czwartek, 22 grudnia 2016

Ryba po grecku

W tym roku Wigilia będzie inna. Zawsze jeździliśmy do Mamy lub Teściów, a w tym roku wszyscy przyjeżdżają do nas i większość potraw robię ja. Z tej okazji w ostatni weekend przećwiczyłam sobie rybę po grecku, bo choć to klasyk i generalnie wiedziałam jak się robi, to jakoś nigdy nie przygotowałam jej samodzielnie. Wyszła pyszna, więc jutro powtórka.

Ponieważ potem będę już zdecydowanie pochłonięta przygotowaniami, już teraz życzę Wam wszystkiego dobrego na Święta - niech będą rodzinne i magiczne i wbrew temu co za oknem, może jeszcze białe :)


Składniki:
300g filetów z dorsza (albo innej białej ryby)
300g mrożonej włoszczyzny
średnia cebula
2 listki laurowe
3 ziela angielskie
3 czubate łyżeczki koncentratu pomidorowego
sól morska
pieprz czarny
mąka pszenna
olej


1. Rybę myjemy i dzielimy na niewielkie porcje. Obtaczamy w mące, przyprawiamy solą i pieprzem, a potem smażymy na oleju na złoty kolor.

2. Cebulę kroimy w centymetrową kostkę. W rondlu podgrzewamy łyżkę oleju i szklimy na nim cebulę. Dodajemy włoszczyznę, listki laurowe i ziele angielskie, a po 3 minutach zalewamy 150ml wody.

3. Dusimy pod przykryciem 10 minut, po tym czasie dodajemy koncentrat pomidorowy, przyprawiamy solą i pieprzem i dusimy kolejne 5 minut.

4. W głębszym półmisku układamy rybę, zalewamy warzywami i odstawiamy do lodówki na kilka godzin (najlepiej całą noc). Podajemy na zimno.


czwartek, 8 grudnia 2016

Ciasto jabłkowe

Ciasto jabłkowe - bo to dla mnie jakoś nie podchodziło ani pod szarlotkę, ani pod jabłecznik. Bardziej może coś jak muffinki jabłkowe tylko w formie babkowej. Ciasto jest ciężkie i wilgotne, a jego niewątpliwą zaletą jest, że bardzo długo zostaje dobre. Myślę, że to zasługa dodania musu jabłkowego prosto do ciasta.

Przepis z książki T. Milstein "Ciasta świata".


Składniki (na formę do babki):
3 niezbyt soczyste jabłka
125g musu jabłkowego lub puree z jabłek
375g mąki pszennej (u mnie typ 500)
4 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki mielonego imbiru
2 szklanki cukru
1/2 łyżeczki soli
125 twardego masła
3 duże jajka
1/2 oleju arachidowego
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

1. Jabłka obieramy, wykrawamy gniazda nasienne i kroimy w kostkę o boku ok. 0,5cm.

2. Mąkę, proszek do pieczenia, cynamon, imbir, cukier i sól mieszamy w misce. Dodajemy masło pokrojone w kostkę i wyrabiamy rękoma na okruchy.

3. W oddzielnej misce ubijamy razem jaja, olej arachidowy i ekstrakt waniliowy aż połączą się w gładką masę. Dodajemy mus jabłkowy i mieszamy drewnianą łyżką.

4. Wlewamy do miski z okruchami mączno-masłowymi i dokładnie mieszamy. Na końcu dodajemy jabłka pokrojone w kostkę i jeszcze raz mieszamy.

5. Formę do babki z dziurą po środku smarujemy masłem i lekko posypujemy mąką. Wlewamy ciasto do formy i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 50 minut. Po wyjęciu ciasta z piekarnika zostawiamy w formie aż do wystygnięcia i dopiero wyjmujemy. 


poniedziałek, 28 listopada 2016

Risotto z dynią i boczkiem

Mam nadzieję, że szczyt blogowego nieogarnięcia za mną. W weekend trochę pogotowałam i to w końcu nawet coś nowego. I to, że dziś mam nowy przepis, to nie wszystko, bo w zapasie czeka jeszcze ciasto z weekendu :) To napawa optymizmem. Risotto zresztą też nim napawa - pyszne, ze słoneczną w kolorze dynią. Zawsze wszelkie risotta robiłam wg wskazówek Jamiego, a tym razem poszłam za radami Gordona (mascarpone!) i sama nie wiem, które lepsze. Przepis z książki "Szef kuchni na każdą porę roku" z moimi minimalnymi zmianami w proporcjach.


Składniki (na 2 porcje):
500g miąższu z dyni
50g wędzonego boczku
2-3 szalotki
500-800ml bulionu warzywnego
100ml białego wytrawnego wina
150g ryżu arborio
2 łyżki mascarpone
mała garść startego parmezanu
3 łyżki oliwy z oliwek
sól morska
czarny pieprz

1. Szalotkę obieramy i drobno kroimy. Dynię kroimy w kostkę o boku 1cm, a boczek w kostkę o boku 0,5cm. Bulion podgrzewamy.

2. W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę. Dodajemy dynię i szalotkę, podgrzewamy ok. 5 minut często mieszając.

3. Dodajemy ryż, a po 2 minutach gdy ziarenka lekko się uprażą wlewamy wino. Gdy się całe wchłonie wlewamy chochlę bulionu i mieszamy z ryżem aż się wchłonie. Wlewamy znowu chochlę bulionu i tę czynność powtarzamy aż ryż zmięknie. Powinno to zająć około 15 minut.

4. Osobno na małą, suchą patelnię wrzucamy boczek i rumienimy go wytapiając tłuszcz.

5. Do miękkiego ryżu dodajemy boczek, mascarpone i połowę parmezanu. Doprawiamy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Wszystko mieszamy. Podajemy posypane resztą parmezanu.


niedziela, 23 października 2016

Makaron z porem, groszkiem i cukinią

Długo mnie nie było... Ostatnio nie gotuję prawie wcale, muszę odzyskać wenę czy cuś. Nieśmiałe nagabywanie ze strony kilku już osób "dawno nie było nic nowego" jakoś nie pomogły. Dzisiejszy przepis to też nie jest nagłe przebudzenie mocy, z daty na zdjęciach wynika, że to makaron z pierwszego września. Dobrze, że notatki sobie zrobiłam ile czego użyłam i co nazmieniałam w oryginalnym przepisie. Może zrobienie wpisu na blogu tknie jakąś czułą strunę i w końcu się ogarnę, bo jeszcze zapomnę, że kiedykolwiek umiałam gotować :D

Przepis z książki "Świeże i smaczne. Włoskie dania z makaronu" z moimi zmianami.


Składniki (na 2 porcje):
160-180g makaronu (kokardki lub świderki)
1 mały por (biała i jasnozielona część)
1/3 szklanki mrożonego groszku
1 pomidor
1 ząbek czosnku
1 mała cukinia (u mnie żółta, ale zielona jest też ok)
100g kwaśnej śmietany
czubata łyżka masła
1 czubata łyżeczka ziół prowansalskich
sól morska
czarny pieprz
starty parmezan

1. Por kroimy w plasterki, cukinię w półplasterki. Pomidora sparzamy i pozbawiamy skórki. Kroimy w centymetrową kostkę.

2. Makaron gotujemy al dente. Na 3 minuty przed końcem gotowania, dodajemy do niego groszek i por. Odcedzamy makaron i warzywa razem.

3. Na patelni rozpuszczamy masło. Dodajemy cukinię i przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Smażymy często mieszając, aż cukinia zmięknie.

4. Dodajemy pomidora, śmietanę i zioła prowansalskie. Wszystko mieszamy, a po 3 minutach dodajemy makaron z groszkiem i porem. 

5. Całość przyprawiamy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem, mieszamy i podgrzewamy jeszcze 3 minuty.

6. Rozkładamy na porcje i posypujemy na talerzach startym parmezanem.


sobota, 24 września 2016

Tarta migdałowo-malinowa

Moje ostatnie poczynania w kuchni wołają o pomstę do nieba. Albo nie ma ich wcale, albo są tak żałośnie proste (makaron z gotowym pesto), że nie ma nawet co o nich wspominać, albo efekty są opłakane (spaliłam ostatnio drożdżowe, a kluski odcedziłam na siebie, że nawet u lekarza wylądowałam). W tym wszystkim trzeba wyluzować. Na ratunek przychodzi Jamie Oliver. Skoro on może pokazać prostą tartę na gotowym spodzie, to ja też mogę. U niego w formie tartaletek, u mnie z powodu braku foremek, jedna wielka tarta. Z książki "30 minut w kuchni".


Składniki:
1 gotowy kruchy spód do tarty
1 jajko
100g mielonych migdałów
100g miękkiego masła + trochę do wysmarowania formy
90g drobnego cukru trzcinowego
1 łyżka ekstraktu z wanilii
150-200g konfitury malinowej dobrej jakości

1. Dokładnie mieszamy cukier, masło, mielone migdały i jajko. Można to zrobić np. mikserem na bardzo wolnych obrotach.

2. Gotowy spód do tarty wykładamy na blachę do pieczenia lub do formy (wtedy warto trochę formę wysmarować masłem).

3. Na spodzie rozprowadzamy konfiturę cienką warstwą tak, aby pokryła całe dno. Na wierzchu rozprowadzamy masę migdałową.

4. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 18-20 minut (chyba, że na opakowaniu naszego spodu napisano inaczej). Najlepiej smakuje jeszcze na ciepło.


środa, 7 września 2016

Zupa minestrone wg Jamiego

Mimo, że to już dobrze wrzesień, lato nas nie opuściło. Czasami latem mam większą ochotę na miseczkę lub dwie zupy pełnej warzyw, niż na jakieś cięższe danie. Ta zupa idealnie się wpisuje w powyższy opis. Niestety jest z nią trochę zabawy, przede wszystkim z posiekaniem wszystkich warzyw, ale smak rekompensuje wysiłek, a w dodatku podana ilość starczyła dla naszej dwójki na 2 i 1/2 posiłku.

Przepis Jamiego Olivera (Kulinarne wyprawy Jamiego), odrobinę przeze mnie zmodyfikowany.


Składniki (na duży garnek):
2 litry bulionu warzywnego
200g małych marchewek
200g małych cukinii
1 duża czerwona cebula
1 duży pomidor
1/2 pęczka natki pietruszki
duży pęczek botwinki
3/4 szklanki mrożonego zielonego groszku
1/2 cykorii
3 ząbki czosnku
70-80g makaronu mini farfalle
4 plasterki wędzonego boczku
oliwa
sól morska
czarny pieprz

Na pesto:
1/2 pęczka bazylii
ząbek czosnku
1/2 łyżki startego parmezanu
3/4 łyżki orzechów piniowych
1/3-1/2 szklanki oliwy

1. Cukinie oraz obrane marchewki i czosnek kroimy w plastry. Cebulę i boczek kroimy w drobną kostkę. Pomidora przelewamy wrzątkiem, pozbawiamy skórki i kroimy w grubą kostkę. Dość grubo siekamy też natkę pietruszki i botwinkę.

2. Do dużego garnka wlewamy 2-3 łyżki oliwy i gdy się rozgrzeje, dodajemy cebulę, marchewkę, czosnek i boczek. Podsmażamy 5 minut, po czym dodajemy cukinię i dusimy jeszcze 3-4 minuty.

3. Dodajemy pomidora, natkę pietruszki, groszek i botwinkę. Zalewamy bulionem. Doprowadzamy do wrzenia, wrzucamy makaron (surowy) i przyprawiamy solą i pieprzem.

4. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy przez 10-12 minut. 

5. W tym samym czasie blenderujemy bazylię, parmezan, czosnek i orzeszki piniowe na pesto, dodając tyle oliwy, by otrzymać niezbyt rzadkie pesto.

6. Do zupy dorzucamy posiekaną w grubą kostkę cykorię, gotujemy jeszcze 2 minuty, ewentualnie jeszcze doprawiamy. 

7. Do każdej miseczki z zupą dodajemy kleks pesto i zajadamy :)


niedziela, 28 sierpnia 2016

Papryka faszerowana ryżem i mięsem

Jednym z najpyszniejszych moich wspomnień kulinarnych z Węgier jest papryka faszerowana. W tym roku miałam nadzieję zjeść ją w drodze powrotnej z Rumunii, niestety nie udało się, za szybko przejechaliśmy przez Węgry. A ochota na faszerowane papryki pozostała. Na szczęście o tej porze roku i u nas można kupić białe papryki, świeże, aż pachną! Moja Babcia faszerowała zawsze czerwone lub zielone papryki, ale na Węgrzech to właśnie białe używa się do tej potrawy.


Składniki (na 4 porcje):
8 niedużych, białych papryk
1/3 szklanki ryżu parboiled
500g mięsa mielonego wołowego
2 średnie cebule
2-3 ząbki czosnku
1 czubata łyżeczka mielonej słodkiej papryki
4-5 pomidorów
sól morska
pieprz
olej


1. Ryż gotujemy tak, aby był al dente (dojdzie w trakcie pieczenia papryk).

2. Obrane cebule i czosnek drobno siekamy. Podsmażamy na 2-3 łyżkach oleju wraz z mieloną papryką, aż cebula się zeszkli. Dodajemy mięso mielone, przyprawiamy solą i pieprzem i smażymy aż mięso się zrumieni. Dodajemy ryż, zestawiamy z ognia i wszystko mieszamy.

3. Z papryk ostrożnie wykrawamy gniazdo nasienne, tak, aby poza tym nie uszkodzić papryki. Odkrawamy wszystkie pestki, ale końcówka musi dać się włożyć z powrotem jako "wieczko" papryki.

4. Nadziewamy papryki masą mięsno-ryżową i przykrywamy "wieczkiem".

5. Na dno naczynia żaroodpornego wlewamy 1-2 łyżki oleju i rozprowadzamy pędzelkiem. Układamy papryki.

6. Pomidory parzymy wrzątkiem i zdejmujemy skórkę. Kroimy pomidory w ćwiartki, które układamy w przerwach pomiędzy paprykami. Skrapiamy olejem i posypujemy solą morską i pieprzem.


7. Wstawiamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. 40 minut dusimy pod przykryciem, a następnie na 10 minut odkrywamy. Można je podać z ziemniakami, ale jak dla mnie 2 takie papryki + jakaś surówka stanowią już cały obiad.



wtorek, 23 sierpnia 2016

Ful medames

Klasyczna potrawa kuchni arabskiej. Znalazłam przynajmniej 3 pisownie i chyba z milion przepisów. Pewnie najlepiej byłoby wziąć przepis od jakiejś arabskiej gospodyni, ale której? Pewnie skoro klasyk, to każda ma swój. Tradycyjnie przeczytałam kilka przepisów, zmiksowałam w jeden swój... Wyszło pysznie. Prosta przystawka, sprawdzi się też jako śniadanie lub kolacja.


Składniki:
puszka gotowanego bobu ful medames (po odsączeniu 240g)
1 łyżka soku z cytryny
1 mała cebula
1-2 szalotki
1/2 papryczki chili
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1/4 szklanki wody
1 pomidor (u mnie malinowy)
kilka gałązek natki pietruszki
sól morska
pieprz czarny
oliwa z oliwek

1. Obraną cebulę i czosnek, a także papryczkę chili kroimy bardzo drobno.

2. W rondlu rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy i szklimy na niej cebulę. Dodajemy czosnek, papryczkę chili i kmin rzymski, a po minucie odcedzony bób z puszki.

3. Zalewamy wodą i gotujemy 5-7 minut.

4. Dodajemy sok z cytryny, a także trochę soli i pieprzu do smaku. Rozgniatamy składniki aż osiągniemy odpowiadającą nam konsystencję.

5. Pomidor kroimy w dużą kostkę, szalotkę w cienkie plasterki a natkę pietruszki siekamy.

6. Pastę bobową przekładamy do miseczki, posypujemy szalotką, pomidorem i natką pietruszki. Całość skrapiamy oliwą i podajemy z pitą, ale mimo, że to nie ortodoksyjnie z pszenną tortillą też świetnie pasuje. Albo z bagietką.


sobota, 20 sierpnia 2016

Buraki z cynamonem

Buraki chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać. Zacznijmy od tego, że w trakcie studiów zaskoczyły mnie tym, że są smaczne. Wcześniej wątpiłam w to ze wszystkich sił. Zaskakujące są też dlatego, że zestaw składników, które będą do nich pasować jest chyba nieskończony. Szkoda, że tak brudzą, bo czasem zwyczajnie nie chce mi się z nimi walczyć w mojej kuchni z białym blatem... Ryzyko, że przez nieuwagę przysporzę sobie dodatkowego sprzątania jest jednak zbyt duże :)

Przepis z książki "Kuchnia bez granic" M.Caprari.


Składniki (na 2 porcje):
3 średnie upieczone w skórce buraki
1/2 łyżki płynnego miodu (u mnie mniszkowy)
1/2 łyżeczki cynamonu
pieprz czarny
łyżka soku z cytryny
łyżka masła

1. Buraki najlepiej upiec w skórce, owinięte folią aluminiową. Ja wstawiając do piekarnika zapiekankę wrzucam z boku takie buraki. Jeśli nie mamy, pieczemy 1/2 godziny w 190 stopniach.

2. Ostudzone buraki obieramy ze skórki i kroimy w kostkę o boku 1,5cm. Skrapiamy sokiem z cytryny.

3. W rondelku rozpuszczamy masło. Dodajemy buraki, cynamon i miód. Mieszamy i podgrzewamy 5 minut na małym ogniu. Przed podaniem posypujemy świeżo zmielonym pieprzem wg uznania.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Cukinia z warzywami i makaronem w kształcie ryżu

Tydzień temu pomyszkowałam w ogródku u Teściów. Przywiozłam sobie mnóstwo ekologicznych, niepryskanych warzyw w skrzyneczce, którą nazwałam moją skrzyneczką szczęścia. Z takich warzyw to aż chce się wymyślać. Ponieważ oboje z Małżonem lubimy faszerowane cukinie, postanowiłam, że przynajmniej połowa nadzienia będzie pochodzić z tej mojej skrzyneczki. Wyszedł z tego fantastyczny obiad do pudełka do pracy.


Składniki (na 2 porcje):
2 średnie cukinie
2 marchewki
2 małe korzenie pietruszki
1 mały por (tylko biała część)
2 szalotki
4 łyżki makaronu w kształcie ryżu
50-80g serka Capri
kilka plastrów żółtego sera
sól morska
pieprz czarny
łyżeczka zataru

1. Makaron gotujemy al dente i odcedzamy.

2. Z cukinii drążymy miąższ (możemy go zużyć np. do zupy kremu) tak, aby został tylko 1cm przy skórce.

3. Marchew, pietruszkę i szalotki obieramy. Obrane warzywa kroimy w drobną kostkę (o boku 0,5cm), tak samo kroimy por i serek Capri. Wszystko co posiekaliśmy mieszamy w misce z ugotowanym makaronem i zatarem, całość przyprawiamy jeszcze solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

4. Farszem wypełniamy cukinie i wstawiamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 25-30 minut. Kilka minut przed końcem na każdej cukinii układamy plastry żółtego sera.


niedziela, 31 lipca 2016

Sałatka nicejska

I po urlopie. W tym roku Rumunia motocyklami. Zachwycająca Transalpina z przepięknymi widokami. Ciekawy Sybin, jedyna w swoim rodzaju Sapanta. Przemili ludzie i, no właśnie, kiepskie jedzenie. Wyjątki oczywiście są (obłędne papanasi - rodzaj pączków na ciepło), ale generalnie jedzenie monotonne i tłuste. Albo mieliśmy pecha. Szkoda, że ten pech trzymał się nas cały tydzień. Po powrocie z Rumunii najbardziej tęskniłam za makaronem i warzywami. Stąd też m.in. pomysł na dzisiejszą sałatkę - klasyk kuchni francuskiej. Przepis z małymi zmianami z książeczki "Kuchnia francuska" S.Koch.


Składniki:
4 pomidory
1 zielona papryka
1 cebula (u mnie 3 szalotki)
4 filety anchois
15 czarnych oliwek
3 jajka ugotowane na twardo
pęczek rzodkiewek
kilka gałązek bazylii
szczypta cukru
sól morska
pieprz czarny
1 łyżka białego octu winnego
3 łyżki oliwy z oliwek


1. Umyte pomidory kroimy w plastry i układamy na dużym talerzu. Filety anchois dokładnie płuczemy, dzielimy na mniejsze części i układamy na pomidorach.

2. Paprykę kroimy w cienkie paseczki, a cebulę w cieniutkie plasterki. Układamy na pomidorach warstwę paprykowo-cebulową. Rozrzucamy na niej oliwki.

3. W ćwiartki kroimy jajka i rzodkiewki. Układamy na wierzchu.

4. Bazylię siekamy. Mieszamy z octem, oliwą z oliwek, szczyptą cukru, solą morską i czarnym świeżo mielonym pieprzem. Polewamy sałatkę dressingiem i podajemy.

Uwaga: W kilku źródłach spotkałam się z tym, że można dodać tuńczyka zamiast lub oprócz anchois.


środa, 13 lipca 2016

Jagnięcina 'youvetsi'

Mój debiut jeśli chodzi o przygotowywanie jagnięciny. Najpierw miała być zrobiona wg przepisu włoskiego, skończyło się na kreteńskim. Posiadam taką książeczkę po angielsku przywiezioną kiedyś z Krety i już drugi raz powtarza się ten sam schemat przy przygotowywaniu kreteńskich dań. Przy szpinakowym placku zastanawiałam się jak można do szpinaku nie dodać czosnku, a teraz mój niepokój wzbudziło, jak to jagnięcina w ogóle bez ziół i prawie bez przypraw? Teraz nie wytrzymałam, dodałam od siebie chociaż pietruszkę. Okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam, duża ilość cebuli, pomidorów i przede wszystkim czosnku oddaje aromaty jagnięcinie. Potrawa jest prosta, jak zresztą wiele dań kuchni kreteńskiej. I w dodatku jest niewyględna. Ale mięsko wychodzi pyszne i mięciutkie, okazuje się, że nic więcej mu nie potrzeba.

Przepis z książki 'Cretean Cookery. Mum's 200 recipes'.


Składniki (na 4 porcje):
700g łopatki jagnięcej
500-600g pomidorów
150-200g cebuli (najlepiej małe)
główka czosnku
4-5 gałązek natki pietruszki
3/4 szklanki oliwy z oliwek
szklanka makaronu w kształcie ryżu
sól morska
pieprz czarny


1. Pomidory parzymy, przelewamy zimną wodą i obieramy ze skórki. Kroimy w ósemki. Cebulki obieramy i jak są małe, kroimy w ćwiartki, a nieco większe w ósemki. Ząbki czosnku obieramy i większe kroimy na pół. Natkę pietruszki siekamy.

2. Jagnięcinę kroimy w kawałki o boku 3-4cm. Duże kawałki tłuszczu możemy wykroić.

3. Do naczynia żaroodpornego wkładamy jagnięcinę, pomidory, cebulę, czosnek i natkę pietruszki. Wszystko przyprawiamy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Delikatnie mieszamy. Zalewamy szklanką wody i 3/4 szklanki oliwy.

4. Naczynie żaroodporne przykrywamy i wkładamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika na 2 godziny.

5. Gotujemy makaron do miękkości. Mieszamy delikatnie potrawę z makaronem - wg przepisu jeszcze w naczyniu, ale my zrobiliśmy to już na talerzach.


niedziela, 10 lipca 2016

Bruschetta z bobem

Dziś na śniadanie zrobiłam wiosenno-letnią wariację na temat bruschetty. Małżon stwierdził, że mimo wszystko woli klasyczną, włoską wersję z pomidorami, raz, że mu bardziej smakują, a dwa, że bób bardzo uciekał z chlebka. Nie mogłam nie przyznać mu racji, bo w tym momencie zadrżała mi ręka i bób zrobił zbiorową ucieczkę z Alcatraz z mojego kawałka bruschetty. Mimo tego, że musiałam zbierać i nakładać od początku, bardzo polecam, w końcu sezon na bób jest taki krótki...


Składniki (na 6-8 kawałków):
6-8 kromek pszennego chleba
1,5 szklanki ugotowanego i wyłuskanego bobu
1-2 łyżeczki siekanego koperku
ząbek czosnku
3-4 suszone pomidory
1,5 łyżki oliwy z oliwek
sól morska
pieprz czarny


1. Obrany ząbek czosnku przeciskamy przez praskę. Mieszamy z oliwą i koperkiem. Suszone pomidory kroimy w drobną kostkę.

2. Bób mieszamy z suszonymi pomidorami, zalewamy oliwą, posypujemy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Wszystko mieszamy i odstawiamy na 15 minut.

3. Chleb opiekamy na suchej patelni z obu stron po 1-2 minuty (ma się zrumienić) i na każdy kawałek nakładamy porcję bobu.


wtorek, 5 lipca 2016

Wieprzowina ze świeżym ogórkiem

Małżon narzeka czasem, że nigdy nie może być pewien, czy zje ponownie potrawę, którą pierwszy raz je i która mu smakuje. Że tylko nowe i nowe. Ja się zawsze upieram, że jak coś mu smakuje, to przecież to zapamiętuję, powtarzam i że wcale tak źle ze mną nie jest. No po prawdzie potem dzięki blogowi jestem w stanie sprawdzić, że skoro daną potrawę robię drugi raz, a na blogu jest data, dajmy na to, 2012, to nie powtarzam tych potraw za często. Jednak z drugiej strony przecież są takie, które robię ciągle i ciągle (np. zupę Tom Khaa robię ostatnio raz w tygodniu), więc nie ma reguły, jak zwykle prawda jest gdzieś po środku. Dziś jednak przyszedł czas na prawdziwego rekordzistę - ostatni raz robiłam taką wieprzowinę zanim zaczęłam prowadzić bloga... Trochę się zeszło zanim nastąpiła powtórka :)

Przepis pochodzi z "Kuchni chińskiej" K. Pospieszyńskiej, pozmieniałam tylko proporcje składników. A tak swoją drogą każdy przepis ze świeżym ogórkiem na ciepło jaki znam, pochodzi z kuchni azjatyckiej. Ciekawe czy są tradycyjne polskie potrawy z ciepłym świeżym ogórkiem...


Składniki (na 2-3 porcje):
350g szynki wieprzowej
400g świeżych ogórków szklarniowych
2 i 1/2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka wódki
1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 i 1/2 łyżeczki białego cukru
3-4 łyżki oleju
świeżo zmielony czarny pieprz


1. Mięso kroimy w plastry grubości ok. 3mm, a następnie każdy plaster na kawałki o boku ok. 2-3cm. Mieszamy 1 i 1/2 łyżki sosu sojowego, 1/2 łyżeczki cukru, mąkę ziemniaczaną, wódkę i świeżo zmielony czarny pieprz (wg uznania, przepis podaje 1/8 łyżeczki). Mieszamy z mięsem i odstawiamy na 15 minut.

2. Ogórki obieramy i kroimy wzdłuż na pół. Każdą połówkę kroimy na plastry o grubości 3/4-1cm.

3. Do szerokiego, płaskiego garnka wlewamy łyżkę sosu sojowego i łyżkę oleju, dodajemy łyżeczkę cukru i dużą szczyptę czarnego pieprzu. Mieszamy i dodajemy ogórki. Podgrzewamy 3 minuty, po czym odstawiamy i trzymamy w cieple.

4. Na patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oleju. Gdy będzie mocno rozgrzany dodajemy wieprzowinę i stale mieszając smażymy, aż się zrumieni.

5. Dodajemy ogórki wraz z sokiem, który puściły. Mieszamy i podgrzewamy 2-3 minuty. Podajemy z sypkim ryżem.


sobota, 2 lipca 2016

Sałatka ze szparagami i bobem

Największe emocje Euro 2016 już poza nami, mimo że turniej się jeszcze nie skończył. Jestem zadowolona z tego wyniku, to naprawdę dobra drużyna i najlepszy start w wielkim turnieju jaki mogę pamiętać. W czwartek owszem, były łzy, ale już wczoraj obeschły. Teraz trzymam kciuki za Islandię, bo to największa niespodzianka turnieju. Walijczycy też zresztą grają ekstra, po meczu z Rosją powiedziałam sobie, że chcę ich oglądać jak najdłużej. A poza stadionami powoli kończy się szparagowy sezon, więc to jedna z ostatnich okazji, żeby je pojeść. Proponuję w sałatce, która jest luźną i leniwszą wersją sałatki z książki "Kocham Toskanię" Giulii Scarpaleggii.


Składniki (na 2 porcje):
14-16 zielonych szparagów
ok. 200g młodego bobu
2-4 grubsza plastry młodego pecorino
kilka gałązek tymianku
1/2 cytryny
2-3 łyżki oliwy z oliwek
sól morska
pieprz czarny
kilka listków świeżej mięty (opcjonalnie)

1. Bób gotujemy do miękkości, możemy go obrać ze skórki (Giulia tak poleca, póki jest młody i da się go jeść ze skórką, to ja jestem zbyt leniwa na obieranie).

2. Ze szparagów odłamujemy zdrewniałe końcówki i również gotujemy do miękkości.

3. Bób i szparagi przelewamy zimną wodą i układamy na dwóch talerzach. 

4. Mieszamy sok z 1/2 cytryny z oliwą z oliwek, przyprawiamy solą i pieprzem. Połową polewamy bób i szparagi. Posypujemy listkami mięty jeśli ją mamy.

5. Na suchej, rozgrzanej patelni podgrzewamy ser po 30 sekund z każdej strony i kładziemy na warzywach. Dodajemy tymianek i polewamy resztą oliwy z sokiem z cytryny. Podajemy samą lub z opieczoną bagietką.


środa, 22 czerwca 2016

Zupa Tom Khaa Gai

Co jakiś czas pojawia się u mnie na blogu wątek piłkarski - oczywiście u mnie teraz na pierwszy plan znowu wysunęło się Euro 2016. Wciąż przeżywam jeszcze wyjście z grupy, pierwszy raz za mojej pamięci na jakichkolwiek mistrzostwach. Mistrzostwom w telewizji powinno towarzyszyć też coś mistrzowskiego na talerzu. Dziś, drugi raz w ciągu tego tygodnia, zrobiłam tajską zupę Tom Khaa Gai. Jadłam ją kilka razy w naszej ulubionej tajskiej knajpce, ale Małżon uznał, że moja jest nawet lepsza. Jej smak zawdzięczam dobremu przepisowi (z "W mojej tajskiej kuchni" D. Ładochy) i oryginalnym składnikom ze sklepu z orientalnymi produktami. Naprawdę warto kupić oryginały, a nie zamienniki, aczkolwiek ja następnym razem podaruję sobie pochwiaki. Moim zdaniem jak dodam więcej pieczarek, to zupa nic nie straci.


Składniki (niby na 4 porcje, ale jest tak dobra, że zjedliśmy całą od razu na 2 osoby):
200g piersi z kurczaka
400ml mleka kokosowego
400ml wody
1 papryczka chili
1 łodyga trawy cytrynowej
6 liści limonki kaffir
10 plasterków galangalu
1/2 limonki
1 i 1/2 łyżki cukru palmowego
1 czubata łyżka pasty tom khaa
2 łyżki tajskiego sosu rybnego
5 kapeluszy pieczarek
1/2 puszki pochwiaków w zalewie
kolendra do posypania (najlepiej tajska)

1. Chili myjemy i bardzo drobno siekamy. Trawę cytrynową kroimy w kawałki 2cm. Kurczaka kroimy w paseczki. Pieczarki oczyszczamy i kroimy w ćwiartki, również w ćwiartki kroimy pochwiaki.

2. Mleko kokosowe zagotowujemy z pastą tom khaa. Dodajemy wodę, chili, porwane listki kaffiru, galangal i trawę cytrynową. Ponownie zagotowujemy.

3. Dodajemy kurczaka, a po około 3 minutach również pieczarki, pochwiaki i cukier palmowy. Gotujemy jeszcze 5 minut. Przyprawiamy sokiem z limonki i sosem rybnym. Na talerzach posypujemy świeżą kolendrą.


czwartek, 16 czerwca 2016

Tarta z truskawkami i masą z białej czekolady

Byliśmy ostatnio na wieczór na małej nasiadówie u Przyjaciół, w sumie 6 osób dorosłych i jedno niemowlę. Oprócz pysznych rzeczy na kolację, była obłędna tarta na deser. Jak się okazało, w moment pożarliśmy ją całą. Nie mogłam wyjść stamtąd bez tego przepisu, który pochodzi "od koleżanki z pracy", tyle że nie mojej, bo to już cały łańcuszek przepis zaliczył :) Dość, że jest pyszny i mało skomplikowany. I aż się prosi na sezon truskawkowy, bardzo polecam.


Składniki (na formę o średnicy 26cm):
150g mąki pszennej (u mnie typ 500)
30g cukru
125 masła
1 łyżka wody
200ml śmietanki 30%
125g białej czekolady
1 jajko
truskawki
masło do wysmarowania formy

1. Masło kroimy w kostkę, mąkę przesiewamy. Z mąki, cukru, masła i wody szybko zagniatamy na jednolitą masę. Zawijamy w folię aluminiową i odkładamy na 30 minut do lodówki.

2. Czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy w rondelku na bardzo małym ogniu. Dodajemy śmietankę i mieszamy aż powstanie jednolita masa. Odstawiamy do przestygnięcia.

3. Formę do tarty smarujemy masłem i wylepiamy ciastem. Nakłuwamy w kilku miejscach widelcem i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 25 minut. 

4. Gdy masa czekoladowa przestygnie i zacznie gęstnieć dodajemy roztrzepane jajko i bardzo dokładnie mieszamy.

5. Na podpieczonym spodzie tarty układamy truskawki umyte, osuszone i oczyszczone z szypułek. Zalewamy masą czekoladową i wstawiamy jeszcze na 15 minut do piekarnika nastawionego na 160 stopni.

Tartę dodaję do akcji:


wtorek, 14 czerwca 2016

Knedle z truskawkami

Knedle są super. Zawsze myślałam, że pierogi lubię, a knedle nie bardzo, ale to wszystko było zanim sama zaczęłam je robić. Teraz bardzo lubię, chodziły mi zresztą po głowie po powrocie z Indii, od tego czasu robiłam je dwa razy. Najlepsze, że zaraz po powrocie jak zrobiłam to zabrakło mi mąki. Wyszły bardziej kleiste, przez to mniej ładne, ale za to bardziej pyszne. Dlatego podaję proporcje na właśnie takie.


Składniki (na ok. 14 sztuk):
550g ziemniaków (waga surowych po obraniu)
150g mąki pszennej
1 jajko
14 truskawek
trzcinowy cukier
słodka śmietanka do polania

1. Ziemniaki gotujemy, mielimy lub rozgniatamy i zostawiamy do ostudzenia. Truskawki myjemy i obieramy z szypułek.

2. Mąkę przesiewamy przez sito i dodajemy do ziemniaków, wbijamy również do masy jajko. Zagniatamy ciasto, aż stworzy gładką masę.

3. W dużym garnku o szerokim dnie gotujemy lekko osoloną wodę.

4. Z ciasta odrywamy po kawałku ciasta, kładziemy na nie truskawkę i formujemy kulkę. Knedle wrzucamy na gotującą się wodę, gdy wypłyną gotujemy 4-5 minut.

5. Na talerzu knedle polewamy słodką śmietanką i posypujemy trzcinowym cukrem.


Przepis dodaję do akcji:


wtorek, 7 czerwca 2016

Gotowany łosoś z masłem pietruszkowo-anchois

Nie jest tajemnicą, że Małżon ponad wszelkie ryby uwielbia łososia. Postanowiłam ostatnio uraczyć go czymś nowym w tym temacie i zdecydowałam się na łososia gotowanego. Z duszą na ramieniu, bo nigdy nie robiłam gotowanej ryby (poza taką w zupie). Grillowana, pieczona, smażona tak, ale gotowana? To mogło być albo kompletne fiasko, albo wielki przebój w mojej kuchni. Taram, taram, był przebój. Małżon po zastanowieniu się stwierdził, że to najlepszy łosoś jakiego zrobiłam. Muszę przyznać, że i mnie smakował, dlatego dwa dni później była powtórka. Tym razem Małżon robił i to jego jest ta kompozycja z wielkimi truskawami. 

Przepis wzięłam z bloga Maggie, minimalna zmiana wynika z zawartości moich szuflad (brak nasion musztardowca).


Składniki (na 2 porcje):
300-350g łososia (u mnie filet ze skórą)
1,5 łyżki miękkiego masła
1,5 łyżki posiekanej natki pietruszki
2 fileciki anchois
1 średnia cebula
1/3 szklanki octu z białego wina
1/4 szklanki cukru
1 łyżeczka nasion kolendry
1 płaska łyżeczka soli
1/2 łyżeczki białej gorczycy
1/2 łyżeczki ziaren czarnego pieprzu


1. Fileciki anchois siekamy bardzo drobno. Masło rozgniatamy widelcem razem z posiekaną natką i anchois. Odkładamy do lodówki, żeby smaki się przegryzły.

2. Cebulę kroimy w plastry. Do garnka wrzucamy plastry cebuli, cukier, ocet, gorczycę, kolendrę, ziarna pieprzu i sól. Zalewamy czterema szklankami wody. Zagotowujemy, zmniejszamy ogień i gotujemy 15 minut.

3. Łososia kroimy na dwa kawałki i układamy na dnie szerokiego rondla. Przecedzamy zalewę i zalewamy nią łososia. Podgrzewamy i od momentu gdy płyn zabulgocze gotujemy na umiarkowanym ogniu 8-10 minut.

4. Łososia wykładamy na talerze i na każdym kawałku układamy porcję masła z pietruszką i anchois.


sobota, 4 czerwca 2016

Wrapy ze szparagami i pieczarkami z kaparowym majonezem

Przez ten wyjazd do Indii prawie mnie ominął sezon szparagowy. No właśnie, prawie. Od kiedy wróciliśmy to szparagi jemy co drugi dzień :) Białe, zielone, zmiksowane na zupę-krem, w całości... Jednym z najlepszych dań, jakie ostatnio zrobiłam ze szparagami były wrapy, do których trafiły szparagi grillowane, do tego grillowane pieczarki, majonez kaparowy (dla mnie wersja z jogurtem)... Małżon nazwał to zdrowszą wersją kebabu, ale ja myślę, że to coś o wiele, wiele lepszego niż kebab :)


Składniki (na 2 porcje):
10 szparagów
8 dość dużych pieczarek
2 tortille
1 czubata łyżeczka ziół prowansalskich
2 czubate łyżeczki majonezu
12 kaparów
pieprz czarny

1. Szparagi i pieczarki grillujemy do miękkości na grillu elektrycznym lub patelni grillowej.

2. Kapary kroimy bardzo drobno, mieszamy z majonezem, przyprawiamy świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

3. Na grillu, suchej patelni lub w mikrofali podgrzewamy tortille przez 30-40 sekund. Na każdą tortillę kładziemy 5 grillowanych szparagów. Posypujemy ziołami prowansalskimi, rozprowadzamy połowę majonezu, wzdłuż szparagów kładziemy pieczarki jedna za drugą i zwijamy tortillę we wrap. 


środa, 1 czerwca 2016

Nasza podróż do Indii od strony talerza

Na FB była ostatnio mała podpowiedź co znajdziecie w tym poście i co spowodowało moją ostatnią nieobecność na blogu. Dziś bowiem nadszedł czas, żeby podsumować krótko naszą podróż do Indii od strony kulinarnej. Najwięcej uwagi poświęcę indyjskim śniadaniom, ponieważ dzięki miłemu panu kucharzowi w Pune, miałam okazję popróbować różnych dań. Gdy dowiedział się, że interesuje mnie lokalna kuchnia, to skombinował kilka rzeczy nawet spoza karty (dlatego będzie problem z prawidłową pisownią). Pierwszym śniadaniowym daniem wypróbowanym przeze mnie jeszcze w Bombaju, były masala dosa - rodzaj naleśników z nadzieniem z ziemniaków, cebuli, przypraw i pewnie jeszcze czegoś. To był mój zdecydowany faworyt wszystkich śniadań.


Również z nadzieniem z ziemniaków występował placek kulcha podawany w towarzystwie sosu z ciecierzycą na ciepło oraz zimnego sosu tamaryndowego.


Bardzo dobre były placki uttapam - niestety nie wiem z czego.


Kolejnym pysznym śniadaniem było maisur masala, które bardzo podobne były do masala dosa i poza pokrojeniem w kawałki nie bardzo udało mi się znaleźć różnicę.


Mojego uznania nie znalazły manu wara - krążki z jakiegoś rodzaju mąki smażone na głębokim tłuszczu. Były dla mnie bezsmakowe, ale sosy podawane do nich były super, zwłaszcza ten kolendrowy.


W ostatnim dniu przed wyjazdem dostałam na śniadanie coś, czego nazwy moja pamięć nie zarejestrowała nawet w przybliżeniu. Było również dosyć bezsmakowe, aczkolwiek okazale wyglądało.


Jeśli chodzi o indyjskie obiady, to moim faworytem był ser paneer w sosie lahori, danie tego typu można znaleźć w raczej eleganckich restauracjach.


Za to stołówki pracownicze wydają posiłki tego typu:


Ponieważ bałam się jeść na ulicy, raczej żywiłam się w lokalach wyglądających "zachodnio", nierzadko z kuchnią stylizowaną na europejską. Osobne słowa należą się kuchni włoskiej, która w Indiach wygląda nader zabawnie. Do pizzy z zielonym chili i kurczakiem w indyjskich przyprawach zamiast oliwy dostałam tabasco i pojemniczek z suszonymi płatkami chili (żeby nie było, użyłam!).


Za to makaron to najciekawsza historia. Do sosu powrzucane zostały składniki kojarzące się z grubsza z Włochami (oliwki, kapary, marynowane karczochy, ser), na to położone zostało grillowane mięso, a całość podana była z tostami czosnkowymi.


Na sam koniec słówko poświęcone sieci McDonalds. Nie ma tam hamburgera, cheesburgera ani BigMaca, są jakieś drobiowe burgery. Ale są również takie jak na zdjęciu, gdzie całe menu to lody, ciastka i kawa.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...