niedziela, 29 listopada 2015

Cukinia faszerowana szpinakiem i kurczakiem

Prawdopodobnie zaczęła się już przedświąteczna gorączka w marketach. Mówię prawdopodobnie, bo sama od kilku dni zahaczam co najwyżej o warzywniak, ale Małżon wczoraj spędził dwie godziny usiłując kupić dosłownie kilka produktów i wrócił z wiadomością, że właśnie się zaczęło. Będę teraz omijać duże sklepy wielkim łukiem :) Bodajże dwa lata temu robiłam to tak skutecznie, że dopiero tydzień przed Gwiazdką usłyszałam "Last Christmas". Ciekawe czy da się przetrwać totalnie cały grudzień nie słysząc tego ani razu :D Powinny być za to specjalne medale.

Specjalny medal należy się też tej cukinii. Faszerowałam ją już pieczarkami (kilk) i kukurydzą (klik), ale żadna z nich nie była tak pyszna jak odsłona ze szpinakiem.


Składniki (na 2 duże porcje lub 4 mniejsze, wtedy warto podać jakieś surówki i może pieczone ziemniaczki):
2 średnie cukinie
1 mała, pojedyncza pierś z kurczaka
150g mrożonego szpinaku w liściach
4-6 suszonych pomidorów
125g mozzarelli
2 szalotki
2 ząbki czosnku
1/3 łyżeczki pieprzu cayenne
oregano
papryka słodka
sól
pieprz
oliwa do smażenia

1. Szalotki i czosnek obieramy i siekamy bardzo drobno. Kurczaka kroimy w kostkę o boku 0,5-1cm, pomidory z puszki kroimy w paseczki.

2. Rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy i wrzucamy szalotki i czosnek. Gdy cebula zacznie się szklić dodajemy kurczaka i posypujemy pieprzem cayenne, często mieszamy.

3. Gdy kurczak przestanie być surowy dodajemy szpinak (nie trzeba rozmrażać). Zmniejszamy ogień i podgrzewamy do rozmrożenia się szpinaku. Doprawiamy solą i pieprzem. Po wyłączeniu ognia dodajemy jeszcze suszone pomidory i wszystko mieszamy.

4. Cukinie przekrawamy wzdłuż na pół. Wydrążamy miąższ (ja robię to łyżką do lodów), możemy go potem zużyć np. do zupy warzywnej lub zupy-kemu.

5. Wydrążone cukinie napełniamy masą szpinakową. Blachę wykładamy folią aluminiową, na folii układamy cukinie i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 15 minut.


6. W tym czasie mozzarellę kroimy w dość drobną kostkę. Po tych 15 minutach posypujemy cukinie mozzarellą, oregano i suszoną papryką, po czym wkładamy jeszcze na 10 minut do piekarnika. Po tym czasie wyciągamy i podajemy od razu.


środa, 25 listopada 2015

Ślimaczki z rodzynkami

Pieczenie czegokolwiek słodkiego u mnie w domu, zazwyczaj kończy się pytaniem Małżona, czemu to nie jest tarta kajmakowa (przepis tu). Czasami jest to zniechęcające, ale ja się łatwo nie zrażam, więc uparcie próbuję różne nowe wypieki, no bo przecież muszę rozwijać również umiejętności cukiernicze. Poza tym umówmy się, mój mały blog też lubi pokazywać słodkości, przynajmniej od czasu do czasu. W każdym razie tym razem dobrze, że postawiłam na swoim, bo ślimaczki zyskały uznanie w oczach Małżona ("no od czasu do czasu mogą być zamiast tarty"). 

Przepis lekko dostosowany z książki "Ciasta i torty" pod redakcją A.Wolter.


Składniki (wyszło mi 20 ciastek):
250g chudego twarogu
250g zimnego masła + jedna łyżka
250g mąki pszennej (u mnie typ 500)
1/2 łyżki cukru waniliowego
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100g rodzynek
25g zmielonych orzechów laskowych
25g zmielonych orzechów włoskich
1 łyżeczka mielonego cynamonu
50g cukru
150g cukru pudru
1-3 łyżki soku z cytryny

1. 250g zimnego masła kroimy na kawałki. Dodajemy do niego twaróg, cukier waniliowy, mąkę, sól i proszek do pieczenia. Najpierw wyrabiamy robotem (częścią z hakiem), a potem jeszcze wyrabiamy ręcznie przez kilka minut na jednolitą masę. Zawijamy w folię spożywczą i odkładamy na godzinę do lodówki.

2. Łyżkę masła roztapiamy w garnuszku i odstawiamy do przestygnięcia.

3. Ciasto rozwałkowujemy na podsypanej mąką stolnicy w prostokąt o bokach około 40x60cm. Powinno być grube mniej więcej na 0,5 cm.

4. Smarujemy powierzchnię ciasta roztopionym masłem.

5. Mielone orzechy, rodzynki, cukier i cynamon mieszamy razem i wysypujemy to na ciasto posmarowane masłem.

6. Zawijamy ciasto wzdłuż krótszego boku (odkleić musimy dłuższy bok).

7. Blachę wykładamy papierem. Duży nóż maczamy w zimnej wodzie i odkrawamy plastry o grubości około 1-1,5 cm. Każdy wykładamy na blasze. Dwa skrajne ślimaki wyjdą mniej foremne.

8. Wkładamy ciastka do piekarnika nagrzanego do 200 stopni, pieczemy 25-30 minut. Mają się zrumienić.

9. Cukier puder mieszamy z sokiem z cytryny - sok dodajemy powoli, tak żeby widzieć ile go jeszcze potrzeba.

10. Ciepłe, ale już nie gorące ślimaki lukrujemy i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.


wtorek, 17 listopada 2015

Pesto z karczocha

W zeszłym roku podczas wakacji kupiłam w Bolonii malusi słoiczek pesto z karczocha. Dla niewtajemniczonych - byliśmy z Małżonem jednym motocyklem i dlatego słoiczek musiał być malusi. Pesto było pyszne i oczywiście żal mi było, że porcja nie była większa. Spisałam z etykietki co tam było. Kilka tygodni temu zachciało mi się znowu tego pesto, a do Bolonii jakoś się nie wybieramy w najbliższej przyszłości. Poeksperymentowałam z proporcjami i wyszło prawie identyczne. I tym razem większy słoik (taki jak na zdjęciu). Jeszcze potrzymałam to pesto w lodówce trochę czasu i mogę powiedzieć, że kilka tygodni spokojnie w lodówce Wam wytrzyma. Warunek: musi być zalane oliwą (nie wystawać ponad) i postawione na najwyższej półce w lodówce, na niższych oliwa pod wpływem niższej temperatury może zmienić konsystencję.


Składniki:
150g marynowanych karczochów (waga bez zalewy)
3/4 łyżki octu balsamicznego
suszone oregano
sól morska
oliwa z oliwek

1. Karczochy odsączamy z oliwy i blenderujemy z octem balsamicznym i łyżką oliwy z oliwek. Dodajemy sól morską i oregano wg uznania - ja dodałam soli dosłownie szczyptę a oregano ok. 1/3 płaskiej łyżeczki. Możecie zrobić zupełnie gładkie pesto, ja jednak lubię tak, aby drobinki tego, z czego jest zrobione były widoczne.

2. Pesto przekładamy do czystego i wyparzonego słoiczka. Zalewamy oliwą z oliwek na jakieś 2-3 mm ponad pesto. Odstawiamy do lodówki.

sobota, 14 listopada 2015

Marokańskie klopsiki

Wczoraj zrobiłam marokańskie klopsiki na obiad i wprawiło mnie to w samozachwyt. Jadłam i głośno wychwalałam swoje własne jedzenie. Nie mogłam się powstrzymać, takie to było pyszne. Sprzątając po obiedzie włączyłam sobie telewizor, a tam gotował Karol Okrasa. Dobra, zimny prysznic, są tacy co lepiej gotują. Skończyłam z samochwalstwem od razu. Nawet po swoim obiedzie dałabym radę spokojnie wciągnąć jego zupę dyniową. 

Sugerowałam się przepisem z "Kulinarne wyprawy Jamiego", podaję moją wersję. 


Składniki:
500g mięsa mielonego wołowego
3 szalotki
kawałek imbiru wielkości kciuka
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
1/2 łyżeczki słodkiej mielonej papryki
1 łyżeczka suszonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
kilka pomidorków koktajlowych
sos chili (miałam srirachę, geograficznie powinna być harissa)
jogurt grecki
rukola
oliwa do smażenia
sól morska
pieprz czarny
4 pity lub arabskie chlebki do nadziewania


1. Jedną szalotkę oraz imbir obieramy i drobno ścieramy. Dodajemy do mięsa wraz z mielonymi paprykami, kminem rzymskim i kolendrą. Przyprawiamy solą i pieprzem. 

2. Masę dokładnie mieszamy i formujemy z niej 20 kulek. Przykrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki przynajmniej na 30 minut (ja swoje klopsiki trzymałam w lodówce przez noc).

3. Klopsiki smażymy z każdej strony na patelni - w sumie 7 minut. W tym czasie podgrzewamy chlebki. Pozostałe szalotki kroimy na bardzo cieniutkie plasterki, a pomidorki w połówki.

4. Do każdego chlebka kładziemy ostry sos i jogurt (Małżon nie lubi ostrego i włożył ajwar, też się dobrze sprawdził). Wkładamy rukolę, klopsiki, pomidorki i plastry szalotki. Możemy dodać jeszcze trochę sosu. 

Ja postawiłam wszystkie składniki na stole i każdy sam decydował ile sosu, warzyw i mięsa sobie włożyć.


środa, 11 listopada 2015

Aloo mattar

Dzisiaj muszę wpis zacząć od pochwalenia Małżona - pobiegł w Biegu Niepodległości na 10km i zrobił czas poniżej godziny. Poszłam pokibicować i muszę powiedzieć, że cała impreza bardzo mi się podobała. Taka idea świętowania jest mi bliższa niż niektóre alternatywne "spacery". Po biegu poszliśmy ze znajomymi na pyszne jedzenie meksykańskie, więc aspekt kulinarny i towarzyski też był - pełnia szczęścia.

Zamiast meksykańskiego, ja pokażę dziś jedzonko indyjskie, które przygotowałam w zeszłym tygodniu, gdy byłam mocno przeziębiona. Pyszne i rozgrzewające - idealne na tą porę roku. Zarazem jednak lekkie - bo warzywne. Korzystałam z tego przepisu, dostosowałam go jednak do tego co miałam w domu, no i do tego, żeby stanowił cały obiad, a nie dodatek do innego dania.


Składniki (na 2 porcje):
800g ziemniaków
3/4 szklanki mrożonego groszku
1 średnia cebula
2cm świeżego imbiru
1 suszona papryczka chili
2 czubate łyżeczki koncentratu pomidorowego
2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki mielonej kurkumy
1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
1 łyżka świeżych listków kolendry
3-4 łyżki oleju
sól morska
pieprz czarny

1. Cebulę i imbir obieramy i drobno siekamy. Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę o boku około 1-1,5cm.

2. W rondlu rozgrzewamy olej i podgrzewamy imbir i cebulę. Gdy cebula się zeszkli dodajemy kurkumę, pieprz cayenne, kmin i cynamon. Mieszając smażymy 1 minutę.

3. Dodajemy ziemniaki i całą suszoną papryczkę chili. Mieszając smażymy 3 minuty. Dodajemy koncentrat pomidorowy i wlewamy szklankę wody. Doprawiamy solą morską i pieprzem. Przykrywamy i dusimy na małym ogniu 10 minut. Często mieszamy. 

4. Wrzucamy groszek i dusimy kolejne 15 minut albo do miękkości ziemniaków.

5. Przed podaniem usuwamy papryczkę chili. Podajemy posypane listkami kolendry.


sobota, 7 listopada 2015

Bruschetta z pomidorami

Przygotowanie bruschetty w zasadzie jest banalnie łatwe. Jakby na to nie spojrzeć, jest to kanapka z pomidorem. Oczywiście musiałam sobie skomplikować sprawę. Przeczytałam jak się ją robi w jednym źródle toskańskim i jednym umbryjskim. I się zaczęło. W tym umbryjskim miałam nie dodawać żadnych ziół, miał być smak pomidora. Nie powinnam też posiekanych pomidorów wkładać do lodówki, zostawić za to gdzieś na słońcu, gdzie jeszcze puściłyby sok i jeszcze bardziej wydobyty by został smak pomidora. W końcu jednak postanowiłam zaufać Giulii Scarpaleggii - w Toskanii byłam i wiem, że tam dobrze gotują, może w Umbrii gotują jednak ciut gorzej? Kupiłam więc najładniejsze pomidory jakie w połowie października można jeszcze dostać w moim warzywniaku (tak, tak bardzo jestem nie na bieżąco z wpisami), koniecznie w kilku gatunkach, bo tak przeczytałam w "Kocham Toskanię". Gdy otwieram tą książkę, to wystarczy spojrzenie na jakiekolwiek zdjęcie, przeczytanie kawałka tekstu i już, teraz, natychmiast chciałabym jechać do Toskanii. Pachnie nią z kartek.


Składniki (na 6-8 kanapek):
0,5 kg pomidorów (u mnie jeden malinowy, duża garść pomidorków cherry, jeden taki bardzo ciemny)
3 gałązki bazylii
sól morska
pieprz czarny
oliwa
ząbek czosnku
6-8 kromek chleba

1. Pomidory myjemy, pozbawiamy pestek i kroimy w kostkę. Ząbek czosnku zgniatamy płaską częścią noża, ale nie siekamy go. Bazylię myjemy i siekamy.

2. Pomidory wrzucamy do miski, przyprawiamy solą, świeżo mielonym pieprzem i łyżką oliwy. Wrzucamy bazylię i ząbek czosnku. Wszystko mieszamy, przykrywamy szczelnie i wstawiamy na kilka godzin do lodówki.

3. Chleb opiekamy na grillu lub suchej patelni. Nakładamy na każdą kromkę porcję pomidorów (bez czosnku) i polewamy jeszcze oliwą. 


czwartek, 29 października 2015

Rolada schabowa ze szpinakiem

Nawet nie zliczę ile już podczas prowadzenia tego bloga było pierwszych rzeczy w kuchni. Pierwsze bułki. Pierwszy chleb na zakwasie. Pierwsze pierogi. Wciąż jestem przed pierwszym tortem. Fantastyczne jest to, że blog przymusza do rozwijania się. W ostatni weekend pierwszy raz rozcinałam schab w jeden cały płat mięsa, by go potem zwinąć jak roladę. Nie wyszło idealnie. Wyszło krzywo. Miejscami za grubo. A potem podczas pieczenia szpinak wylazł trochę z jednej strony. Ale i tak miałam frajdę. A efekt smaczny :) Świetnie pasuje np. z ajwarem. Zapraszam więc na pierwszą roladę :)

Inspiracja z Biblioteki Poradnika Domowego. Podaję swoje proporcje.


Składniki (na 4 porcje):
700-750g schabu bez kości
150 mrożonego szpinaku
1 nieduża marchew
2 ząbki czosnku
1 czubata łyżeczka masła
sól
pieprz
olej
2 łyżki białego wina

1. Schab rozcinamy w jeden prostokąt o grubości około 1cm. Lekko rozbijamy. Nacieramy rozciętym ząbkiem czosnku, solą i pieprzem. Odstawiamy na pół godziny do lodówki.

2. W rondlu rozgrzewamy masło i rozmrażamy szpinak. Przesmażamy go z posiekanym ząbkiem czosnku.

3. Marchew obieramy i kroimy w drobną kostkę.

4. Płat schabu rozkładamy na płasko. Rozsmarowujemy na nim szpinak i rozrzucamy marchew. Zwijamy ciasno w roladę i związujemy sznurkiem.

5. Na patelni rozgrzewamy olej i obsmażamy schab z każdej strony. Następnie schab przekładamy do rękawa. Wlewamy do rękawa 2 łyżki białego wina i 2 łyżki wody. Spinamy rękaw z obu stron.

6. Schab w rękawie wkładamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 50 minut. Po tym czasie rozcinamy rękaw i dopiekamy jeszcze kilka minut, tak by góra się zrumieniła.


niedziela, 25 października 2015

Tost z jajecznicą i łososiem

Uwielbiam weekendowe śniadania gdy nigdzie nie wyjeżdżamy. Czasami robimy sobie "wystawne śniadanie". Wystawne śniadanie polega na tym, że wystawiamy to co jest w lodówce. Każdy wtedy je to, na co ma ochotę. Oczywiście czasem robimy też sobie coś wspólnego, albo któreś chce zrobić drugiemu jakąś przyjemność i coś tam kombinuje śniadaniowego. Wczoraj właśnie zrobiłam tosty specjalnie dla Małżona, który wprost przepada za łososiem. Nie powiem, mi też bardzo smakowały. Będziemy takie robić częściej. Jedynie problem jest taki - można zrobić więcej jajecznicy i wtedy okazalej wygląda, ale gorzej się je, lub też mniej jajecznicy na rzecz wygody jedzenia. 


Składniki (na 2 tosty):
2 kromki chleba tostowego
2 liście sałaty
4 jajka
2 duże plasterki łososia wędzonego
koperek (u mnie suszony, bo nie miałam świeżego pod ręką)
2 półplasterki cytryny
masło
sól
pieprz

1. Z jajek smażymy na maśle jajecznicę. Przyprawiamy solą i pieprzem wg uznania.

2. Tosty przypiekamy na suchej patelni lub w tosterze. 

3. Gorące tosty smarujemy masłem, układamy po liściu sałaty i nakładamy jajecznicę. Na jajecznicy kładziemy duży plaster łososia. Posypujemy koperkiem i podajemy z połówką plasterka cytryny.


czwartek, 15 października 2015

Tarta z dynią

Ostatnio zrobiłam sobie weekend z celebrytami. Obiad z Gordonkiem, a wypieki z Jamiem. Padło na tartę dyniową. Ja dynię dla swojej kuchni odkryłam dość późno, a na słodko to dopiero moja pierwsza odsłona. Na pewno nie ostatnia. Nadzienie dyniowe wyszło prawie jak budyń dyniowy, rewelacyjne. Jedynie nie chciało się ściąć. Jamie w swojej książce napisał 160 stopni, przez 30 minut, po tym czasie i w tej temperaturze to mogłam tylko pogrążyć się w otchłani rozpaczy, bo nadzienie wciąż było płynne, a miało być jedynie trochę galaretowate! Przestawienie na 170 stopni na kolejne 15 minut uratowało i mój nastrój i tartę. A, jeszcze muszę dodać, że trochę za dużo nadzienia z tych Jamie'owych proporcji mi wyszło, ale warto resztę wlać w kokilki, upiec razem z tartą i zajadać. Nic z tych pyszności nie powinno się zmarnować!


Składniki:
250 mąki pszennej (u mnie typ 500) + trochę do podsypywania
50g cukru pudru
125 zimnego masła
500g dyni (waga bez skórki i pestek)
3 jajka
500ml mleka + 2 łyżki
200g cukru trzcinowego
1 laska wanilii
oliwa do natłuszczenia formy


1. Mąkę i cukier puder przesiewamy do miski. Masło kroimy w kosteczkę i dodajemy do mąki. Zagniatamy to dłońmi aż powstaną okruchy. Wtedy dodajemy 2 łyżki mleka i jedno jajko. Zagniatamy około 5 minut.

2. Mąką lekko oprószamy blat lub stolnicę, kładziemy ciasto uformowane w kulę i spłaszczamy na gruby, okrągły placek. Z góry również posypujemy lekko mąką. Zawijamy w folię spożywczą i kładziemy do lodówki na 30 minut.

3. Formę do tarty natłuszczamy oliwą. Mąką posypujemy blat i wałek, wyjmujemy ciasto z lodówki i wałkujemy na grubość około 0,5 cm. Przekładamy do formy dociskając do ścianek. Dno ciasta nakłuwamy kilka razy widelcem, całość owijamy jeszcze raz folią spożywczą i kładziemy do zamrażarki na 30 minut.

4. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Wymrożone ciasto wykładamy papierem do pieczenia i wypełniamy ryżem (surowym). Wkładamy do piekarnika na 10 minut.

5. Po tym czasie delikatnie wyjmujemy papier i pieczemy tartę jeszcze przez 10 minut. Ma być wypieczona i chrupiąca jak herbatnik. Po tym czasie zostawiamy do wystudzenia.

6. Miąższ dyni kroimy w kostkę o boku 2 cm. Do garnka wkładamy dynię, mleko i cukier trzcinowy. Laskę wanilii kroimy wzdłuż na pół , wydłubujemy ziarenka i wszystko dodajemy do dyni. Wstawiamy na średni ogień i mieszamy cały czas, żeby nie przywierało.

7. Gdy mleko zacznie wrzeć, zmniejszamy ogień. Gotujemy 15 minut na wolnym ogniu i od czasu do czasu mieszamy, a potem jeszcze przez 15 minut pod uchyloną pokrywką. 

8. Wyciągamy laskę wanilii, a resztę miksujemy blenderem na gładką masę. Zostawiamy do ostudzenia. Ubijamy dwa jajka, dodajemy do zimnej masy i jeszcze raz miksujemy. 

9. Taką masą wypełniamy spód do tarty. Pieczemy na pewno nie w 160 stopniach bo nie wyjdzie (patrz wstęp). Sugeruję od razu nastawić na 170 stopni i wtedy 30 minut powinno wystarczyć. Podajemy po ostygnięciu.


niedziela, 11 października 2015

Polędwiczki z dorsza z soczewicą i ziemniakami

Choć zapytana o ulubionego kucharza z miejsca wymienię inne nazwisko, to już gdyby ktoś spytał o kucharza, który wywołuje u mnie największy wachlarz emocji, to odpowiedź może być tylko jedna - Gordon Ramsey. Wielokrotnie oglądając go w akcji marudziłam potem Małżonowi - "ja nie umiem gotować!". Kuchenna załamka murowana. Innym razem dopingowało mnie to do perfekcji - "u niego nawet jajecznica wygląda niesamowicie". Kiedy zaś dostałam (na własne życzenie zresztą) od Mamy książkę Gordonka, jak pieszczotliwie o nim mówię opowiadając coś Małżonowi, to nie mogłam się zdobyć na gotowanie z jego przepisów, może wyda się to dziwne, ale zwyczajnie nabrałam takiego respektu, że oglądałam tylko zdjęcia i przepisy, ale na tym się skończyło. W końcu wczoraj nadszedł ten dzień i ugotowałam obiad z Gordonkiem. Dostałoby mi się, bo rozwaliłam dorsza. Nie zrobiłam też klasycznego sosu vinegrette tak jak to on poleca (gdzie mam dostać ocet cherry???). W sumie miejscami ułatwiałam sobie życie albo proporcje dostosowywałam pod siebie. Ale i tak wyszło mega. Ciekawe połączenie smaków. Małżon przebolał nawet soczewicę ("soczewica szału nie robi, ale w tym zestawieniu to nawet pasuje"). Po oryginał zajrzyjcie do "Szef kuchni na każdą porę roku", poniżej moja wersja.


Składniki (na 2 porcje):
2 polędwiczki z dorsza
450g ziemniaków
50g zielonej soczewicy
1 mała marchewka
1 gałązka selera naciowego
mały kawałek cebuli
1 czubata łyżeczka kaparów
1 szalotka
1 czubata łyżka posiekanego szczypiorku
3 łyżki oliwy z oliwek
3/4 łyżki octu z białego wina
1/3 płaskiej łyżeczki musztardy
1 łyżeczka masła
3 łyżki oliwy do smażenia
sól morska
pieprz czarny

1. Polędwiczki z dorsza myjemy, osuszamy i lekko solimy.

2. Kapary płuczemy i zostawiamy do osuszenia. Szalotkę drobno kroimy.

3. Ziemniaki wkładamy do wrzącej wody w mundurkach i gotujemy 12 minut. Po tym czasie obieramy, kroimy w centymetrową kostkę, mieszamy z łyżką oliwy z oliwek i rozrzucamy na płaskim talerzu do przestudzenia. Posypujemy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

4. Soczewicę zalewamy zimną wodą wraz z obraną marchewką, kawałkiem cebuli i gałązką selera naciowego. Gdy zacznie się gotować zmniejszamy ogień i gotujemy 15 minut. Po tym czasie wyrzucamy marchew, seler i cebulę, odcedzamy i również rozrzucamy na płaskim talerzu do przestudzenia.

5. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy i masło. Dodajemy szalotkę i podgrzewamy aż się zeszkli. Wtedy zdejmujemy ją z patelni, a w jej miejsce wlewamy kolejną łyżkę oliwy i wkładamy ziemniaki. Smażymy na większym ogniu, aż zmiękną i będą miały rumianą skórkę. Zdejmujemy z ognia, mieszamy z kaparami i szalotką i trzymamy w cieple.

6. Na patelnię wlewamy znowu łyżkę oliwy i smażymy dorsza z obu stron po kilka minut. 

7. W rondlu podgrzewamy soczewicę. Mieszamy razem 2 łyżki oliwy z oliwek, ocet winny i musztardę. Mieszamy z soczewicą, przyprawiamy solą i pieprzem.

8. Na talerzach układamy dorsza, na niego i obok nakładamy ziemniaki z kaparami i soczewicę, całość posypujemy szczypiorkiem.


wtorek, 6 października 2015

Zupa pieczarkowa

Dzisiejszy dzień mogę uznać za kulinarnie udany, za 2-3 dni będę mieć dwa kilo świeżych ogórków małosolnych. Pewnie jedna z ostatnich szans w tym roku, takie łapanie resztki lata. Po raz kolejny musiałam się przekonać, że mój garnek na małosolne rzeczywiście mieści tylko dwa kilo, a nie dwa i pół. Dlaczego zawsze myślę, że jakoś dam radę upchnąć więcej? 

To w garnku z ogórasami jeszcze lato, a na talerzu jesień - pyszna rozgrzewająca zupa pieczarkowa. Na pierwsze chłody.


Składniki (na 5-6 porcji)
0,5 kg pieczarek
250-300g śmietany 12% lub 18%
2 marchewki
1 mała pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
2 duże cebule + 1 mała
kilka gałązek natki pietruszki
1 liść laurowy
3 ziela angielskie
1/2 łyżeczki mielonej słodkiej papryki
1/2 łyżeczki suszonej natki pietruszki
szczypta suszonego lubczyku
2 łyżki oleju
1 łyżka masła
sól morska
pieprz czarny
kilka kropel maggi
50g makaronu łazanki


1. Marchew, pietruszkę i seler obieramy. Wkładamy do garnka wraz z kawałkiem pora i małą, nieobraną cebulą. Podgrzewamy 3-4 minuty uważając, żeby warzywa nie przywarły, po czym zalewamy litrem zimnej wody. 

2. Dodajemy gałązkę natki pietruszki, liść laurowy, ziele angielskie i 1/3 płaskiej łyżeczki soli. Gotujemy na małym ogniu przez godzinę.

3. Dwie pozostałe cebule obieramy i kroimy w małą kostkę. Pieczarki oczyszczamy i kroimy w plasterki.

4. W garnku rozgrzewamy olej i masło, dodajemy cebulę. Podsmażamy, od czasu do czasu mieszając, aż cebula się zeszkli. Wtedy dodajemy pieczarki i podgrzewamy kolejne 5-7 minut, stale mieszając.

5. Bulion warzywny odcedzamy i wlewamy do pieczarek. Ugotowaną marchewkę i korzeń pietruszki odkładamy na bok.

6. Do zupy wkładamy na powrót liść laurowy i ziele angielskie, wsypujemy suszoną natkę pietruszki, lubczyk i mieloną paprykę, dodajemy kilka kropel maggi. Gotujemy 10 minut. W tym czasie w osobnym garnku gotujemy makaron.

7. Odlewamy chochlę zupy do miseczki, żeby się ochłodziła. Marchewkę i pietruszkę kroimy w słupki i dodajemy z powrotem do zupy. Śmietanę mieszamy z odlaną zupą, po czym dodajemy z powrotem do garnka. Przyprawiamy pieprzem i jeśli jeszcze potrzeba - solą.

8. Podgrzewamy jeszcze trzy minuty, po czym przekładamy do zupy ugotowany, odcedzony makaron. Na talerzach posypujemy posiekaną natką pietruszki i podajemy.


sobota, 3 października 2015

Makaron z wątróbką i boczkiem wędzonym

W zeszły weekend się działo. Pojechałam na zjazd absolwentów do mojego ogólniaka. Ale było fajnie zobaczyć przyjaciół, znajomych, nauczycieli, nawet samą szkołę. Spotkałam wiele osób, których nie widziałam od matury. Wróciłam zadowolona i tak zmęczona, że podejrzewałam, że uda mi się odpocząć dopiero w kolejny weekend czyli dziś. Aż tak zmęczona nie byłam na szczęście. I nawet trochę pogotowałam w tym tygodniu :) Zwłaszcza środowy obiad był ekstra. Wiem, że wiele osób w to nie uwierzy z powodu wątróbki, ale my tam lubimy wątróbkę. Zjedliśmy to raz i zakochaliśmy się w tym daniu do tego stopnia, że w czwartek je znowu ugotowałam. Jest przefantastyczne. Przepis wzięłam z książki "Włoskie dania z makaronu" z wydawnictwa RM i trochę przerobiłam.


Składniki (na 2 porcje):
150-170g makaronu (waga przed ugotowaniem)
200g wątróbki kurzej
50g wędzonego boczku
1 mała cebula
1 duży ząbek czosnku
1 łyżeczka mąki pszennej
1/2 szklanki bulionu warzywnego (może być z koncentratu lub z kostki)
1 czubata łyżeczka koncentratu pomidorowego
2 łyżki śmietany 12% lub 18%
3/4 płaskiej łyżeczki suszonego majeranku
sól morska
pieprz czarny
oliwa z oliwek
kilka listków bazylii


1. Obraną cebulę i czosnek siekamy bardzo drobno. Wędzony boczek kroimy w kostkę lub drobne paseczki. Wątróbkę oczyszczamy i kroimy w kawałki o boku 1,5-2 cm.

2. Makaron gotujemy al dente.

3. Na patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy i dodajemy cebulę, czosnek i boczek. Gdy cebula się zeszkli a boczek zacznie się wytapiać, dodajemy wątróbkę. Podsmażamy na średnim ogniu przez około 3-4 minuty. Po tym czasie dodajemy mąkę (najlepiej przez sitko) i podgrzewamy kolejną minutę.

4. Na patelnię dolewamy bulion, dodajemy koncentrat pomidorowy, majeranek oraz trochę soli i pieprzu. Wszystko dokładnie mieszamy, zmniejszamy ogień i dusimy pod przykryciem 10 minut, od czasu do czasu mieszając.

5. Kilka łyżek sosu odlewamy do kubeczka, lekko studzimy i mieszamy ze śmietaną. Dodajemy do reszty sosu i mieszamy. Doprawiamy jeszcze do smaku solą i pieprzem. Po minucie dodajemy odcedzony makaron, mieszamy jeszcze raz, posypujemy porwanymi listkami bazylii i podajemy.

środa, 30 września 2015

Naleśniki z zielonym groszkiem

Naleśniki były u nas w zeszłym tygodniu, ale nie ogarnęłam się jeszcze, żeby zrobić z nich posta. Stosunkowo rzadko robię naleśniki, nie żebym ich nie lubiła jeść, ale smażyć to już jakoś nieszczególnie. Całą sobą jednak potrzebowałam w zeszłym tygodniu dania albo bardzo ziemniaczanego, albo bardzo mącznego. Wszystko przez to, że w poprzedzający weekend byliśmy na Podlasiu. Głównym naszym celem było zwiedzenie tatarskich meczetów w Kruszynianach i Bohonikach jako unikatowych w naszym kraju. Przy okazji nie mogło zabraknąć spotkania z tatarską kuchnią. Zamówione przez nas potrawy były zaskakujące w swojej prostocie i połączeniu dobrze znanych w polskiej kuchni składników w nietypowe dla naszej kuchni zestawienia. Po tym weekendzie przez kilka dni miałam ukierunkowanie na jakieś proste połączenia i stąd te naleśniki. Przepis pochodzi z książeczki J.Młynarczyk "Nastolatki przyjmują gości", dostosowałam go troszkę pod siebie.


Składniki (na 8 naleśników):
2 szklanki mąki pszennej
3 jajka
1 i 1/2 szklanki mleka + 200ml do farszu
1 szklanka wody
1 płaska łyżeczka soli
szczypta cukru
120g żółtego sera startego na grubych oczkach
20g masła
20g mąki
puszka groszku, najlepiej bardzo drobnego
mała cebula
1/2 łyżeczki słodkiej papryki mielonej
1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
sól morska
pieprz czarny

1. Miksujemy jajka, mąkę i wodę do momentu, gdy nie ma grudek. Wtedy dodajemy sól, cukier i partiami wlewamy półtora szklanki mleka. Cały czas miksujemy, ma powstać masa o konsystencji rzadkiej śmietany.

2. Masę odstawiamy na 1/2 godziny, po tym czasie będzie można ewentualnie wyregulować jeszcze gęstość ciasta.

3. Cebulę siekamy bardzo drobno. Szklimy ją na połowie masła. Dodajemy groszek.

4. W drugim rondelku zasmażamy mąkę z drugą połową masła mieszając, żeby nie było grudek. Dolewamy mleko i robimy rzadki beszamel.

5. Mieszamy beszamel z groszkiem, wsypujemy gałkę i mieloną paprykę. Zdejmujemy z ognia, dosypujemy ser żółty, który i tak rozpuści się od ciepła sosu. Doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy.


6. Smażymy naleśniki z obu stron. Ja mam patelnię do smażenia naleśników bez tłuszczu, ale możecie pędzelkiem rozsmarować odrobinę oleju przed każdym kolejnym naleśnikiem.

7. Na każdym naleśniku rozsmarowujemy trochę nadzienia, zwijamy w rulony i zawijamy do środka końce, żeby groszek nie wypadał. Takie naleśniki świetnie smakują nawet odgrzewane w pracy w mikrofali.


wtorek, 22 września 2015

Sałatka szegedyńska

W blogosferze trwa właśnie Festiwal Kuchni Węgierskiej. Kilka lat temu byłam na wakacjach na Węgrzech i kuchnia tego kraju kojarzy mi się bardzo dobrze - w żadnej knajpce nie zdarzyło mi się tam kiepsko zjeść, a kilka potraw to wręcz mistrzostwo świata, na czele z wieloma próbowanymi zupami gulaszowymi i faszerowanymi paprykami. Jedyne co, to nie pamiętam w ogóle jakichś surówek czy sałatek. Zresztą kuchnia węgierska jakoś z takowych specjalnie nie słynie. Dla przekory więc prezentuję dziś sałatkę pochodzącą z książki "Kuchnia węgierska" Anny Teklics. Jest sycąca i zaskakująco pyszna. W oryginalnym przepisie jest olej i ocet, ja natomiast użyłam oliwy z oliwek i octu winnego, ale my z Małżonem tak lubimy oliwę, że inaczej się nie dało :) Poza tym reszta składników oryginalna.


Składniki (na 3-4 porcje):
200-250g ziemniaków
2-3 ogórki kiszone
1-2 pomidory (w zależności od wielkości)
2-3 jajka
duża czerwona papryka
50g roszponki
sól
pieprz
oliwa z oliwek
1 łyżka octu z białego wina


1. Ziemniaki gotujemy w mundurkach do miękkości. Jajka gotujemy na twardo. Zostawiamy do przestudzenia.

2. Ziemniaki i jajka obieramy. Ziemniaki, ogórki, pomidory, jajka i paprykę kroimy w plasterki.

3. Na dnie miski układamy plasterki ziemniaków i lekko solimy.

4. Na ziemniakach układamy warstwę plastrów ogórka kiszonego, na nich pomidory. Pomidory posypujemy pieprzem.

5. Następnie układamy warstwę plasterków jajka, znowu lekko solimy. Na jajkach układamy paprykę.

6. Na wierzch wykładamy roszponkę. Całość skrapiamy octem winnym, obficie polewamy oliwą oraz posypujemy solą i pieprzem. W książce polecają całość wymieszać, ja podałam jako sałatkę warstwową.


Przepis zgłaszam do akcji:

Festiwal Kuchni Węgierskiej 2015

czwartek, 17 września 2015

Galette ze śliwkami

Galette zrobiłam pierwszy raz. Zachwyciła mnie prostota wykonania tego ciasta. Nie potrzeba żadnej formy, miksera, robota czy co tam jeszcze. Żadnego długiego stania w kuchni i skomplikowanych składników. Smakuje też tak prosto, dzięki skórce cytrynowej lekko kwaskowo, orzeźwiająco. Nie podejdzie wielbicielom ciężkich kremów, ale i tak znika w oszałamiającym tempie. Chciałam podać źródło przepisu, ale zwyczajnie nie zapisałam i nie wiem skąd wziął się u mnie pliczek z tym przepisem na dysku. Ciasto jest jednak zbyt pyszne by z takiego powodu zachować je tylko dla siebie.


Składniki:
200g mąki pszennej (u mnie typ 500)
100g zimnego masła + łyżeczka
50g cukru
skórka starta z 1 cytryny
4 łyżki lodowatej wody
8-10 śliwek (węgierek lub tych trochę większych fioletowych)
cukier trzcinowy
żółtko


1. 100g zimnego masła kroimy w kostkę i zagniatamy z mąką, cukrem, skórką cytrynową i wodą na jednolitą masę. Zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut.

2. W tym czasie myjemy śliwki i kroimy w ćwiartki wyjmując pestki.

3. Na lekko oprószonej mąką stolnicy rozwałkowujemy ciasto mniej więcej w kształt koła. Powinno mieć 4-5 mm grubości.

4. Smarujemy ciasto rozgrzaną w dłoniach łyżeczką masła. Na cieście rozkładamy śliwki w miarę ciasno skórką do dołu. Od brzegu zostawiamy ok. 5cm bez śliwek. Ten brzeg ciasta zawijamy na śliwki.

5. Brzeg ciasta smarujemy żółtkiem. Posypujemy wszystko (łącznie ze śliwkami) brązowym cukrem. Ciasto wykładamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

6. Wstawiamy do nagrzanego do 175 stopni piekarnika na 30 minut.


środa, 9 września 2015

Sakiewki z indyka po cypryjsku

Ostatnie kilka dni minęły u mnie kulinarnie na odgrzebywaniu potraw dawno niejedzonych, a na które miałam straszną ochotę. I to jeszcze najlepiej takich bardziej tradycyjnych. Najlepsze były łazanki z kapustą :) Pyszne są takie powroty do sprawdzonych przepisów, ale wtedy na blogu nie ma co pokazać :P Na szczęście przed ostatnim weekendem był też indyk. Przepis - jak dla mnie smak lata na południu. Pomiędzy jedzeniem i smażeniem kolejnej porcji na następny dzień, popełniona w biegu fota ani trochę nie oddaje tego, jak dobre jest takie mięsko. Ale przeczytajcie listę składników - mówią same za siebie.

Przepis z książki "30 minut w kuchni" Jamiego Olivera, z moimi zmianami.


Składniki (na 4 porcje):
4 sznycle z piersi indyka
3-4 gałązki natki pietruszki
3-4 gałązki świeżej bazylii
6 suszonych pomidorów ze słoika
2-3 ząbki czosnku
100g fety
sól morska
czarny pieprz
oliwa
arkusz papieru do pieczenia

1. Na deseczce siekamy razem listki bazylii, natki pietruszki, obrane ząbki czosnku oraz suszone pomidory. Gdy wszystko jest już w drobnych kawałkach kruszymy do tego fetę, dodajemy 2-3 łyżeczki oliwy z pomidorów i wszystko dokładnie rozgniatamy razem na masę.

2. Sznycle z indyka rozbijamy tłuczkiem, posypujemy świeżo zmielonym czarnym pieprzem i odrobiną soli (należy pamiętać, że feta jest już słona).

3. Na połowie każdego sznycla kładziemy masę, zostawiamy miejsce od brzegów i składamy na pół, tak żeby powstała sakiewka, książeczka czy jakby to nazwać. można brzeg spiąć wykałaczką.

4. Na patelni rozgrzewamy oliwę. Układamy sakiewki z indyka uważając żeby nie pogubić nadzienia. 

5. Arkusz papieru do pieczenia zgniatamy i moczymy pod wodą. Otrząsamy nadmiar i mokry papier kładziemy na indyka. Przygniatamy jakimś niedużym garnkiem, żeby sakiewki się nie otwierały i smażymy 6-8 minut.

6. Odwracamy indyka i smażymy jeszcze kilka minut, tyle, żeby był zrumieniony z obu stron.


wtorek, 1 września 2015

Sałatka z gruszką, fetą i rukolą

Dostaliśmy od Teściów gruszki. Takie bardzo gruszkowe gruszki. Bardziej gruszkowe niż te z warzywniaka czy bazarku. Pychota normalnie, wzięlibyśmy ich więcej, ale bagaż motocyklowy ograniczony dość. W ciągu kilku dni bardzo nam dojrzały, trzeba było resztę szybko zużyć. No i Małżon przypomniał sobie sałatkę, którą zawsze jadamy u mojej Mamy, z gruszkami właśnie. Nie mogliśmy jej nie zrobić. Ponieważ sezon trwa w najlepsze, zróbcie koniecznie.


Składniki (trochę na oko):
2 garście rukoli
1-3 gruszki (zależy od wielkości i od ilości wyjedzonych)
100g fety
2-3 łyżki pestek dyni prażonych na patelni
4 łyżki oliwy z oliwek
3/4 łyżki octu balsamicznego
3/4 płaskiej łyżeczki musztardy
sól
pieprz


1. Gruszki myjemy i możemy obrać (moja Mama obiera, my tego nie zrobiliśmy). Fetę kroimy w kosteczkę.

2. W słoiczku lub miseczce robimy dressing z oliwy, octu balsamicznego i musztardy, przyprawiamy solą i pieprzem.

3. Do miski wrzucamy rukolę, fetę, gruszki i pestki, polewamy dressingiem i ostrożnie mieszamy.


środa, 26 sierpnia 2015

Gulasz wołowy z fasolką szparagową

Ostatnie rogaliki i gulasz z dzisiejszego posta pozwalają mi mieć nadzieję, że właśnie wraca moja kulinarna wena. Taki wewnętrzny imperatyw każący posiedzieć trochę w tej kuchni, a nie robić tylko tak coś na szybko. Ten gulasz to w ogóle zrobił na mnie wrażenie metodą przygotowywania - dotychczas wszelkie gulasze mieszałam w garze, a ten piecze się w piekarniku. Zmyślne, bo nic nie przywrze nawet jak zapomnę pomieszać :) A efekt przepyszny, nie mogliśmy się z Małżonem nachwalić. Próbowaliśmy z kaszą perłową i z grubym makaronem, pasuje w obu wersjach, ale chyba nawet z makaronem lepszy. Przepis wycięty z jakiejś starej gazety, podaję ze swoimi zmianami.


Składniki (na 4 porcje):
600-650g udźca wołowego
2 średnie marchwie
2 średnie cebule
300g zielonej fasolki szparagowej
250ml jasnego piwa
250ml bulionu warzywnego
1 łyżka octu winnego
2 ząbki czosnku
liść laurowy
5 ziaren ziela angielskiego
10 ziaren pieprzu czarnego
3/4 łyżeczki tymianku suszonego
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
sól
pieprz
olej


1. Wołowinę kroimy w dwucentymetrową kostkę. Marchew, cebulę i czosnek obieramy. Marchew kroimy w plasterki, cebulę w centymetrową kostkę, a czosnek zgniatamy płaską częścią noża i też kroimy w cienkie plasterki. Z fasolki odcinamy końce.

2. Na patelni rozgrzewamy 3-4 łyżki oleju, na nim rumienimy wołowinę. Przekładamy do naczynia żaroodpornego.

3. Na tym samym tłuszczu podsmażamy marchew i cebulę. Gdy cebula się zeszkli, dodajemy warzywa do mięsa.

4. Wlewamy piwo wymieszane z bulionem i octem. Dodajemy liść laurowy, pieprz, ziele angielskie, mieloną paprykę, tymianek i czosnek. Posypujemy solą i pieprzem. Mieszamy i wkładamy do nagrzanego do 160 stopni piekarnika na 70 minut.

5. Fasolkę gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. Dodajemy do gulaszu, jeszcze raz mieszamy i pieczemy kolejne 30 minut.


poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rogaliki z jeżynami

Bardzo dawno nic nie piekłam, a to przecież pełnia sezonu na najlepsze owocowe wypieki, nie mogłam tak po prostu go przegapić :) Wybór padł na rogaliki z jeżynami, bo ten owoc nie gości jakoś super często w wypiekach. Przepis wypatrzyłam już w zeszłym roku, ale jakoś się nie złożyło żeby go wypróbować. Niestety ciut przydługo je trzymałam w piekarniku, bo ciut za bardzo wciągnęła mnie książka... Nie szkodzi, bo i tak wyszły pyszne i pochłonęliśmy je w moment :) Po oryginalny przepis zapraszam na ten blog, a ja prezentuję ze swoimi uwagami.


Składniki (wyszło mi 22 sztuk):
30dkg świeżych drożdży
1 łyżka cukru (następnym razem dam 1,5)
125g maślanki
260g mąki (dałam typ 480)
3/4 łyżeczki soli
75g masła
75g smalcu
jeżyny
1 jajko
brązowy cukier

1. Wszystkie składniki poza tłuszczami przygotowujemy wcześniej. Mają mieć temperaturę pokojową.

2. Rozrabiamy drożdże z cukrem. Dodajemy do maślanki i dokładnie mieszamy.

3. Masło i smalec siekamy z mąką i solą. Dolewamy maślankę z drożdżami i dokładnie zagniatamy masę rękoma, aż nie będzie grudek.

4. Przykrywamy ciasto i odstawiamy na 30 minut. 

5. Po tym czasie dzielimy ciasto na mniejsze części. Każdą część rozwałkowujemy na około 2-3 mm. Kroimy w trójkąty. Na każdym kładziemy trochę jeżyn i zawijamy w rogalik.

6. Rogaliki wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i zostawiamy do wyrośnięcia jeszcze na 10 minut. Smarujemy roztrzepanym jajkiem i posypujemy brązowym cukrem.

7. Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na 20-22 minut.


środa, 12 sierpnia 2015

Cytrynowo-maślane ziemniaczki

Moja najstarsza maksyma dotycząca jedzenia mówi "dzień bez obiadu to dzień stracony". I obiadem nie jest sałatka lub chłodnik. Obiad to coś na ciepło. Tak nawet gdy na dworze panują czterdziestostopniowe upały. To chociaż niech będzie kiełbasa z grilla, naleśnik, nawet racuchy. Ale coś obiadowego musi być. Oczywiście muszę pogodzić chęć jedzenia obiadu z chęcią uciekania gdzie pieprz rośnie od kuchenki czy piekarnika w takie dni. Robię wtedy coś na szybko. Jak na przykład dzisiejsze rewelacyjne ziemniaczki z cytrusową nutą. Ta cytrynka właśnie sprawia, że świetnie pasują na gorące dni. Np. do jakiejś ryby z grilla albo do grillowanych warzyw. Patent z cytrynowo-maślanym sosem ściągnęłam z książeczki M. Caprari "Kuchnia bez granic", przepis dostosowując do tego co miałam w kuchni.


Składniki (na 2 osoby):
6 małych ziemniaczków
1/2 cytryny
1 czubata łyżka masła
3-4 łyżki posiekanego koperku
szczypta gałki muszkatołowej
różowa sól himalajska (każda się nada)
czarny pieprz


1. Ziemniaczki szorujemy, ale nie obieramy ze skórek. Gotujemy do miękkości w osolonej wodzie (ale uważajmy, żeby ich nie rozwalić).

2. W rondelku rozpuszczamy masło, dodajemy sok z 1/2 cytryny i posiekany koperek. Przekładamy odcedzone ziemniaczki i podgrzewamy 3 minuty obracając ziemniaki tak, aby z wszystkich stron zanurzyły się w sosie.

3. Przekładamy ziemniaczki do miseczek, polewamy resztą sosu, posypujemy solą i pieprzem oraz szczyptą gałki muszkatołowej.


Przepis zgłaszam do akcji:

Warzywa psiankowate 2015
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...