i wsypujemy po łyżeczce mielonej papryki słodkiej i ostrej. Mieszając co chwilę, podsmażamy warzywa przez 10 minut. 

6. Zalewamy warzywa bulionem z kurczaka, wlewamy również sok z jednej cytryny. Gotujemy 15 minut bez przykrycia na wolnym ogniu.

7. Wszystko miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji zupy kremu. Podgrzewamy jeszcze potem kilka minut.

8. W tym czasie przygotowujemy śmietankę paprykową. Miksujemy pozostałą paprykę i pokrojoną w części pieczoną cebulę z łyżką wody. Zmiksowaną masę mieszamy ze śmietanką (w przepisie polecają najpierw śmietanę ubić, ale ja już z tego zrezygnowałam).

9. Zupę podajemy z kleksem śmietanki paprykowej. Ja dodatkowo podałam ją z podudziami z kurczaka, na których wcześniej ugotowałam bulion. Po zmiksowaniu zupy, włożyłam je do garnka na te ostatnie kilka minut gotowania, przez co odrobinę przeszły się warzywnym smakiem.


Zupę zgłaszam do akcji Shinju:



Tak naprawdę to z tą zupą chciałam jeszcze zdążyć na akcję "Warzywa psiankowate", ale się nie udało. Mogę już tylko polecić podsumowanie tej akcji na blogu Mops w kuchni.

środa, 12 września 2012

Moje pierwsze. Bułeczki pszenne z sezamem

Jestem maszynistką. Chodzi oczywiście o chleb :) Tak po części dlatego, że daje mi to możliwość zrobienia pieczywa małym nakładem pracy (wrzucam i samo się robi). A również dlatego, że tam nie ma co nie wyjść, a ja wciąż jeszcze mam niskie mniemanie o moich umiejętnościach w dziedzinie wypieków ciast i ciasteczek. O pieczywie już nawet nie wspominając. W niedzielę jednak się przełamałam i pierwszy raz zrobiłam pieczywo nie z maszyny. I wyszło naprawdę dobre. 


Przepis znalazłam u Ani na blogu Moja Mała Kuchnia, która znalazła przepis u Liski z bloga Pracownia Wypieków. Dziękuję zarówno za inspirację, jak i za przepis. Proporcje składników cytuję za autorką przepisu, a w nawiasach wstawiam moje własne.


Składniki:
210ml wody lub mleka (dałam 150ml mleka i 60ml wody)
20g świeżych drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
10g miękkiego masła
350g mąki pszennej (u mnie typ 480)
do posmarowania żółtko wymieszane z łyżką wody
do posypania mak, sezam lub sól (u mnie sezam)

1. Mąkę, masło i sól ucieramy rękoma, aż się dokładnie połączą.

2. W miseczce rozkruszamy drożdże, zalewamy 4 łyżkami mleka lub wody i mieszamy razem z cukrem. Gdy się połączą wlewamy je do mąki i mieszamy. Stopniowo dolewamy również resztę mleka/wody i wyrabiamy ciasto.

3. Gdy ciasto mamy wyrobione odkładamy je do miski, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na 1,5-2 godziny do wyrośnięcia, ma podwoić objętość. Ja mam dość ciepło w kuchni, dlatego u mnie wystarczyło 1,5 godziny.

4. Gdy ciasto wyrośnie, smarujemy ręce olejem i formujemy bułeczki, powinno wyjść 8-9 sztuk. Rozkładamy na blasze papier do pieczenia i kładziemy nasze bułeczki jeszcze na pół godziny do powtórnego wyrośnięcia.

5. Piekarnik nagrzewamy do 230 stopni. Bułeczki smarujemy żółtkiem rozmieszanym z łyżką wody i posypujemy czym lubimy. 

6. Wstawiamy do piekarnika na 5 minut, zmniejszamy temperaturę do 200 stopni i pieczemy kolejne 5-10 minut. Ja piekłam 10, bo Małżon woli pieczywo bardziej wypieczone. Po tym czasie wyjmujemy i studzimy pod ściereczką.



Bułeczki są dobre również na drugi dzień (dłużej się nie ostały), nie robią się gumowate jak to często w zwyczaju mają kajzerki ze sklepu.

poniedziałek, 10 września 2012

Polędwiczki wieprzowe w jabłkach - przepis francuski

Zawsze deklarowałam się jako osoba zdecydowanie mięsożerna. Potrawy bezmięsne oczywiście też często bywają pyszne, nawet bardzo, ale jak dla mnie to wegetarianizm na dłużej jest po prostu, jakby to ująć... zbyt zdrowy :D Aczkolwiek ze zdziwieniem muszę przyznać, że tego lata mięsa gotowałam jakby mniej. Ostatni całkowicie mięsny obiad opublikowałam na blogu w połowie czerwca! Pewnie w dużej mierze wpływ miało na to, że przy wysokich temperaturach chce się jeść mniej i lżej, a także to, że podczas wakacji na Węgrzech najadłam się różnymi zupami gulaszowymi i paprykarzami, oczywiście wszystko z mięsem :) W domu gotowałam więc więcej sezonowych warzyw, na deser dojadając maliny i jagody. 

Pozostając w tej atmosferze sezonowości proponuję polędwiczki wieprzowe w jabłkach, w końcu późne lato i jesień to sezon na te najpopularniejsze chyba polskie owoce. Przepis zaczerpnęłam z książeczki S.Koch "Kuchnia francuska", tym razem zmiany zrobiłam minimalne. Jak zwykle podaję swoje proporcje.


Składniki (na 3-4 porcje):
500-700g polędwiczki wieprzowej
4 jabłka (jeśli bardzo duże to 3)
100-120g śmietany 12%
sok z 1/2 cytryny
płaska łyżeczka suszonej bazylii
olej
sól
pieprz czarny

1. Umyte i osuszone polędwiczki kroimy w kawałki długości ok.7cm. Posypujemy solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

2. Jabłka kroimy na ćwiartki, obieramy i wykrawamy gniazda nasienne. Kroimy w plasterki.

3. Na patelni rozgrzewamy olej i obsmażamy polędwiczki z wszystkich stron, po czym przekładamy w ciepłe miejsce.

4. Na patelnię wlewamy sok z cytryny, śmietanę i posypujemy bazylią. Mieszamy wszystko i trzymamy na średnim ogniu około 3 minut. Po tym czasie dodajemy jabłka i dusimy 10-15 minut aż wyraźnie zmiękną, ale nie będą się rozwalać.

5. Do jabłek z powrotem przekładamy polędwiczki, mieszamy i podgrzewamy jeszcze 5-7 minut. 


Polędwiczki podałam z ziemniakami z wody i z lekko zmodyfikowaną tą surówką - dodałam trochę natki pietruszki i jogurtu naturalnego, a za to nie dodałam pora.

piątek, 7 września 2012

Pieczarki, pomidory, mozzarella zapiekane z jajkiem

Jutro jadę na cały dzień pointegrować się firmowo. Oznacza to, że nie będę gotować, a za to będę jeść coś, co już będzie przygotowane. Choć gotowanie szczerze uwielbiam i jest to jedna z moich pasji, to jednak potrzebuję dni, gdy nie kiwnę nawet palcem w kuchni po to, żeby potem ruszyć w gary ze zdwojoną siłą i z nowymi pomysłami. No właśnie, jak już przy pomysłach jestem, po tych ziemniakach zapieczonych w kokilkach z jajkiem w wersji "jakby sadzonej", miałam taką myśl, żeby zapiec jakieś smaczne rzeczy z jajkiem roztrzepanym jak na omlet lub jajecznicę. Na początku było rozczarowanie, bo takie zapiekanki nie wyglądały zachęcająco. Pomyślałam, że trudno, nie wszystko musi przecież iść na blog. A potem zaczęliśmy jeść i smak w pełni zrekompensował wygląd, rzuciłam się więc na ostatnią, nadmiarową kokilkę, żeby na szybko uwiecznić jej zawartość zanim zostanie pochłonięta. Taka zapiekanka dołącza więc do kolekcji potraw absolutnie niefotogenicznych, ale naprawdę smacznych :)


Składniki (na 1 kokilkę):
jajko
pół pomidora
1-2 pieczarki
2 plasterki mozzarelli
1 łyżeczka posiekanego szczypiorku
1 łyżeczka śmietany
sól
pieprz czarny
suszona bazylia
opcjonalnie łyżeczka pokruszonego sera z niebieską pleśnią

1. Pomidor kroimy w półplasterki, oczyszczone pieczarki w plasterki, a plastry mozzarelli w paseczki.

2. W miseczce przygotowujemy roztrzepane jajko ze śmietaną, szczypiorkiem, solą i pieprzem.

3. Na dnie układamy pomidora, solimy, posypujemy świeżo zmielonym pieprzem, suszoną bazylią i paseczkami mozzarelli.

4. Na to układamy plasterki pieczarek i zalewamy jajkiem. Jak ktoś lubi to można wierzch posypać pokruszonym serem pleśniowym.

5. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i trzymamy, aż jajko się zetnie.

Przepis zgłaszam do akcji:

sobota, 1 września 2012

Parówki po studencku

Ostatnio moja najlepsza Przyjaciółka skomentowała mój blog, że podziwia mnie, że mam czas na tak częste nowe przepisy, odpowiedzi na komentarze itp. Oczywiście cieszy mnie komplement, ale przy okazji chcę się otwarcie przyznać, że to nie jest tak do końca. Często w tygodniu obiad gotuję np. na 2-3 dni i tylko zmieniam dodatki. Zdarza się też, że robię coś bardzo szybkiego i prostego, co raczej powinno być nawet kolacją niż obiadem, tak, żeby po pracy móc coś ciepłego zjeść w 10 minut. Na dowód przedstawiam mój środowy obiad - tak, tak, w postach też mam często kilkudniowe zaległości, żadnym superbohaterem kulinarno-blogowym nie jestem i nie będę ;) Ale chyba to wielu osób nie odstrasza od przeglądania, co ugotowałam, bo ostatnio dostaję coraz więcej komentarzy pod postami i coraz więcej miłych słów - za wszystkie chcę bardzo podziękować, bo każda informacja zwrotna jest dla mnie cenna :) Dziękuję Wam.

A sposób na parówki podejrzany dawno temu u Oli, kuzynki Małżona, którą pozdrawiam i jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Składniki (na 2 porcje):
4 ulubione parówki (ważne, żeby nie zawierały MOM)
1 średnia cebula
kilka plasterków żółtego sera
sól
pieprz czarny
mielona ostra papryka
1/2 łyżeczki zielonej czubricy (to już mój dodatek, ale można posypać po prostu majerankiem lub pominąć)

1. Parówki kroimy na pół, a potem jeszcze raz wzdłuż na pół. Cebulę kroimy w piórka.

2. Na patelni szklimy cebulę, posypujemy solą i pieprzem. Następnie dodajemy parówki, posypujemy papryką mieloną i jak mamy, to czubricą. Podsmażamy chwilę.

3. Pod koniec smażenia rozkładamy na parówkach żółty ser i jak się nadtopi, to podajemy.


Parówki podałam z sałatką z ogórków, na którą przepis znajdziecie tu.

Sałatka z ogórków - alternatywa dla mizerii

Należę do tych osób, które uważają, że pełen obiad musi mieć "jarzynkę". Czy to w postaci surówki, czy gotowanych, duszonych lub smażonych warzyw. Słowem, warzywa muszą być. Poczytuję sobie również za zasługę, że przy mnie Małżon zaczął jeść (i lubić) więcej warzyw. Jednym z jego ulubionych dodatków obiadowych jest tradycyjna mizeria. Ostatnio w książce "Kuchnia węgierska" A. Teklics znalazłam przepis na sałatkę z ogórków jeszcze prostszą nawet niż mizeria i którą możemy zrobić nawet, gdy w lodówce brak jogurtu naturalnego czy śmietany. A również jest smaczna. Podaję swoje proporcje, gdyż w oryginale wydawała mi się za tłusta.


Składniki (na 2 porcje):
1 długi ogórek
1 łyżeczka cukru
3/4 łyżeczki octu
2 łyżeczki oleju roślinnego
sól
pieprz czarny
ostra mielona papryka

1. Ogórek obieramy i kroimy na cienkie plasterki. Lekko solimy i odstawiamy na 10-15 minut, po czym odciskamy sok.

2. Układamy plasterki ogórka równomiernie na talerzu.

3. W słoiczku mieszamy dokładnie olej, cukier, ocet i szczyptę soli, polewamy tak powstałym dressingiem ogórki. Połowę ogórków posypujemy świeżo zmielonym czarnym pieprzem, a drugą połowę mieloną ostrą papryką w ilości wg uznania.

4. Odstawiamy na 10 minut do lodówki, po czym podajemy jako dodatek do głównego dania.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...