poniedziałek, 20 lutego 2017

Zwiebelkuchen czyli placek cebulowy

Nie pierwszy i nie ostatni raz obiad u mnie inspirowany był podróżami. I to do kraju, którego kuchnia nigdy nie wydawała mi się ciekawa. Skojarzenie takie - słoneczne, październikowe popołudnie, spacer ulicami Frankfurtu w dobrym, dawno niewidzianym towarzystwie i festyn, coś na kształt festiwalu Apfelweinu. Ponieważ kiszki marsza już grały, zakupiliśmy przekąski z jednego ze straganów. No i w ten sposób poznałam niemiecki placek cebulowy - zwiebelkuchen. Rzecz obłędnie pyszna. Niestety trochę się trzeba narobić, ale warto.

Korzystałam z tego przepisu, omijając m.in. kminek, którego nie cierpię.


Składniki (wg przepisu na 8 porcji, ale moim zdaniem taka pyszność jest na 4):
600g cebuli (waga po obraniu)
2 jajka
100g śmietany kremówki
1/2 płaskiej łyżeczki soli
1 łyżka mąki
150g wędzonego boczku
50g masła
Na ciasto:
250g mąki
50g świeżych drożdży
1 łyżka cukru
150ml mleka
1 płaska łyżeczka soli
50g miękkiego masła


1. Drożdże rozcieramy z cukrem. Zalewamy lekko ciepłym mlekiem, mieszamy. Wsypujemy 2 łyżki mąki (z tego 250g na ciasto), jeszcze raz mieszamy przykrywamy i odstawiamy na 10 minut.

2. Do miski przesiewamy mąkę. Dodajemy sól i drożdże z mlekiem. Zagniatamy. Dodajemy miękkie masło i ponownie zagniatamy. Przykrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce i pozwalamy rosnąć przez godzinę.

3. W tym czasie zaczynamy przygotowywać nadzienie. Cebulę i boczek kroimy w kostkę o boku około 3/4 cm.

4. W rondlu rozpuszczamy masło i dodajemy cebulę. Podgrzewamy, często mieszając, przez około pół godziny. Po tym czasie dodajemy łyżkę mąki i odstawiamy do wystygnięcia.

5. Wracamy do naszego ciasta. Tortownicę lub kwadratową formę wykładamy papierem do pieczenia. Wylepiamy dno oraz boki do 2/3 wysokości ciastem. Ponownie przykrywamy ściereczką i odstawiamy jeszcze na pół godziny do wyrośnięcia.

6. Po tym czasie lekko ubijamy jajka z kremówką i solą. Mieszamy z cebulą. Nadzienie wykładamy na ciasto. Posypujemy boczkiem.

7. Wstawiamy placek do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Pieczemy z termoobiegiem około 50 minut.


Danie świetnie się nadaje do odgrzewania w mikrofali.


poniedziałek, 13 lutego 2017

Mielona wieprzowina z bakłażanem

Czasami nawet gdy gotuję coś po raz pierwszy, z dużą dokładnością przewiduję jak to będzie smakować i wyglądać. Składniki są podobne do czegoś, sposób robienia jest podobny, no generalnie danie już z czymś mi się kojarzy. Czasami jednak wychodzi coś, co mnie trochę zaskakuje. Tak też było i tym razem. Początkowo było to "coś dziwnie wygląda, chyba się na bloga nie nada, ale na wszelki wypadek zrobię jakieś zdjęcie". A potem "ale pychota, dobrze, że chociaż coś pstryknęłam". Mimo dziwnego wyglądu, naprawdę polecam.

Przepis z książki D. Ładochy "W mojej tajskiej kuchni".


Składniki (na 2 porcje):
1 średni bakłażan
250g mielonej wieprzowiny (u mnie łopatka)
3 ząbki czosnku
1 łyżka pasty tamaryndowej
1 łyżeczka sosu rybnego
1/2 łyżeczki cukru palmowego
garść liści bazylii tajskiej
2 świeże papryczki chili
sól
olej roślinny



1. Bakłażan kroimy w plastry grubości mniej więcej 0,5-0,75cm. Posypujemy solą i odstawiamy na 15-20 minut. Gdy bakłażan puści sok płuczemy plastry i osuszamy papierowym ręcznikiem.

2. Czosnek kroimy bardzo drobno, chili kroimy w cieniutkie plasterki.

3. W woku lub patelni mocno rozgrzewamy 2 łyżki oleju roślinnego. Dodajemy czosnek i wieprzowinę. Mieszamy i wlewamy 1/4 szklanki wody.

4. Dodajemy bakłażana i smażymy 3-5 minut. Dodajemy pastę tamaryndową, sos rybny i cukier palmowy, mieszamy wszystko aż cukier się rozpuści. 

5. Dodajemy bazylię tajską i po minucie zdejmujemy z ognia. Podajemy z ryżem posypane plasterkami chili.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...