poniedziałek, 20 lutego 2012

Kurczak z marynowanym zielonym pieprzem i sosem z sera camembert

Pojutrze wyjeżdżam na krótki urlop - zamierzam kilka dni pojeździć na snowboardzie. Ciekawa jestem jak mi pójdzie po dwuletniej przerwie, gdyż w zeszłym roku, tuż przed zaklepanym zimowym urlopem złamałam palec u nogi i z jeżdżenia za dużo nie wyszło. W każdym razie nie chcąc mieć blogowych zaległości na po urlopie, prezentuję przepis na pysznego kurczaka. Robiłam go pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Małżon stwierdził, że to będzie kolejna perełka - specjalność domu. I absolutnie się z nim zgadzam, już wprost nie mogę się doczekać kolejnego takiego obiadu.

Przepis pochodzi z książki "Fascynacje kulinarne gwiazd" A. Perepeczko. Samą zaś potrawą zainspirował mnie aktor Paweł Deląg. Sam przepis co prawda troszkę zmieniłam, ale marynowany zielony pieprz znalazł się na kurczaku dzięki niemu. Pierwszy raz spotkałam się z pieprzem marynowanym i naprawdę polecam.


Składniki (na 2 porcje):
2 nieduże piersi z kurczaka
przyprawa do kurczaka (u mnie przyprawa złocista, granulowany czosnek i mielona papryka)
odrobina oleju
120g sera camembert
50ml mleka
1 łyżka masła
marynowany zielony pieprz wg uznania

1. Kurczaka kroimy w małe kotleciki lub ewentualnie dużą kostkę i posypujemy przyprawami. Smażymy na odrobinie oleju.

2. Do niedużego garnka wkładamy masło, mleko i ser pokrojony w kostkę. Jeśli chcemy mieć bardziej jednolitą konsystencję to odkrawamy białą skórkę, ja włożyłam razem z nią (skórka się nie rozpuści).

3. Stawiamy na małym ogniu i podgrzewamy od czasu do czasu mieszając. Gdy ser się rozpuści sos jest gotowy. Jeśli będziemy go trzymać zbyt długo lub na zbyt dużym ogniu, sos może na powrót zacząć gęstnieć.

4. Na talerz wykładamy kurczaka, polewamy sosem i posypujemy marynowanym zielonym pieprzem wg uznania.


Tego kurczaka podałam z pieczonymi ziemniaczkami i marchewką.

sobota, 18 lutego 2012

Leniwe mojej Babci

Dzisiejszy post będzie w całości o lenistwie. A to dlatego, że dziś zrobiliśmy sobie z Małżonem bardzo leniwy dzień. Wieczorem powiemy sobie, że totalnie nic nie zrobiliśmy dzisiaj pożytecznego. Mamy potem małe wyrzuty sumienia, ale czasem taki dzień jest naprawdę potrzebny. Chociaż na to, że leniwy dzień przypadł akurat dzisiaj na pewno nie bez wpływu było siedzenie do piątej rano z Przyjaciółmi. Nawet post dzisiejszy wpasował się w leniwość dnia. 

Przepis pochodzi z zapisków mojej Babci :) Zresztą leniwe to jeden z takich moich miło wspominanych smaków dzieciństwa.


Składniki (na 3-4 porcje, zwykle robię więc z połowy):
50 dkg twarogu
4 jajka
szklanka mąki pszennej
łyżeczka cukru
sól

Dodatkowo wg uznania stopione masło do polania i cukier do posypania

1. Oddzielamy żółtka od białek. Bardzo dokładnie rozcieramy twaróg z żółtkami. Z białek ubijamy pianę, dodając pod koniec łyżeczkę cukru.

2. Mieszamy pianę z masą twarogową przesypując po trochu mąką. 

3. Wrzucamy łyżką porcyjki masy do wrzącej, osolonej wody i po wypłynięciu gotujemy 5 minut. Można też uformować z masy wałek i obcinać leniwe o bardziej regularnym kształcie, ale mi się bardziej podobają takie nieforemne.

4. Polewamy stopionym masłem i posypujemy cukrem w ilości ile lubimy.


czwartek, 16 lutego 2012

Błyskawiczny sos śmietanowy do makaronu

Cieszę się, że w ostatnim poście z dzisiejszego ranka nie zapowiadałam opisywania czegoś słodkiego - po dzisiejszej pączkowej wyżerce zwyczajnie nie dałabym rady. Za to został mi do opisania drugi makaron z ostatniego niedzielnego makaronowego dnia. Jest to mój najszybszy sos do makaronu, stylizowany troszkę na carbonare i robiony przeze mnie ilekroć nie mam pomysłu na obiad, albo ilekroć nie chce mi się nawet o tym myśleć. I w dodatku taki awaryjny sos jest jednym z ulubionych sosów do makaronu Małżona.





Składniki (na oko na jakieś 3 porcje):
ok 1/3 paczki dowolnego makaronu
kilka plastrów jakiejś szynkowatej wędliny
2 ząbki czosnku
400g śmietany 12%
2 łyżki masła
1 żółtko
sól
pieprz
mielona papryka (ostra lub słodka, wg uznania)

1. Makaron gotujemy al dente.

2. Szynkę kroimy w małą kosteczkę. Na patelni albo w dużym rondlu rozpuszczamy masło i podsmażamy na nim szynkę, pod koniec dodając przeciśnięty przez praskę czosnek.

3. Następnie dodajemy śmietanę i podgrzewamy jeszcze 3 minuty. Dodajemy żółtko, mieszamy, przyprawiamy do smaku solą, pieprzem i papryką. 

4. Mieszamy z makaronem i podajemy.

A tak wyglądały oba niedzielne sosy na talerzu, fajnie ze sobą kontrastowały:


Makaron ze szpinakiem i serem pleśniowym

W niedzielę zrobiłam małe makaronowe święto, tzn. zrobiłam w sumie dwa sosy do makaronu. Wszystko wzięło się stąd, że dostałam tytułowy przepis na makaron ze szpinakiem i serem pleśniowym i chciałam go dać do spróbowania mojej Mamie, która jest wegetarianką. Sama zaś nie znoszę sera pleśniowego i niczego co zawiera w sobie taki ser. Tak więc dla siebie zrobiłam błyskawiczny śmietanowy (będzie w następnym poście, ale nie zdążę go opisać teraz, przed pracą). A Małżon nałożył sobie oba mówiąc, że nie wiadomo kiedy znowu będzie miał okazję próbować dwóch makaronów jednocześnie :)

A teraz przepis na makaron, który dostałam od Oksany - wiernej czytelniczki mojego bloga (pozdrawiam!).

Składniki (na dwie większe, bądź trzy małe porcje):
ok. 1/3 paczki makaronu
paczka rozdrobnionego szpinaku (450g)
1 ser pleśniowy typu Lazur, z niebieską pleśnią (100g)
1 mała czerwona cebula
2 duże ząbki czosnku
2 łyżki jogurtu naturalnego
łyżka masła
sól
pieprz



1. Makaron gotujemy al dente.

2. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Na patelni lub w dużym rondlu rozpuszczamy masło, dodajemy cebulę i czekamy aż się zeszkli. 

3. Zdejmujemy masło i cebulę z patelni i odkładamy, a na patelnię wrzucamy w całości zamrożony szpinak. To co się zdąży rozmrozić mieszamy od czasu do czasu, żeby się nie przypalił.

4. Gdy cały szpinak się rozmrozi dodajemy pokrojony w kostkę ser pleśniowy. Mieszamy aż się rozpuści. Wtedy dodajemy 2 łyżki jogurtu naturalnego, 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, zeszkloną wcześniej cebulę i doprawiamy solą i pieprzem.

5. Makaron mieszamy z sosem szpinakowym i podajemy.


wtorek, 7 lutego 2012

Herbatniki czarno-białe

Zmieniłam w swojej pracy projekt i od wczoraj jestem na zupełnie nowym stanowisku, w zupełnie nowym zespole. Muszę się trochę przyzwyczaić do tej zmiany, a póki co od wczoraj nie gotuję obiadów, tylko chodzę na gotowe. Jestem pewna, że w ciągu kilku dni poukładam sobie wszystkie trybiki nowych zadań i starych nawyków i znów będę się odżywiać własnymi posiłkami. A na razie prezentuję herbatniczki, które upiekłam w niedzielę. Przepis znalazłam na odwrocie cukru wanilinowego Gellwe. Nie wiem czy też tak macie, ale ja czytam wszystkie przepisy w zasięgu wzroku, również te umieszczone na odwrocie opakowań kupowanych przeze mnie produktów i jak coś mi wpadnie w oko, to również wypróbowuję.

Składniki:
250g mąki pszennej typu 500
130 masła
16g cukru wanilinowego (małe opakowanie)
1 jajko
3 płaskie łyżki cukru (chyba, że wolicie słodsze)
2 łyżki kakao niesłodzonego
1 łyżka mleka
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

1. Mieszamy razem mąkę, proszek do pieczenia, masło, jajko, cukier i cukier wanilinowy. Można ciasto zagnieść ręcznie, ale ja zleciłam to robotowi kuchennemu. 

2. Dzielimy ciasto na dwie części. Do jednej dodajemy kakao i mleko. 

3. Każdą z części owijamy w folię i odstawiamy do lodówki na minimum 30 minut. 

4. Po tym czasie formujemy ciasteczka. W przepisie jest o wałkowaniu, wycinaniu równiutkich ciasteczek. Ja sobie uprościłam i po kawałku formowałam płaskie ciasteczka dodając na wierzch oczko ciasta w przeciwnym kolorze.

5. Wg przepisu pieczemy 15-20 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku, ja piekłam 18 minut.


niedziela, 5 lutego 2012

Tortilla z kurczakiem

Czasami coś mi się w kuchni nie udaje. Na szczęście zdarza się to raczej rzadko, bo od razu psuje mi się humor, nie chcę jeść tego co zrobiłam i w ogóle najlepiej strzeliłabym focha na cały świat. Czasami mam po prostu zły dzień i jestem tak nieogarnięta, że moje dania zostają poddane obróbce cieplnej zbyt krótko lub zbyt długo. Innym powodem, dla którego czasem coś nie wychodzi są moje eksperymenty z nowymi potrawami - nie wszystkie okazują się na końcu tym, czego spodziewałam się gdy je znajdowałam w książkach czy internecie. Stosunkowo najmniej złości mnie, gdy nie wychodzi coś wizualnie, a w smaku jest dobre - przecież wspominałam już kilka razy, że nierzadko mam problemy z estetyką moich potraw. No i właśnie, taka wizualna wpadka zdarzyła mi się przy tortilli ostatnio na obiad. Miał być wrap z kurczakiem i warzywami, ale kupiłam za małe tortille, a warzywa i kurczaka pokroiłam w zbyt duże kawałki. W efekcie wyszło coś, co w formie przypomina bardziej placek po węgiersku niż wrap. Ale w smaku przynajmniej było pyszne.


Składniki (w zamierzeniu na 4 wrapy, ale w efekcie chyba na 6):
pszenne tortille
podwójna pierś z kurczaka
jajko
tarta bułka
pieprz cayenne
pieprz czarny
sól
1 pomidor
1/2 ogórka szklarniowego
2-3 liście kapusty pekińskiej
ulubione sosy

1. Kurczaka dzielimy na kawałki i panierujemy je podobnie do schabowego w jajku i tartej bułce, z tym, że do bułki przed panierowaniem dosypujemy czubatą łyżeczkę pieprzu cayenne i mieszamy. Przyprawiamy jeszcze solą i świeżo zmielonym pieprzem czarnym. Smażymy na złoto.

2. Pomidory dzielimy na ósemki, kapustę pekińską drobno siekamy, ogórek kroimy w słupki.

3. Tortille wkładamy na 3 minuty do nagrzanego do 180 stopni piekarnika.

4. Składniki w proporcjach wg uznania nakładamy na tortillę, polewamy ulubionym sosem i zawijamy (no właśnie!).

Tortillę dla mnie polałam ostrym sosem kebabowym. Na zdjęciu widać tortillę zrobioną dla Małżona, któremu polałam sosem powstałym ze zmieszania majonezu i pikantnego ketchupu w stosunku 1:1.


piątek, 3 lutego 2012

Ekspresowe grillowane szaszłyczki z mięsa mielonego

Czasami nie chcę niektórych przepisów publikować na blogu jako zbyt proste. Małżon wtedy ze mną polemizuje, że na bloga zaglądają nie tylko inni blogerzy kulinarni, którzy przerobili takie przepisy już na wszystkie sposoby, ale również osoby mniej zaawansowane w kuchni. Te osoby szukają na pewno przepisów dużo mniej skomplikowanych. Początkowo upierałam się przy swoim, ale pewnie w gruncie rzeczy Małżon ma rację.

Dzisiejszy przepis właśnie jest taki superprosty. Wymyślił mi się jakoś sam, gdy po zmieleniu kawałka łopatki wieprzowej za pomocą nowiutkiej maszynki do mielenia mięsa sprezentowanej mi przez Małżona zajrzałam do szafki w poszukiwaniu inspiracji. Znalazłam: patyczki do szaszłyków i czubricę :)


Składniki (na ok. 9-10 niedużych szaszłyczków):
400g mielonej łopatki wieprzowej
2 łyżki oleju
2 ząbki czosnku
czubata łyżeczka czubricy zielonej
1/4 łyżeczka ostrej mielonej papryki
sól
pieprz

1. Mięso mielone mieszamy z olejem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Doprawiamy papryką i czubricą oraz wg uznania odrobiną soli i pieprzu.

2. Formujemy cienkie, podłużne kotleciki, na każdy nakładamy patyczek do szaszłyków i oblepiamy go mięsem.

3. Kładziemy na grilla elektrycznego i grillujemy po 5-6 minut z obu stron.


Ostatnio podałam je z zapiekanymi brokułami na lunch, ale kiedyś wcześniej podałam je również z surówką i frytkami jako pełne danie obiadowe.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...