środa, 1 czerwca 2016

Nasza podróż do Indii od strony talerza

Na FB była ostatnio mała podpowiedź co znajdziecie w tym poście i co spowodowało moją ostatnią nieobecność na blogu. Dziś bowiem nadszedł czas, żeby podsumować krótko naszą podróż do Indii od strony kulinarnej. Najwięcej uwagi poświęcę indyjskim śniadaniom, ponieważ dzięki miłemu panu kucharzowi w Pune, miałam okazję popróbować różnych dań. Gdy dowiedział się, że interesuje mnie lokalna kuchnia, to skombinował kilka rzeczy nawet spoza karty (dlatego będzie problem z prawidłową pisownią). Pierwszym śniadaniowym daniem wypróbowanym przeze mnie jeszcze w Bombaju, były masala dosa - rodzaj naleśników z nadzieniem z ziemniaków, cebuli, przypraw i pewnie jeszcze czegoś. To był mój zdecydowany faworyt wszystkich śniadań.


Również z nadzieniem z ziemniaków występował placek kulcha podawany w towarzystwie sosu z ciecierzycą na ciepło oraz zimnego sosu tamaryndowego.


Bardzo dobre były placki uttapam - niestety nie wiem z czego.


Kolejnym pysznym śniadaniem było maisur masala, które bardzo podobne były do masala dosa i poza pokrojeniem w kawałki nie bardzo udało mi się znaleźć różnicę.


Mojego uznania nie znalazły manu wara - krążki z jakiegoś rodzaju mąki smażone na głębokim tłuszczu. Były dla mnie bezsmakowe, ale sosy podawane do nich były super, zwłaszcza ten kolendrowy.


W ostatnim dniu przed wyjazdem dostałam na śniadanie coś, czego nazwy moja pamięć nie zarejestrowała nawet w przybliżeniu. Było również dosyć bezsmakowe, aczkolwiek okazale wyglądało.


Jeśli chodzi o indyjskie obiady, to moim faworytem był ser paneer w sosie lahori, danie tego typu można znaleźć w raczej eleganckich restauracjach.


Za to stołówki pracownicze wydają posiłki tego typu:


Ponieważ bałam się jeść na ulicy, raczej żywiłam się w lokalach wyglądających "zachodnio", nierzadko z kuchnią stylizowaną na europejską. Osobne słowa należą się kuchni włoskiej, która w Indiach wygląda nader zabawnie. Do pizzy z zielonym chili i kurczakiem w indyjskich przyprawach zamiast oliwy dostałam tabasco i pojemniczek z suszonymi płatkami chili (żeby nie było, użyłam!).


Za to makaron to najciekawsza historia. Do sosu powrzucane zostały składniki kojarzące się z grubsza z Włochami (oliwki, kapary, marynowane karczochy, ser), na to położone zostało grillowane mięso, a całość podana była z tostami czosnkowymi.


Na sam koniec słówko poświęcone sieci McDonalds. Nie ma tam hamburgera, cheesburgera ani BigMaca, są jakieś drobiowe burgery. Ale są również takie jak na zdjęciu, gdzie całe menu to lody, ciastka i kawa.


2 komentarze:

  1. wspaniała wyprawa, takie smaki pamięta się do końca życia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, smaki indyjskie są jedyne w swoim rodzaju :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :) Będzie mi podwójnie miło, jeśli każdy będzie podpisany.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...