Nie było mnie tu dłuższą chwilę, ponieważ przebywałam na urlopie na Węgrzech. Byliśmy samochodem, więc mieliśmy dużą swobodę i dużo ciekawych miejsc zobaczyliśmy. Poza tym jestem oczarowana Węgrami jako narodem, są przesympatyczni, pomocni, bardzo przyjaźni i to pomimo ogromnej bariery językowej - wielu z nich nie zna ani słowa w obcym języku, a z kolei język węgierski jest niepodobny do żadnego innego. Na pewno kiedyś z chęcią wrócimy na Węgry, bo czuliśmy się tam wspaniale,a do zobaczenia zostało dużo (byliśmy w Budapeszcie, a także zwiedziliśmy północno-zachodnie rejony oraz Balaton i jego okolice). Udało mi się też spróbować różnych węgierskich potraw. Ponieważ poczytałam przed wyjazdem dużo o kuchni węgierskiej, nie była dla mnie zaskoczeniem. Jednak kilka rzeczy okazało się innych niż myślałam - między innymi nie spodziewałam się aż takiej różnorodności gatunków papryk na targowisku, a także wszechobecności papryki białej. Przed wyjazdem przygotowałam sobie również listę potraw, które koniecznie chcę spróbować i poza zupą rybną udało mi się ją zrealizować. Były na niej różne gatunki kiełbas węgierskich, zupa gulaszowa, paprykarz, porkolt, leczo, papryka faszerowana, langosze i oczywiście wino. Po raz pierwszy próbowałam wina świeżego, a nie takiego butelkowanego i uważam, że takie świeże wino, pite w winnicy jest przewspaniałe. Nie wzbudziły natomiast uznania ani u mnie, ani u Małżona smakowe węgierskie wódki Palinki, dla nas smakowały jak kiepski bimber. Jakoś nikomu nie polecamy, w odróżnieniu od pozostałych jedzonych i pitych tam specjałów.
Ponieważ dziś jest mój ostatni dzień urlopu, żeby pozostać w takim nastroju proponuję przepis na imprezową galaretkę absolutnie nie dla dzieci. W czasach studenckich przywieźliśmy ją z weekendu u Przyjaciółki we wrocławskim akademiku (Halszko, pozdrowienia dla Ciebie) i co jakiś czas przygotowujemy ją dla grupy znajomych.
Przepraszam za jakość zdjęcia, ale robione było na imprezie oczywiście :)
Składniki:
3 opakowania dobrej jakościowo galaretki w jednym smaku (polecam smaki zdecydowane jak truskawka lub brzoskwinia, z delikatnymi typu arbuz wychodzi gorzej)
1/2 litra wódki
1/2 litra wrzącej wody
1. W pół litra wrzącej wody rozprowadzamy zawartość trzech opakowań galaretki (to nie pomyłka, mimo, że każde opakowanie jest na pół litra wody). Powinno nie być grudek. Zostawiamy do ostygnięcia, ale nie stężenia.
2. Gdy galaretka jest chłodna, dolewamy wódkę, dokładnie mieszamy i wstawiamy do lodówki. Gdy stężeje jest gotowa do jedzenia. Można podawać z bitą śmietaną, choć ja osobiście wolę bez.
Uwagi:
Galaretka z wódką tężeje dłużej niż z samą wodą, ale w lodówce i tak się zetnie.
Taka galaretka słabo się nadaje, żeby zalać nią owoce - wtedy owoce nasiąkają alkoholem, a w galaretce niewiele zostaje.
widziałam gdzieś już takie jelly drinki ;) moim zdaniem w formie shotów są lepsze niż alko-misie
OdpowiedzUsuńWłaśnie tych alko-misiów jeszcze nie jadłam, ale że w ogóle uwielbiam miśki-żelki to też mogłyby mi podejść :)
Usuń