sobota, 30 maja 2015

Zupa z młodej kalarepy i kulinarnie po urlopie

Spojrzałam na ostatnią datę publikacji na blogu i aż się za głowę złapałam - wygląda jakbym się ostatnio urlopiła i urlopiła, a tu raptem było tylko 10 dni w rozjazdach. Faktem jest, że dni przed urlopem jakoś mi uciekły :( A w tym tygodniu dostałam nawet już ponaglenie co z nowym wpisem. No to jest i tradycyjnie powinnam coś opowiedzieć o tym co jadłam. Urlop był trochę bardziej w Czechach, trochę mniej w Austrii, byliśmy motocyklem i pogoda nas wykurzyła wcześniej z rejonu Wysokich Taurów. Zdążyliśmy jednak w Austrii poznać i pokochać wątróbkowy knedel w zupie. Wcześniej znaliśmy taką zupę w wersji z innym knedlem (chyba chlebowo-serowym?) jednak wątróbkowy jest nie do pobicia (taaak, już widzę krzywe spojrzenia tych dostających gęsiej skórki na sam dźwięk słowa wątróbka). W Czechach skusiłam się w końcu na utopence (pycha!), jak zawsze na zupę czosnkową (jeszcze większa pycha), ale największym przebojem był zamówiony przez Małżona karp w staroczeskim czarnym sosie. Przyzwyczajeni do tradycyjnego, wigilijnego karpia, zostaliśmy wręcz porażeni smakiem karpia z tym sosem, który zrobiony był ze śliwek, a w którym pływały orzechy włoskie. Doskonałe. Jak ktoś chce takiego spróbować, to polecam knajpę w Ceskym Krumlovie, taką z mini-muzeum Jawy na piętrze (nie pamiętam nazwy, dlatego daję taki namiar).

A zupa z przepisu mojej Babci. Albo z grubsza z tego przepisu. Pamiętam, że na pierwszym roku studiów dzwoniłam do Babci, żeby zrobić dokładnie taką jak ona robiła. Dziś nie mogę się upewnić. A też nie wyszła mi dokładnie taka jaką pamiętam. Ale przepis i tak przekazuję dalej.


Składniki (na 4-6 porcji):
2-3 młode kalarepy z liśćmi (ważne)
3-4 młode marchewki
2 średnie ziemniaki
1,5-2 litry bulionu warzywnego (może być też drobiowy dla mięsożernych)
1/2 łyżeczki suszonego lubczyku
1 czubata łyżka masła
1/2 łyżeczki ekologicznej przyprawy do zup
sól morska
pieprz czarny

1. Z kalarepy usuwamy duże, pożółkłe liście, a wybieramy zielone, jędrne. 

2. Marchew, ziemniaki i kalarepę obieramy i kroimy w centymetrową kostkę. Wrzucamy do bulionu, dodajemy łyżkę masła, ekologiczną przyprawę do zup i lubczyk. Gotujemy do miękkości.

3. Liście parzymy wrzątkiem, usuwamy grube nerwy i kroimy dość drobno. Dorzucamy do zupy gdy warzywa będą już miękkie. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, gotujemy jeszcze 3 minuty i podajemy.


poniedziałek, 4 maja 2015

Zapiekanka z makaronem, brokułem i kalafiorem

I znów przegapiłam rocznicę założenia bloga. Zawsze sobie obiecuję, że będzie hucznie. Jakiś tort. Albo konkurs, albo podsumowanie może? Zawsze ten koniec kwietnia przemyka niezauważenie, zaskakuje mnie w maju, że to już po i znowu zapomniałam. W tym roku trochę to wstyd. Bo piąteczka, więc to już trochę minęło. Nie sądziłam, że tyle przepisów będzie, tyle wejść i komentarzy. I lubiących na FB, bo tam ostatnio zwiększyliście tempo polubiania mojej strony... Dziękuję.

A jeśli chodzi o zapiekankę, był już na tym blogu przepis na zapiekankę makaronową z brokułem, był i z kalafiorem. Dziś z jednym i drugim. I dla odmiany z musztardą :) Inspiracja przepisem z książki "Włoskie dania z makaronu" z wydawnictwa RM.


Składniki (na 5 porcji):
300-350g makaronu (waga przed ugotowaniem)
1/2 dużego kalafiora (dałam trochę więcej)
1 nieduży brokuł
szklanka startego żółtego sera
2 szklanki mleka
4 łyżki masła
3 łyżki mąki pszennej
1 łyżka musztardy (ostrej lub łagodnej, słodka np. miodowa się nie nada)
4 łyżki bułki tartej
sól morska
czarny pieprz

1. Kalafior i brokuł płuczemy i dzielimy na różyczki. Kalafior wrzucamy do gorącej, osolonej wody i gotujemy 4 minuty. Po tym czasie dorzucamy brokuł i gotujemy kolejne 3 minuty. Odcedzamy.

2. Makaron gotujemy al dente.

3. W rondlu podgrzewamy mleko z masłem i przesianą przez sitko mąką. Mieszamy trzepaczką, żeby nie było grudek. Gdy sos zacznie wrzeć zdejmujemy z ognia, dodajemy musztardę i połowę sera. Doprawiamy solą i pieprzem i jeszcze raz mieszamy.

4. Makaron mieszamy z sosem i z warzywami. Wykładamy do żaroodpornego naczynia. Całość posypujemy resztą sera, a na wierzchu jeszcze tartą bułką. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 15-20 minut.


Uwaga - ta zapiekanka robi się sucha po ostygnięciu, przez co nie nadaje się za bardzo do ogrzewania. Najlepsza na świeżo.

piątek, 1 maja 2015

Ciasto Lion

Pierwsza majówka od kilku lat bez planów wyjazdowych, w końcu ostatnio zwiedzaliśmy Bawarię, nie można co dwa tygodnie wyjeżdżać :/ Za to nastąpiły odkładane wiosenne porządki w szafie i szybki spacer między jednym deszczem a drugim. Jeśli tak jak ja nie macie planów majówkowych, to proponuję przyrządzanie ciasta :) Zrobiłam w zeszły weekend takie dla gości i okazało się hitem, na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę. Bez pieczenia. I wielka bomba kaloryczna. 

Przepis wzięłam stąd, proporcje sobie lekko pozmieniałam.


Składniki (na blaszkę 36x25cm):
około 60 herbatników typu petitki
puszka 1/2kg masy kajmakowej
600g schłodzonej śmietany kremowej 36%
3 duże batony Lion (po 60g)
2 śmietan-fixy
750g sera mascarpone
4 łyżki cukru pudru
2 łyżki domowego cukru waniliowego
1-2 paski gorzkiej czekolady


1. Dno blachy wykładamy papierem do pieczenia. Układamy pierwszą warstwę herbatników, jeden przy drugim.

2. Smarujemy masą kajmakową, wyrównujemy i układamy drugą warstwę herbatników.

3. 150g śmietany ubijamy na sztywno, pod koniec ubijania dodajemy cukier puder. Mieszamy z serkiem mascarpone i jeszcze lekko miksujemy.

4. Batony Lion kroimy w kostkę i dodajemy do masy z serkiem mascarpone. Mieszamy i wykładamy na herbatniki. Wyrównujemy i rozkładamy trzecią warstwę herbatników.

5. Śmietan-fixy mieszamy z cukrem waniliowym. Resztę śmietany ubijamy na sztywno, pod koniec dodajemy śmietan-fixy z cukrem. Rozsmarowujemy wierzchnią warstwę. Wyrównujemy i możemy zrobić jakiś wzorek.

6. Ucieramy na wierzch gorzką czekoladę i wstawiamy do lodówki na noc.


Licząc, że dzień zrobienia to dzień pierwszy, to ciasto najlepsze było od 3 dnia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...