poniedziałek, 29 grudnia 2014

Pasta z fasoli i tuńczyka z zatarem

Koniec grudnia nie jest lekki. Ledwie człowiek skończył jeść te wszystkie karpie, pierogi i ciasta, to idzie Sylwester i imprezki, no i nie czarujmy się, znów jeść trzeba. A Ci co organizują u siebie dżamprezy sylwestrowe, to jeszcze muszą znowu czynić kuchenne przygotowania. Żeby takowe ułatwić podaję przepis na super przekąskę, która się na dodatek łatwo mnoży, byle ją podać z bagietką, krakersami lub pitą. Zrobiłam ją jakoś przed Świętami, gdy wstałam rano i pomyślałam, że koniecznie chcę zjeść jakąś pastę fasolową. Wyszła w smaku bardziej tuńczykowa, ale pyszna i robi się błysk.


Składniki (na taką miseczkę jak na zdjęciu):
puszka białej fasoli
puszka tuńczyka w oleju
1 niezbyt płaska łyżeczka zataru (do kupienia w sklepach z żywnością arabską)
sól morska
pieprz czarny
2-4 łyżeczki jogurtu greckiego

1. Fasolę i tuńczyka odsączamy. Blenderujemy.

2. Dodajemy około 2 łyżeczki jogurtu greckiego. Można więcej, patrzmy jaką chcemy mieć konsystencję. 

3. Przyprawiamy zatarem, solą morską i świeżo zmielonym pieprzem. Jeszcze raz blenderujemy. Odstawiamy na minimum 2 godziny, żeby pasta się przegryzła.

Możemy zrobić małe kanapeczki z tą pastą i posypać natką pietruszki lub kolendry, albo też podać kawałki pity lub krakersy, żeby każdy nałożył sobie sam według uznania.

Pastę zgłaszam do akcji:

Przekąski Sylwestrowe
 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Smażony karp w śmietanie

Mimo, że pogoda na to nie wskazuje, Święta tuż. Z tej okazji życzę Wam wszystkiego dobrego, żebyście odpoczęli w rodzinnym gronie, zjedli coś dobrego, odpakowali trafiony prezent, zrelaksowali się i zażyli Świętego Spokoju.

A na Święta oczywiście nie może zabraknąć karpia. Taką jego wersję znalazłam w "Specjałach Polskiej Kuchni" B.Adamczewskiej.


Składniki (na 2 porcje):
2 dzwonka z karpia (po ok. 200g każde)
200-250g śmietany 18%
kilka gałązek koperku
sól morska
pieprz kolorowy
mąka pszenna
2 łyżki oleju
2 czubate łyżki masła

1. Dzwonka z karpia myjemy i osuszamy. Solimy i posypujemy świeżo zmielonym kolorowym pieprzem. Odstawiamy na 15-20 minut.

2. Po tym czasie rozgrzewamy masło z olejem na patelni. Dzwonka obtaczamy w mące i smażymy po kilka minut z każdej strony, aż karp będzie dobrze zrumieniony i miękki w środku.

3. Przekładamy karpia do rondla albo na drugą patelnię. Zalewamy śmietaną, posypujemy koperkiem i jeszcze raz solą i pieprzem. Podgrzewamy minutę-dwie i podajemy.


sobota, 13 grudnia 2014

Zupa-krem z ziemniaków i świeżych pomidorów

Już wszędzie widać przedświąteczny szał. Nie chce mi się już nawet wchodzić ani do marketów, ani do większych sklepów. Obiady zaczynają u nas być super proste nie tylko z powodu braku czasu (prezenty same się nie kupią), ale głównie dlatego, żeby można było wszystkie składniki kupić w najbliższym sklepie i nie stracić na ich wybieranie zbyt dużo czasu. Obiady muszą też być lekkie, w końcu większa ilość jedzenia czeka nas już za kilka dni - na świątecznym stole. Proponuję więc dziś zupę-krem, oprócz pomidorów użyłam ziemniaków, nadal chyba wolę tradycyjną pomidorówkę lub pomidorowy krem, ale polecam taką zupę po prostu jako smaczną i treściwszą odmianę. No i jeśli mamy niedobory potasu, bo i pomidory i ziemniaki go mają. Zupa jest moją swobodną interpretacją przepisu z książki "Kuchnia bez granic" M. Caprari.


Składniki (na 3-4 porcje):
4 średnie ziemniaki
5 średnich pomidorów
1 listek laurowy
1 duży ząbek czosnku
1-1,2 litra warzywnego bulionu
1/2 płaskiej łyżeczki suszonego tymianku
1 płaska łyżeczka suszonego oregano
1 łyżeczka suszonych porów (można pominąć)
1 łyżeczka ekologicznej vegety
1/2 łyżeczki maggi
1 łyżka oliwy z oliwek
sól morska
pieprz czarny

Ponadto:
grzanki
oliwa (u mnie truflowa)
posiekana natka pietruszki

1. Pomidory oblewamy wrzątkiem, a następnie zimną wodą i obieramy ze skórki. Kroimy w drobną kostkę. Ziemniaki również obieramy i kroimy w drobną kostkę.

2. Pomidory i ziemniaki zalewamy gorącym warzywnym bulionem lub wodą, dodajemy listek laurowy, sól, pieprz, tymianek, oregano i gotujemy na niewielkim ogniu pod przykryciem przez 30 minut. 

3. W połowie gotowania wyjmujemy listek laurowy, a wkładamy obrany i przekrojony na pół ząbek czosnku, suszone pory, maggi i ekologiczną vegetę.

4. Zupę lekko studzimy, dodajemy łyżkę oliwy z oliwek, miksujemy na krem, jeśli trzeba przyprawiamy jeszcze do smaku. Podajemy z grzankami posypaną posiekaną natką pietruszki i pokropioną oliwą (u mnie truflowa).


wtorek, 2 grudnia 2014

Hiszpańskie szaszłyki z polędwiczek wieprzowych

Czujnik w samochodzie pokazał dziś -7 stopni na dworze, gdy jechałam rano do pracy. A wydawało mi się, że jest przynajmniej -700. Człowiek jeszcze jakiś taki nieprzyzwyczajony do tej pory roku czy co, jakoś tak łatwiej się wyziębia. Teraz w nawiązaniu do tego powinnam pokazać jakieś super-rozgrzewające danie, z mnóstwem imbiru i które jest zupą albo gulaszem i po zjedzeniu którego zima niestraszna. Zamiast tego jednak są nieskomplikowane szaszłyki. Jak się pokroi mięso i zamarynuje dzień prędzej, to w dodatku są idealnym posiłkiem na po pracy, bo szybko się robią. Przepis lekko zmieniony z książki "Kuchnia hiszpańska. Podróże kulinarne".


Składniki (na 8 szaszłyków, po 2 na porcję):
750g polędwiczek wieprzowych
4 ząbki czosnku
1 łyżka mielonego kminu rzymskiego
1 łyżeczka ziaren kolendry
2 łyżeczki suszonych liści kolendry
2 łyżeczki suszonego oregano
2 łyżeczki mielonej ostrej papryki
1/2 szklanki oliwy + odrobinę do posmarowania patelni


1. Mięso kroimy w kostkę o boku ok. 3 cm.

2. Obrane ząbki czosnku przeciskamy przez praskę, a ziarna kolendry rozgniatamy w moździerzu. Mieszamy wszystkie składniki poza polędwiczkami z oliwą, a gdy dobrze się połączą, mieszamy w dużej misce mięso z marynatą. Odstawiamy przykryte do lodówki na noc. Możemy rano je trochę przemieszać.

3. Na namoczone w wodzie drewniane patyczki nadziewamy po kilka kawałków mięsa. Resztę marynaty wylewamy.

4. Rozsmarowujemy pędzelkiem kilka kropel oliwy na patelni grillowej. Nagrzewamy ją po czym grillujemy na niej szaszłyki po 4-5 minut z obu stron.

Podajemy z sałatką, warzywami gotowanymi, ziemniakami czy na co mamy ochotę. Ja jednego dnia podałam je z tymi ziemniakami i był hiszpański obiad, a drugiego z gotowanymi warzywami.



wtorek, 25 listopada 2014

Sos myśliwski

W czasie studiów byliśmy z jeszcze-wtedy-nie-Małżonem częstymi gośćmi w barach mlecznych. Niejednokrotnie ratowały nas ciepłym, niedrogim posiłkiem. W tego typu miejscówkach nie wszystko jest super pyszne, ale w każdym większość rzeczy była po prostu smaczna i uczciwa. Oczywiście były potrawy naprawdę dobre. W jednym z takich barów, już nie pamiętam którym, mieli świetny sos myśliwski. Można było domówić do tego np. pyzy na sztuki (takie prawdziwe, drożdżowe pyzy) albo szagówki. To był dość często mój wybór. Po studiach i po przeprowadzce do Warszawy nie spotkałam już takiego sosu myśliwskiego. Parę lat go nie jadłam, ale ostatnio niespodziewanie nawiedził moje myśli. Tak skutecznie, że nie było siły, musiałam go zrobić. Niestety już nie pamiętałam go tak dobrze, żeby odtworzyć go bez przepisu. Poszperałam w necie i znalazłam ten przepis, wydawał się wystarczająco podobny. Dokonałam w nim kilku zmian i było to dokładnie co chciałam zjeść. Bardziej doprawione niż w barze mlecznym, ale jak zamienicie ostrą paprykę na łagodną i użyjecie łagodniejszej musztardy możecie uzyskać taką bardziej "barową" wersję.


Składniki (na 4-6 porcji):
200g niezbyt tłustej kiełbasy
50g wędzonego boczku
200g pieczarek
4 nieduże ogórki kiszone
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
łyżeczka musztardy
1,5 czubatej łyżki koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka ostrej papryki
1 łyżka mąki pszennej
1/4 łyżeczki cukru
listek laurowy
sól morska
pieprz czarny
2-3 łyżki oleju


1. Kiełbasę kroimy w półplasterki, boczek w drobną kostkę, oczyszczone pieczarki również w półplasterki. Cebulę i ogórki kroimy w centymetrową kostkę. Obrany czosnek zgniatamy płaską stroną noża i kroimy w plasterki.

2. W rondlu rozgrzewamy olej i wrzucamy kiełbasę i boczek. Od czasu do czasu mieszamy. Gdy tłuszcz zacznie się wytapiać dodajemy cebulę i podsmażamy aż się zeszkli. Wtedy dodajemy pieczarki i czosnek, mieszając podsmażamy jeszcze 4-5 minut.

3. Dodajemy musztardę, listek laurowy, cukier, ostrą paprykę i koncentrat pomidorowy. Mieszamy, a po dwóch minutach dodajemy przesianą przez sitko mąkę. Mieszamy i zalewamy wodą do wysokości 1cm ponad składniki. Zagotowujemy.

4. Dodajemy ogórki, zmniejszamy ogień, przyprawiamy solą morską i świeżo mielonym czarnym pieprzem. Dusimy pod przykryciem przez 10 minut. Podajemy z kluskami lub pyzami.


niedziela, 23 listopada 2014

Kurczak Madras

Ostatnio blog leżał sobie odłogiem, bo od półtora tygodnia przygotowywałam się do zdania pewnego branżowego certyfikatu (zdałam wczoraj). Kuchnię zostawiłam na głowie Małżona. Jeden tylko wieczór to była laba, bo już wcześniej mieliśmy wykupione bilety na koncert the Baseballs (to już drugi raz, nawet pisałam o nich już tu na blogu). A tak to uczyłam się i poczułam się jakby znowu była sesja :D No ale już po sprawie. Jeszcze zaległy przepis, ugotowane 2 tygodnie temu, a teraz opublikowane, to przez naukę właśnie.

Przepis z książeczki "Dania z woka" M. Sauerborn z moimi zmianami. Jak zobaczyłam, że w jednym przepisie funkcjonują naraz banan, kokos, ananas i nerkowce to stwierdziłam, że nawet bez woka, ale wypróbuję to. Wyszło świetne. Jedynie w książce składniki niby były na dwie porcje, nam wyszło na trzy i pół...


Składniki (na około 3 porcje):
300g piersi z kurczaka
1 mały banan
3 plastry ananasa z syropu
50g wiórek kokosowych
szklanka mleka
1 duża cebula
50g nerkowców
100g marchwi
2 łyżeczki curry
1 łyżeczka kurkumy
1 czubata łyżeczka mielonej papryki ostrej
4 łyżki soku z ananasa
4 łyżki oleju arachidowego
100g śmietany
sok z pół cytryny
1 chili
2 ząbki czosnku
1/8 litra drobiowego lub warzywnego bulionu
sól morska
czarny pieprz

1. Wiórki kokosowe zalewamy mlekiem i odstawiamy na 1/2 godziny.

2. Ananas kroimy w kawałki, kurczaka w dwucentymetrową kostkę. Obrane cebulę i marchew kroimy w kostkę o boku 0,5cm. Obrane ząbki czosnku zgniatamy płaską stroną ostrza noża i kroimy w cienkie plasterki. Chili pozbawiamy pestek i kroimy w cienkie półplasterki.

3. Kurczaka obsmażamy na oleju, zdejmujemy z ognia i posypujemy solą, pieprzem i kurkumą.

4. Na olej wrzucamy cebulę, marchew i czosnek. Gdy cebula zacznie się szklić dodajemy banana rozgniecionego widelcem i smażymy razem ok. 3 minuty.

5. Dolewamy bulion i podgrzewamy 5 minut na średnim ogniu, po czym dodajemy curry.

6. Dodajemy chili, kurczaka, śmietanę, ananas i nerkowce. Odcedzamy mleko z wiórek kokosowych. Dodajemy całe mleko, które nabrało kokosowego posmaku, oraz trzy czubate łyżki namoczonych wiórek. Mieszamy i dusimy pod przykryciem około 15-20 minut.

7. Na koniec przyprawiamy papryką, solą, pieprzem, sokiem z ananasa i cytryny. Podajemy z ryżem.


wtorek, 11 listopada 2014

Szpinak baby z boczkiem

Ja to jestem z tych, dla których jeśli na obiad jest kawał mięsa lub ryby, to musi też być "jarzynka". W obojętnie jakiej postaci - surówka, sałatka, warzywa zapiekane, grillowane, gotowane, podsmażone... Nieważne. Musi być. Wiem też, że istnieje spora grupa zagorzałych mięsotarian i dla nich to te warzywka pewnie zajmują miejsce na talerzu. A gdyby im tak do steku czy kotleta podać taki szpinak z boczkiem? Dietetyczne to to nie jest, oj nie. Ale bardzo, bardzo smaczne. I szybko się robi. Jadłam coś podobnego w zamkniętej już niestety knajpie obok domu jako dodatek do okonia nilowego i ziemniaczków. Teraz odtworzyłam i podałam razem z kurczakiem w panierce z pełnoziarnistej mąki pszennej i startego parmezanu. Do powtarzania :)


Składniki (na 2 porcje):
100g świeżego szpinaku baby
50g wędzonego boczku
3-4 ząbki czosnku
1 czubata łyżka masła
sól morska
pieprz czarny

1. Boczek kroimy w cieniutkie paseczki, a obrany czosnek w plasterki.

2. W rondlu rozpuszczamy masło na średnim ogniu i dodajemy boczek. Gdy zacznie się wytapiać dodajemy czosnek i mieszamy. 

3. Po dwóch minutach dodajemy umyty i wysuszony szpinak. Mieszamy i podsmażamy, przyprawiając świeżo zmielonym czarnym pieprzem i solą morską (z solą ostrożnie jeśli mamy bardzo słony boczek). 

4. Gdy listki stracą jędrność i zrobią się wiotkie (zajmie to dosłownie 3-5 minut) to danie jest gotowe.


środa, 5 listopada 2014

Cytrynowo-korzenne śledzie

Czy możecie uwierzyć, że na potrzeby tego przepisu pierwszy raz sama kupiłam goździki? No mam do nich awersję niesamowitą. Do goździków i kminku. Kminku jeszcze ani razu nie kupiłam :) Tak wiem, że w piernikach też są zmielone goździki. Ale pierniki jakoś lubię, nie wiem na czym to polega... Ale wracając do powodu tego kupna. Chwilę temu (tak mi się wydawało, że niedawno, jak spojrzałam na datę byłam zaskoczona) widziałam ten przepis u Kamili. Tak bardzo ładnie te śledzie wyglądały, że musiałam się na nie skusić. I dylemat był taki - jak dam za dużo papryczki to może się zdarzyć, że Małżon nie będzie jadł, jak dam za dużo goździków to może ja nie będę jadła. Stwierdziłam, że większym fanem śledzi jest jednak Małżon i zrobiłam w wersji z goździkami, a bez papryczki. Wg niego brakuje jeszcze odrobinki cebulki, więc następnym razem trochę wkroję. Może wtedy już nie będzie tak ładnie, więc patrzcie na zdjęcia póki cebulki nie ma :)


Składniki (na mały słoik śledzi lub pół dużego):
250g filetów śledziowych a'la matias
1/2 dużej cytryny
1 listek laurowy
4 ziarna kardamonu
6 ziaren czarnego pieprzu
2 goździki
1/2 średniej cebuli (opcjonalnie)
 olej


1. Śledzie moczymy przez godzinę w wodzie. Możemy ją ze dwa razy zmienić. Po tym czasie odsączamy i kroimy w półtoracentymetrowe plasterki.

2. Cytrynę wyparzamy i kroimy w cienkie plasterki.

3. W słoiku układamy warstwę śledzi, trochę przypraw i plasterek cytryny i tak warstwami do skończenia składników. Jeśli jak Małżon tęsknimy za cebulką to pomiędzy warstwami śledzi dajemy jeszcze trochę pokrojonej w kostkę cebulki.

4. Całość zalewamy olejem, zakręcamy i odstawiamy na 2-3 dni do lodówki. Po tym czasie można jeść.


niedziela, 2 listopada 2014

Pizza neapolitańska

Krzątam się dziś trochę po mieszkaniu i patrzę, Małżon czekoladę podjada. Domyśliłam się, że nie chce mnie jeszcze zapędzać do kuchni, ale że już mu obiad by się marzył. Mieliśmy jeszcze trochę zupy z piątku do odgrzania, ale za mało na cały obiad dla nas dwójki. No to mówię mu, że zrobię pizzę wg Dwóch Łakomych Włochów. "Proszę to schować" powiedział Małżon podając mi czekoladę. Już wspominałam, że mam absolutny zakaz zmieniania przepisów Carluccio i Contaldo. Jak widać wizja czegokolwiek z tej książki powoduje u Małżona natychmiastową potrzebę niejedzenia już niczego innego :)

Moją jedyną zmianą było to, że proporcje sobie zmniejszyłam, żeby zrobić jedną mniejszą pizzę, a nie dwie duże, jak w książce. Następnym razem jednak zrobię więcej, to ciasto wyjątkowo mi smakuje.


Składniki (na 1 pizzę o średnicy ok. 28-30cm):
200g mąki pszennej + trochę do podsypania
4g soli
4g świeżych drożdży
150ml letniej wody
bułka tarta
Na wierzch:
150g pomidorów z puszki
oliwa z oliwek
1 czubata łyżka startego parmezanu
125g mozzarelli
kilka listków bazylii
otarte oregano
sól morska
pieprz czarny

1. Do miski wsypujemy mąkę i sól. Drożdże rozpuszczamy w letniej wodzie i po trochu dodajemy do mąki, zagniatając ciasto. Ciasto powinno być gładkie i sprężyste, jeśli za bardzo się klei, to możemy dosypać odrobinę mąki.

2. Z ciasta formujemy kulę i odstawiamy pod przykryciem na 5 minut. Po tym czasie zagniatamy ciasto jeszcze 10-15 minut. Znów formujemy kulę. Odkładamy ją na czystą ściereczkę, przykrywamy drugą, lekko wilgotną. Zostawiamy na 30 minut.

3. Pomidory rozgniatamy widelcem i mieszamy. Mozzarellę kroimy w plastry.

4. Ciasto po wyrośnięciu rozciągamy w kształt koła, uważając, żeby nam się nie rozerwało.

5. Formę oprószamy tartą bułką. Wykładamy nasze ciasto do pizzy. Zostawiamy grubsze brzegi. 

6. Na cieście rozprowadzamy równomiernie pomidory. Skrapiamy oliwą z oliwek, posypujemy parmezanem, solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Układamy na wierzchu listki bazylii i plasterki mozzarelli. Posypujemy oregano.

7. Wkładamy do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na 7-8 minut. Po tym czasie jemy, możemy sobie polać odrobiną smakowej oliwy z oliwek - np. czosnkową.


czwartek, 30 października 2014

Musaka - przepis kreteński

Ileż emocji dostarczyła mi w weekend ta musaka. Ze skrajności w skrajność. Najpierw radocha, no bo grecka kuchnia, którą oboje z Małżonem uwielbiamy. Potem się narobiłam, bo jednak trochę czasu trzeba na nią poświęcić. I na samym końcu się załamałam, bo zrobiłam nieco za rzadki sos i zamiast zatrzymać się na górze, to drań ściekł. Tak po prawdzie to moja wina, bo zabrałam się za sos za późno i trochę nie dałam mu czasu do zgęstnięnia. Już zdążyłam się potwornie zasmucić, gdy po wyjęciu z piekarnika Małżon stwierdził, że tak wygląda lepiej niż w książce na zdjęciu, bo te bakłażany się tak zrumieniły i ich warstwa tak ładnie wygląda. Z większą nadzieją sięgnęłam więc po to danie i smak znowu spowodował ogromną radochę, bo musaka wyszła po prostu przepyszna. Do tego stopnia, że można było spokojnie rozłożyć ją na trzy obiady dla nas dwójki, a bezwstydnie zjedliśmy ją w dwa dni :P

Przepis z książeczki "Cretan Cookery. Mum's 200 recipes" prawie bez zmian.


Składniki (na 4-6 porcji):
700g mielonej wołowiny
0,8-1kg ziemniaków (waga przed obraniem)
1 średnia cukinia
2 średnie bakłażany
2 pomidory
1 cebula
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
3 szklanki mleka
7 łyżek mąki pszennej
3 łyżki masła
2 jajka
1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki suszonego oregano
1/2 łyżeczki suszonej bazylii
sól morska
pieprz
oliwa do smażenia


1. Bakłażany i cukinię myjemy i kroimy w plastry o grubości 0,5cm. Bakłażany solimy i odstawiamy na 10-15 minut, jak puszczą sok, płuczemy i osuszamy. Ziemniaki obieramy i również kroimy w plastry o takiej grubości.

2. Pomidory zalewamy wrzątkiem, pozbawiamy skórki i kroimy w drobną kostkę. W podobną kostkę kroimy cebulę.

3. Mleko zagotowujemy (uważajmy, że nie wykipiało) i odstawiamy do lekkiego przestudzenia.

4. Ziemniaki gotujemy do miękkości (ale mają się nie rozwalić) w osolonej wodzie.

5. Smażymy cukinie i bakłażany partiami na oliwie. Odkładamy do odsączenia na papierowym ręczniczku.

6. Na patelni szklimy cebulę i dodajemy mięso, pomidory i natkę pietruszki, przyprawiamy solą i pieprzem. Dusimy na małym ogniu ok. 20-25 minut.

7. W międzyczasie przygotowujemy sos. Rozpuszczamy w rondlu masło i do rozpuszczonego wrzucamy mąkę. Musimy cały czas mieszać, najlepiej trzepaczką, żeby się nie porobiły grudki. Porcjami wlewamy mleko i cały czas mieszamy. Gdy pod wpływem temperatury sos zgęstnieje dodajemy po 1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej, soli morskiej i pieprzu i jeszcze raz mieszamy. Odstawiamy do lekkiego wystudzenia i ubijamy lekko z dwoma jajkami.

8. W naczyniu żaroodpornym układamy najpierw warstwę ziemniaków, posypujemy suszoną bazylią i oregano. Następnie warstwę cukinii, mięso z pomidorami i warstwę bakłażanów. Zalewamy wszystko sosem.

9. Wstawiamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 45 minut.


niedziela, 26 października 2014

Pomidorowo-bazyliowe pieczone ziemniaki

Dopadła mnie jesień. Ile bym nie spała, mam ochotę zawinąć się w kołdrę i pospać jeszcze trochę, najlepiej do wiosny, z małą przerwą na Gwiazdkę i jakiś wyjazd na snowboard. A jakbym się obudziła, to byłoby już coraz cieplej i coraz bardziej zielono. Kusząca perspektywa, nieprawdaż? Żeby nie ulegać pokusie spania zrobiłam wczoraj olbrzymie zakupy, a potem zmieliłam prawie 4 kg, podzieliłam na porcje i zamroziłam. Kupiłam też boczniaki, które oprószyłam mąką, solą morską i czarnym pieprzem, po czym usmażyłam jak kotlety, już całe wieki nie jadłam tak boczniaków i stęskniłam się za nimi. Jako dodatek do nich podałam bardzo fajne ziemniaki pieczone. Na pewno zrobię je jeszcze nieraz, ponieważ będą pasować również np. do mięsa. Pomysł przerobiłam ze starej broszurki Biblioteczki Poradnika Domowego "Tanie gotowanie".


Składniki (na 2 porcje):
2 spore ziemniaki
1 pomidor
1 gałązka świeżej bazylii
1 czubata łyżka jogurtu greckiego
1 żółtko
2 ząbki czosnku
sól morska
pieprz czarny
3 łyżki startego żółtego sera
odrobina masła


1. Ziemniaki dokładnie myjemy i gotujemy w mundurku.

2. Pomidory zalewamy wrzątkiem, a za chwilę zimną wodą i pozbawiamy skórki. Kroimy drobno i mieszamy z porwanymi liśćmi bazylii i jednym ząbkiem czosnku przeciśniętym przez praskę. Doprawiamy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

3. Żółtko lekko ubijamy z jogurtem i mieszamy z drugim ząbkiem czosnku przeciśniętym przez praskę. Również doprawiamy solą i pieprzem.

4. Gdy ziemniaki będą miękkie odcedzamy i odstawiamy aż lekko przestygną. Wtedy kroimy je wzdłuż na pół i z każdej połówki wydrążamy trochę miąższu zostawiając jednak około centymetr od brzegu. Miąższ możemy wykorzystać np. do zupy kremu.

5. Wgłębienia w ziemniakach wypełniamy pomidorami. Układamy w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym masłem. Każdy polewamy porcją żółtka z jogurtem i posypujemy żółtym serem.

6. Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i zapiekamy 20 minut.


sobota, 25 października 2014

Risotto z marynowanymi małżami

Z małżami marynowanymi miałam do czynienia po raz pierwszy, na prośbę Małżona miały się one znaleźć w risotto. I tu zaczął się problem. O ile lubię poeksperymentować w kuchni, to czasem chcę coś ugotować według sztuki. I teraz co ma wartość nadrzędną - to, że risotto wykańcza się masłem i parmezanem, czy to, że w kuchni włoskiej nie powinno się łączyć ryb i owoców morza z parmezanem. W końcu dodałam, ale czy tak powinno być, tego nie wiem. Nam smakowało.


Składniki (na 2 nieduże porcje):
150g ryżu arborio
0,8-1 litr warzywnego bulionu
80-100ml białego wina (u mnie półwytrawne)
1 łodyga selera naciowego
1/2 małej cebuli
łyżka masła
duża garść startego parmezanu
100g marynowanych małży (waga po odsączeniu)
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 duży ząbek czosnku
oliwa
sól morska
czarny pieprz

1. Cebulę, seler i czosnek kroimy bardzo drobno.

2. Bulion podgrzewamy na małym ogniu, żeby stale był ciepły.

3. W dużym rondlu rozgrzewamy dwie łyżki oliwy i na małym ogniu podsmażamy cebulę i seler aż się zeszklą.

4. Zwiększamy ogień do średniego i wsypujemy ryż, lekko solimy. Podgrzewamy 2 minuty cały czas mieszając. Po tym czasie wlewamy wino i nadal mieszamy, aż całe się wchłonie.

5. Wlewamy chochlę bulionu i mieszamy, aż się wchłonie. Powtarzamy tę czynność aż ryż będzie al dente (powinno to zająć około 16-18 minut), w połowie dodajemy również ząbek czosnku.

6. Gdy ryż jest al dente wyłączamy kuchenkę. Dodajemy połowę garści parmezanu, masło, małże i natkę pietruszki. Doprawiamy do smaku świeżo zmielonym czarnym pieprzem i solą morską. Mieszamy i zostawiamy na dwie minuty pod przykryciem, żeby doszło.

7. Na talerzach posypujemy resztą parmezanu (albo nie posypujemy, jeśli wg naszego odczucia nie powinniśmy).


wtorek, 21 października 2014

Jesienne curry z dynią i cukinią

Wprawdzie całkiem niedawno było już jedne jesienne curry na blogu (z bakłażanem), ale jakoś tak mnie naszło znowu. Po pierwsze dlatego, że byłam taka przeziębiona w weekend i katar to jeszcze nie chce przejść, a curry to wiadomo, te wszystkie chili, imbiry i czosnki rozgrzewają.  Po drugie dlatego, że dostałam piękną niepryskaną dynię i tak chodziło za mną coś innego niż zupa. I dobrze, że chodziło, bo jakie dzisiejsze danie było dobre... To na pewno najlepsze curry jakie popełniłam, z tych blogowych i tych co się na blog nie załapały. Jest trochę inne niż to ostatnie. Inspirowałam się tym przepisem i choć zmian pozornie jest dużo, to sposób przyrządzania, przyprawiania i kolejność składników była dla mnie wskazówką.


Składniki (na 2-3 porcje):
250-300g dyni (waga bez skóry i pestek)
250-300g cukinii
2 marchewki
400ml mleczka kokosowego
1 mała czerwona cebula lub 2 szalotki
2-3 ząbki czosnku
kawałek imbiru długości ok. 1,5 cm
2 suszone papryczki chili pozbawione pestek
1/3 łyżeczki pasty galangalowej
sok z 1 limonki
płaska łyżeczka kurkumy
płaska łyżeczka suszonej trawy cytrynowej
płaska łyżeczka cukru
sól
2 liście kaffiru
2 łyżki oleju arachidowego


1. Cebulę, czosnek i imbir obieramy. Wraz z papryczkami dzielimy na mniejsze cząstki. Dodajemy pastę galangalową, kurkumę, sok z limonki, trawę cytrynową i 2 łyżki wody. Blenderujemy na pastę.

2. Obraną marchewkę kroimy w plasterki. Dynię i cukinię kroimy w centymetrową kostkę.

3. W rondlu podgrzewamy olej i pastę. Gdy zaczną się smażyć dodajemy mleko kokosowe, cukier i liście kaffiru. Podgrzewamy aż zabulgocze. Wtedy dodajemy marchew, a po 3 minutach również dynię. Co jakiś czas mieszamy.

4. Gdy zawartość patelni znowu zacznie wrzeć zmniejszamy ogień i przykrywamy. Po 3 minutach dodajemy cukinię. Solimy, mieszamy i przykrywamy znowu.

5. Co jakiś czas mieszamy i sprawdzamy miękkość warzyw. Gdy zmiękną curry jest gotowe. Podajemy z ryżem.


A przepis jest festiwalowy:


sobota, 11 października 2014

Brokuły z pomidorowym dressingiem

POLSKA 2 - NIEMCY 0
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

A kulinarnie zapraszam na fajny dodatek do mięs i ryb, znacznie lepszy niż by się podało z bułką tartą. Fasolka w tej wersji też pewnie będzie dobra. Przepis od Jamiego z "30 minut w kuchni".


Składniki (na 2-3 porcje):
1 średni brokuł
2 podłużne pomidory (u mnie żółte)
1 ząbek czosnku
1/4 czerwonej cebuli
1/2 cytryny
1 łyżka oliwy z oliwek
sól morska
pieprz czarny
cukier

1. Brokuł myjemy i dzielimy na różyczki. Gotujemy w osolonej i lekko osłodzonej wodzie do miękkości (ale mają się nie rozgotować).

2. Na tarce o drobnych oczkach ścieramy cebulę. Pomidory kroimy wzdłuż na pół i również ścieramy na tarce, skórkę wyrzucamy. 

3. Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę, sok z pół cytryny i oliwę z oliwek. Przyprawiamy solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem i mieszamy.

4. Odcedzone brokuły polewamy pomidorowym dressingiem.


niedziela, 5 października 2014

Curry z bakłażana

Ha, rozpoczęliśmy nowy semestr taneczny, widać to po tym, że częstotliwość postów na blogu jest nieco mizerna. Trzeba się na nowo wdrożyć w rytm dostosowywania się do kursów, nie wszystkie wieczory są wolne, wtedy gdy mam dancehall to obowiązkowo jem w pracy i tam takie inne ustalenia. Mam wrażenie, że jak zaczyna się nowy semestr to potrzeba ze dwa tygodnie, żeby wszystko pogodzić :) W tym roku zaczęliśmy nowy kurs (nie to, żebyśmy ze starego zrezygnowali) - West Coast Swing. Dziś byliśmy na pierwszych zajęciach. Podoba nam się :) Jest to taniec, gdzie jest dużo improwizacji i Małżon już się nie może doczekać aż poznamy jeszcze kilka figur, żeby już z nich zacząć kombinować :)

A na blogu danie sprzed tygodnia, tylko jakoś go nie opublikowałam. Jest to zmieniona wersja przepisu z bbcgoodfood.com. Pierwsze kęsy jakoś mnie nie przekonały, ale im dłużej jadłam, tym bardziej mi smakowało. No i pod koniec to już danie było nieziemskie :)


Składniki (na 4-5 porcji):
3 średnie bakłażany
1 cebula czerwona
1 cebula biała
puszka mleka kokosowego (400ml)
400ml bulionu warzywnego
6 ząbków czosnku
2 papryczki chili
kawałek imbiru (ok. 2cm)
1 limonka
1/2 cytryny
3 płaskie łyżeczki kurkumy
1,5 płaskiej łyżeczki sproszkowanego chili
1 łyżka brązowego cukru
1,5 łyżki sosu ostrygowego
oliwa do smażenia
sól
kilka listków kolendry do posypania

1. Bakłażany kroimy w poprzek na pół i wzdłuż na ósemki. Lekko solimy i odkładamy na chwilę. Gdy puszczą sok płuczemy i suszymy papierowymi ręczniczkami. Posypujemy je kurkumą i sproszkowanym chili.

2. Obrane ząbki czosnku, sok z limonki i cytryny, obrany imbir i papryczki pozbawione pestek blendujemy na pastę. Cebule obieramy i kroimy w centymetrową kostkę.

3. Na oliwie podsmażamy chwilę bakłażany, najlepiej zrobić to partiami. Mają trochę zmięknąć, ale się nie rozwalić. 

4. W rondlu podgrzewamy przygotowaną wcześniej pastę i cebulę przez kilka minut. Następnie wrzucamy bakłażany, zalewamy mlekiem kokosowym i bulionem, dodajemy sos ostrygowy i mieszamy. 

5. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy 15-20 minut, od czasu do czasu mieszając. Jeśli jest za mało pikantne, możemy dorzucić sproszkowanego chili. Podajemy z ryżem.


niedziela, 28 września 2014

Muffinki z gruszkami i kandyzowanym imbirem

Piękny słoneczny weekend za nami. Może to było już nawet zakończenie sezonu motocyklowego. A na pewno to był ostatni motocyklowy wypad całoweekendowy tej jesieni. Do ostatniej chwili wahaliśmy się, czy wyjechać motocyklem, czy autem, bo to już tak zimno i coraz wcześniej robi się ciemno. No i w piątek nas trochę pomoczyło po drodze. Trochę już jesiennie, trochę jeszcze ładnie, trzeba łapać te ładne chwile i jeszcze się nasiedzieć na świeżym powietrzu. W zeszłym tygodniu też chłonęliśmy pogody ile się da, u Przyjaciół na wsi. Przywiozłam od nich reklamówkę gruszek. Chciałam z nich zrobić kompot, dżem brzoskwiniowo-gruszkowy, mus gruszkowy, szarlotkę tylko że z gruszkami i muffinki. Na wszystko czasu nie ma. Internet podpowiedział mi kilka interesujących przepisów i wygrał ten z bloga Moja Mała Kuchnia. Kiedyś moja kuzynka podarowała mi opakowanie kandyzowanego imbiru, tylko jakoś nie miałam pomysłu na jego użycie. Teraz mogłam użyć dwóch podarowanych mi składników w jednych muffinkach. Pewnie dlatego był tak smaczne, gdzieś się zaplątał taki składnik - życzliwość bliskich osób :) 


Składniki (na 12 muffinek)
5 niedużych gruszek (jak duże to 2-3)
10 kawałków kandyzowanego imbiru (ok. 50g)
2 jajka
3/4 szklanki mleka
1/3 szklanki oleju
1 i 3/4 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
1 płaska łyżka cukru waniliowego
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

1. Gruszki obieramy, wykrawamy gniazda nasienne i kroimy w niedużą kostkę (o boku ok.0,5 cm). Imbir kroimy bardzo drobno.

2. W jednej misce mieszamy łyżką składniki suche, gruszki i imbir. W drugiej misce mieszamy składniki mokre.

3. Dodajemy mokre do suchych i mieszamy łyżką, żadne tam dokładne mieszanie mikserem, tylko żeby składniki się połączyły.

4. Formę do muffinów wykładamy papilotkami. Do każdej nakładamy masę do 3/4 wysokości. Wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 25 minut. Moim tak naprawdę wystarczyły 23 minuty, trzeba patrzeć, żeby nie zrumieniły się za bardzo.


sobota, 20 września 2014

Dyniowa zupa-krem z kuleczkami mięsnymi i wędzonym twarogiem

Dotrwałam do weekendu i jakoś minął ten najcięższy, bo pourlopowy tydzień. Jak trudno wraca się do pracy wie każdy, kto choć raz pojechał na dwutygodniowy urlop. Głowa jeszcze wciąż gdzieś w innym klimacie, w tamtych widokach, smakach, zapachach... Również jakoś nagle ciężko się przyzwyczaić, że niektórych rzeczy nie mogę kupić w sklepie obok. Za to stęskniłam się za ciemnym chlebem na zakwasie z pobliskiej piekarni (bo swojego jakoś po urlopie nie chciało mi się zrobić). Za moją kuchnią też się stęskniłam. No i wróciłam akurat na sezon dyniowy. Złote bańki kuszą z każdego stoiska warzywnego. A że zgodnie z Małżonem stwierdziliśmy, że na wakacjach za mało zup jedliśmy, to wybór był prosty - zupa dyniowa. 

Inspiracja z tego przepisu z bloga Belgia od kuchni.


Składniki (na 6 talerzy):
800g dyni (waga po obraniu i wycięciu pestek)
puszka krojonych pomidorów
1 por (tylko biała część)
2 średnie cebule
400-500g mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
jajko
1 płaska łyżeczka suszonego tymianku
1 płaska łyżeczka ekologicznej przyprawy do zup
1 płaska łyżeczka suszonej natki pietruszki
1 płaska łyżeczka mielonej ostrej papryki
1/2 płaskiej łyżeczki suszonego rozmarynu
kilka kropel maggi
1 łyżka masła
2 łyżki oliwy z oliwek
olej
sól morska
pieprz czarny
wędzony twaróg


1. Warzywa myjemy i obieramy. Pora i cebulę kroimy w plasterki, dynię w kostkę.

2. W garnku rozgrzewamy masło i oliwę, wrzucamy cebulę i por, podgrzewamy mieszając aż się zeszklą.

3. Dodajemy dynię i podgrzewamy jeszcze 5 minut stale mieszając. Wlewamy 800ml wrzątku, przykrywamy i dusimy na małym ogniu 15 minut.

4. W międzyczasie przygotowujemy mielone - mieszamy mięso z jajkiem, rozmarynem, pietruszką, połową mielonej papryki, solą i pieprzem. Formujemy małe (średnica 2 cm) kuleczki i smażymy do zrumienienia się na oleju.

5. Do dyni dodajemy puszkę pomidorów, tymianek, ekologiczną przyprawę do zup, 1/2 łyżeczki mielonej papryki i kilka kropel maggi. Przyprawiamy solą i pieprzem. Podgrzewamy jeszcze 15 minut pod przykryciem.

6. Zupę miksujemy blenderem na gładką masę. Na talerzu dodajemy do niej mięsne kulki i posypujemy wędzonym pokruszonym twarogiem.


Przepis zgłaszam do akcji:

Dynia na słodko i słono

wtorek, 16 września 2014

Prosciutto e melone czyli melon w szynce parmeńskiej

Moja ostatnia długa nieobecność na blogu spowodowana była urlopem. Podróżowaliśmy motocyklem po Włoszech odwiedzając Południowy Tyrol i Toskanię, a wracając przez Bolonię i Wenecję. Zwyczajowo piszę po powrotach różne posty o kulinariach, tym razem jednak zapraszam na na fotki wystawione na fejsbukowym profilu bloga. To tylko część kulinarnych doznań, bo niestety często jedzenie wyglądało tak pysznie, że rzucałam się na nie zapominając o fotce. Niemniej jednak to co się załapało, jest swoistą opowieścią o jedzeniu. Wybierając się do Włoch myśleliśmy również o samodzielnym przygotowaniu jakichś posiłków z lokalnych produktów, ale ponieważ oboje z Małżonem uwielbiamy zwiedzać i na to poświęciliśmy większość czasu, skończyło się na prostych przekąskach. Dziś ta z pierwszego śniadania w Toskanii.


Składniki:
kilka plastrów szynki parmeńskiej (lub innej szynki dojrzewającej)
miodowy melon (lub inny)


1. Jedziemy do Toskanii.

2. Pierwszego wieczoru, zaraz po przyjeździe idziemy do knajpy i zamawiamy pyszne spaghetti. Mimo, że smakuje nam nasze jedzenie, to z zazdrością patrzymy na faceta z sąsiedniego stolika raczącego się melonem w szynce parmeńskiej. Mówimy o tym Małżonowi (jak go nie mamy, to wydłuża się czas przygotowania przekąski, bo najpierw musimy go znaleźć).

3. Rano Małżon idzie do sklepu i kupuje nam kilka plastrów szynki parmeńskiej i najbardziej miodowego melona jaki był dostępny.

4. Przekrawamy melona na pół i wybieramy pestki. Kroimy na tyle podłużnych, półksiężycowatych kawałków ile mamy plasterków. Obieramy każdy i owijamy w plaster szynki parmeńskiej. Układamy na talerzu (można schłodzić wcześniej) i jemy z najwyższym zadowoleniem.



czwartek, 28 sierpnia 2014

Pełnoziarniste penne z bakłażanem, kozim serem i świeżymi pomidorami

Aaaargh, wyładowały mi się akumulatorki do aparatu. Oba. Naraz. Akurat jak makaron stanął na stole pyszny i gotowy do sfotografowania. Mniejszy zapasowy aparacik wziął się zepsuł jakiś czas temu. Komórką nie wyjdzie. Co robić? Jak żyć??? Wrzuciłam baterię do ładowania. Zjadłam mini porcję makaronu, nałożyłam drugą normalną, w tym czasie bateria naciągnęła się i zrobiła 3 fotki w tym jedną rozmazaną, po czym musiała iść znów do ładowania. Ale przynajmniej mam makaron do akcji. I w dodatku jest pyszny. Na pewno jeden z lepszych na tym blogu. Inspirowane przepisem z bbcgoodfood.com, podaję z moimi zmianami.


Składniki (na 3 porcje):
200g pełnoziarnistego penne
1 średni bakłażan
4 pomidory
120g sera koziego sałatkowego
3 łyżki oliwy z oliwek
3 gałązki świeżej bazylii
4 szalotki
2 ząbki czosnku
szczypta (mniej niż 1/4 łyżeczki) brązowego cukru
sól morska
pieprz czarny

1. Bakłażan myjemy, kroimy w plastry grubości około centymetra, solimy i odkładamy na chwilę.

2. Ser kroimy w centymetrową kostkę, obrane szalotki w ćwiartki, ząbki czosnku w cienkie plasterki. Pomidory sparzamy, pozbawiamy skórki i również kroimy w kostkę o boku ok. 1,5 cm.

3. Bakłażany płuczemy z soku, który puściły, suszymy papierowymi ręczniczkami i kroimy w podłużne paseczki o szerokości 1cm.

4. Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu.

5. Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy do niej szalotki. Gdy zaczną się szklić dodajemy bakłażan i czosnek. Podgrzewamy na średnim ogniu 2-3 minuty stale mieszając.

6. Dodajemy pomidory, doprawiamy solą, cukrem i pieprzem. Podgrzewamy mieszając jeszcze 5 minut. Nie trzymamy dłużej, bo nie chodzi o to, żeby pomidory się rozpadły i zrobiły sos pomidorowy.

7. Zdejmujemy z ognia, dorzucamy ser kozi i porwane listki bazylii. Ostatni raz mieszamy i podajemy z pełnoziarnistymi penne.


Przepis zgłaszam do akcji:

Warzywa psiankowate 2014
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...