Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wołowina i cielęcina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wołowina i cielęcina. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 13 sierpnia 2019

Mielone w kwaśnej śmietanie - przepis rumuński

Potrawa niefotogeniczna i to bardzo niestety, ale za to smaczna. Tak w zasadzie to z małymi wyjątkami kuchnia rumuńska nie zrobiła na mnie jakiegoś powalającego wrażenia, ale niedługo dostanie drugą szansę - we wrześniu spędzę weekend w Bukareszcie.

A przepis z jakiejś książki o kuchni rumuńskiej - ale nie wiem jakiej, bo zrobiłam sobie tylko fotkę kilku stron z przepisami.


Składniki (na 25-30 kulek):
300-350g mięsa mielonego mieszanego wołowo-wieprzowego
jajko
mały ziemniak
mała cebula
2 łyżki mąki pszennej
kilka gałązek świeżego estragonu (nie miałam, pominęłam)
kilka gałązek świeżego koperku
kilka gałązek świeżej natki pietruszki
200g kwaśnej śmietany
sól morska
świeżo zmielony czarny pieprz

1. Obrany ziemniak i obraną cebulę kroimy bardzo drobno. Siekamy również świeże zioła.

2. Mieszamy mięso mielone z jajkiem, ziołami, cebulą i ziemniakiem, przyprawiamy solą i pieprzem.

3. Formujemy małe kulki (3cm średnicy) i obtaczamy w mące.

4. Układamy w naczyniu żaroodpornym, zalewamy śmietaną. Wierzch posypujemy jeszcze odrobiną siekanego koperku.

5. Zapiekamy w temperaturze 200 stopni aż mięso się zrumieni (ponieważ kulki są małe, wystarczy 20-25 minut).


sobota, 14 stycznia 2017

Karaibskie burgery

Dzisiaj przepis na burgery trochę w ramach ciekawostki, bo z jamajską przyprawą jerk. Ja mam jeszcze zapasy tej przyprawy z mojej jamajskiej wyprawy, ale pewnie za jakiś czas też nie zrobię już dokładnie takich burgerów. Jeszcze zanim wyjechałam na Jamajkę, kupiłam w Polsce przyprawę do jerku, ale to w smaku była zupełnie inna przyprawa. Dodatki tak z grubsza można jednak skombinować podobne i cieszyć się daniem w stylu karaibskim.
Przepis pochodzi z książki "Jerk from Jamaica" H. Willinsky z minimalnymi zmianami.


Składniki (na 4 porcje):
500-600g mielonej wołowiny
4-8 plastrów ananasa (dałam z puszki, jeszcze lepszy świeży)
4 grubsze plastry sera cheddar
4 bułki hamburgerowe
2 łyżki oleju
1 łyżka przyprawy jerk

Na sos:
1 łyżka pasty tamaryndowej
1 łyżka miodu
kawałek imbiru wielkości kciuka
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka przyprawy jerk

1. Pastę tamaryndową rozcieramy z 1-2 łyżkami wody. Dodajemy miód, przyprawę jerk, sos sojowy i starty imbir. Dokładnie mieszamy.

2. Mięso mielone mieszamy z olejem i przyprawą jerk. Formujemy dłońmi 4 burgery. Rozgrzewamy grill lub patelnię grillową.

3. Burgery grillujemy po 3 minuty z każdej strony, a plastry ananasa po minucie z każdej strony. Bułkę podgrzewamy również na grillu lub w mikrofali. Ja zrobiłam to w mikrofali, pod koniec kładąc cheddar, żeby się stopił.

4. Do każdej bułki wkładamy burger, plaster lub dwa ananasa i polewamy sosem tamaryndowo-miodowym.


niedziela, 28 sierpnia 2016

Papryka faszerowana ryżem i mięsem

Jednym z najpyszniejszych moich wspomnień kulinarnych z Węgier jest papryka faszerowana. W tym roku miałam nadzieję zjeść ją w drodze powrotnej z Rumunii, niestety nie udało się, za szybko przejechaliśmy przez Węgry. A ochota na faszerowane papryki pozostała. Na szczęście o tej porze roku i u nas można kupić białe papryki, świeże, aż pachną! Moja Babcia faszerowała zawsze czerwone lub zielone papryki, ale na Węgrzech to właśnie białe używa się do tej potrawy.


Składniki (na 4 porcje):
8 niedużych, białych papryk
1/3 szklanki ryżu parboiled
500g mięsa mielonego wołowego
2 średnie cebule
2-3 ząbki czosnku
1 czubata łyżeczka mielonej słodkiej papryki
4-5 pomidorów
sól morska
pieprz
olej


1. Ryż gotujemy tak, aby był al dente (dojdzie w trakcie pieczenia papryk).

2. Obrane cebule i czosnek drobno siekamy. Podsmażamy na 2-3 łyżkach oleju wraz z mieloną papryką, aż cebula się zeszkli. Dodajemy mięso mielone, przyprawiamy solą i pieprzem i smażymy aż mięso się zrumieni. Dodajemy ryż, zestawiamy z ognia i wszystko mieszamy.

3. Z papryk ostrożnie wykrawamy gniazdo nasienne, tak, aby poza tym nie uszkodzić papryki. Odkrawamy wszystkie pestki, ale końcówka musi dać się włożyć z powrotem jako "wieczko" papryki.

4. Nadziewamy papryki masą mięsno-ryżową i przykrywamy "wieczkiem".

5. Na dno naczynia żaroodpornego wlewamy 1-2 łyżki oleju i rozprowadzamy pędzelkiem. Układamy papryki.

6. Pomidory parzymy wrzątkiem i zdejmujemy skórkę. Kroimy pomidory w ćwiartki, które układamy w przerwach pomiędzy paprykami. Skrapiamy olejem i posypujemy solą morską i pieprzem.


7. Wstawiamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. 40 minut dusimy pod przykryciem, a następnie na 10 minut odkrywamy. Można je podać z ziemniakami, ale jak dla mnie 2 takie papryki + jakaś surówka stanowią już cały obiad.



sobota, 14 listopada 2015

Marokańskie klopsiki

Wczoraj zrobiłam marokańskie klopsiki na obiad i wprawiło mnie to w samozachwyt. Jadłam i głośno wychwalałam swoje własne jedzenie. Nie mogłam się powstrzymać, takie to było pyszne. Sprzątając po obiedzie włączyłam sobie telewizor, a tam gotował Karol Okrasa. Dobra, zimny prysznic, są tacy co lepiej gotują. Skończyłam z samochwalstwem od razu. Nawet po swoim obiedzie dałabym radę spokojnie wciągnąć jego zupę dyniową. 

Sugerowałam się przepisem z "Kulinarne wyprawy Jamiego", podaję moją wersję. 


Składniki:
500g mięsa mielonego wołowego
3 szalotki
kawałek imbiru wielkości kciuka
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
1/2 łyżeczki słodkiej mielonej papryki
1 łyżeczka suszonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
kilka pomidorków koktajlowych
sos chili (miałam srirachę, geograficznie powinna być harissa)
jogurt grecki
rukola
oliwa do smażenia
sól morska
pieprz czarny
4 pity lub arabskie chlebki do nadziewania


1. Jedną szalotkę oraz imbir obieramy i drobno ścieramy. Dodajemy do mięsa wraz z mielonymi paprykami, kminem rzymskim i kolendrą. Przyprawiamy solą i pieprzem. 

2. Masę dokładnie mieszamy i formujemy z niej 20 kulek. Przykrywamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki przynajmniej na 30 minut (ja swoje klopsiki trzymałam w lodówce przez noc).

3. Klopsiki smażymy z każdej strony na patelni - w sumie 7 minut. W tym czasie podgrzewamy chlebki. Pozostałe szalotki kroimy na bardzo cieniutkie plasterki, a pomidorki w połówki.

4. Do każdego chlebka kładziemy ostry sos i jogurt (Małżon nie lubi ostrego i włożył ajwar, też się dobrze sprawdził). Wkładamy rukolę, klopsiki, pomidorki i plastry szalotki. Możemy dodać jeszcze trochę sosu. 

Ja postawiłam wszystkie składniki na stole i każdy sam decydował ile sosu, warzyw i mięsa sobie włożyć.


środa, 26 sierpnia 2015

Gulasz wołowy z fasolką szparagową

Ostatnie rogaliki i gulasz z dzisiejszego posta pozwalają mi mieć nadzieję, że właśnie wraca moja kulinarna wena. Taki wewnętrzny imperatyw każący posiedzieć trochę w tej kuchni, a nie robić tylko tak coś na szybko. Ten gulasz to w ogóle zrobił na mnie wrażenie metodą przygotowywania - dotychczas wszelkie gulasze mieszałam w garze, a ten piecze się w piekarniku. Zmyślne, bo nic nie przywrze nawet jak zapomnę pomieszać :) A efekt przepyszny, nie mogliśmy się z Małżonem nachwalić. Próbowaliśmy z kaszą perłową i z grubym makaronem, pasuje w obu wersjach, ale chyba nawet z makaronem lepszy. Przepis wycięty z jakiejś starej gazety, podaję ze swoimi zmianami.


Składniki (na 4 porcje):
600-650g udźca wołowego
2 średnie marchwie
2 średnie cebule
300g zielonej fasolki szparagowej
250ml jasnego piwa
250ml bulionu warzywnego
1 łyżka octu winnego
2 ząbki czosnku
liść laurowy
5 ziaren ziela angielskiego
10 ziaren pieprzu czarnego
3/4 łyżeczki tymianku suszonego
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
sól
pieprz
olej


1. Wołowinę kroimy w dwucentymetrową kostkę. Marchew, cebulę i czosnek obieramy. Marchew kroimy w plasterki, cebulę w centymetrową kostkę, a czosnek zgniatamy płaską częścią noża i też kroimy w cienkie plasterki. Z fasolki odcinamy końce.

2. Na patelni rozgrzewamy 3-4 łyżki oleju, na nim rumienimy wołowinę. Przekładamy do naczynia żaroodpornego.

3. Na tym samym tłuszczu podsmażamy marchew i cebulę. Gdy cebula się zeszkli, dodajemy warzywa do mięsa.

4. Wlewamy piwo wymieszane z bulionem i octem. Dodajemy liść laurowy, pieprz, ziele angielskie, mieloną paprykę, tymianek i czosnek. Posypujemy solą i pieprzem. Mieszamy i wkładamy do nagrzanego do 160 stopni piekarnika na 70 minut.

5. Fasolkę gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. Dodajemy do gulaszu, jeszcze raz mieszamy i pieczemy kolejne 30 minut.


niedziela, 28 czerwca 2015

Kibbeh z bulguru i wołowiny w sosie pomidorowym

Czasem jest tak, że jakieś danie nie robi początkowo spodziewanego, wielkiego wrażenia. Tak było i z tym daniem. Narobiłam się w zeszłą niedzielę (tak, wiem, mam opóźnienie z publikowaniem) i było mi trochę smutno, że nie wzbudziło zachwytu. Zwłaszcza, że tyle tam było aromatycznych przypraw, że wydawało mi się, że powinno go wzbudzić. Sos był ekstra, więc zaczęłam się zastanawiać, co do niego włożyć zamiast kibbeh i ziemniaków, żeby zrobić coś lepszego, myślałam o plastrach cukinii i bakłażana. Jakież było nasze zdziwienie następnego dnia - po odstaniu doby w lodówce, danie zrobiło się przepyszne. Aromaty przypraw się uwydatniły. Zdecydowanie należy robić tą potrawę dzień wcześniej. Jedyny minus to przy odgrzewaniu trochę kibbeh się porozwalały. 

Przepis pochodzi z książki "Kuchnia orientalna" E.Dopp, Ch.Willrich i J.Rebbe, przystosowałam go trochę do naszych smaków. Wg dopisku danie pochodzi z Iranu.


Składniki (na 4 porcje):
350g mielonej wołowiny
100g bulguru
6 małych ziemniaków
500g pomidorów (dałam 300g świeżych i 200g z puszki, bo akurat miałam otwartą)
3 ząbki czosnku
1 cebula
5-6 gałązek natki pietruszki
1 czubata łyżeczka koncentratu pomidorowego
1/2 litra bulionu warzywnego
1 jajko
1 łyżka mąki pszennej pełnoziarnistej
1 niezbyt płaska łyżeczka mielonego cynamonu
1 niezbyt płaska łyżeczka kminu rzymskiego
2 łyżeczki mielonej słodkiej papryki
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki ziaren kolendry
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
oliwa z oliwek
olej
sól morska
pieprz czarny


1. Bulgur gotujemy wg przepisu na opakowaniu.

2. Obraną cebulę drobno siekamy, podobnie natkę pietruszki. 

3. Mieszamy mięso mielone z bulgurem, cebulą, natką, jajkiem i mąką. Dosypujemy 1/2 łyżeczki cynamonu, 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego i 1 łyżeczkę mielonej papryki. Przyprawiamy również pieprzem i solą. Gdy masa jest wymieszana odstawiamy na 10 minut, aby odpoczęła.

4. Z masy formujemy wydłużone kotleciki wielkości śliwki węgierki (mi wyszło 41 takich kotlecików) i smażymy na oleju aż się zrumienią. Zostawiamy na ręczniczkach papierowych, żeby olej odciekł.

5.  Pomidory pozbawiamy skórki (zalewamy wrzątkiem, a potem zimną wodą i skórka sama łatwo odchodzi) i kroimy w centymetrową kostkę. Ziemniaki obieramy i kroimy w podłużne ćwiartki. Obrany czosnek kroimy w plasterki. Ziarna kolendry rozgniatamy.

6. W garnku rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy z oliwek. Wrzucamy czosnek, koncentrat pomidorowy i pozostałe przyprawy. Przesmażamy dwie minuty i dodajemy ziemniaki. Smażymy jeszcze dwie minuty.

7. Zalewamy bulionem i dodajemy pomidory. Gotujemy na małym ogniu 10 minut. Po tym czasie dodajemy do sosu mięsne kotleciki, przykrywamy i na małym ogniu dusimy 15 minut.


niedziela, 26 kwietnia 2015

Gołąbki z mięsem i ryżem i co zjedliśmy w Bawarii

Ostatni weekend spędziliśmy sobie w Bawarii na pokojach u króla Ludwika Szalonego. Od dawna już zamek Neuschwanstein był na naszej liście do zobaczenia i powiem Wam, że przewodniki, foldery, zdjęcia w internecie itd nie kłamią. On jest przepiękny i fantastycznie położony. Pięknie położone jest też jezioro Bodeńskie, u podnóża Alp, nad które udaliśmy się w następnej kolejności. Biegając po komnatach w Neuschwanstein i Hohenschwangau trochę zgłodnieliśmy i tu przechodzimy do kulinarnej strony Bawarii. Tak jak u nas są pierogarnie, tak w Bawarii na trasie natrafiliśmy na sznyclernię (sznyclownię? sznyclerię?). W życiu nie sądziłam, że sznycla można podać na tak wiele sposobów. Można było nawet zamówić takiego o średnicy 30cm (kto takie je???). Wybór był ciężki, ale w końcu Małżon zdecydował się na takiego obtoczonego w wiórkach regionalnego sera, a ja na sznycla z szynką szwarcwaldzką i żółtym serem w środku. Pycha, ale porcje nie do przejedzenia. A daleko im było do tych trzydziestocentymetrowych :))) Oczywiście w trakcie pobytu za naszą zachodnią granicą zjedzenie jakiegoś wursta to niemal obowiązek, więc innego dnia wciągnęliśmy currywursta, a do Polski przywieźliśmy bawarskie białe kiełbaski i bawarską słodką musztardę, którą pokazali nam za poprzednią wizytą w tym regionie nasi bawarscy znajomi. Dopełnieniem kulinarnej strony naszej podróży oczywiście musiało być piwko. Tym razem poznaliśmy monachijskie piwo Augustiner. Pils zadowolił moje podniebienie osoby lubiącej bardziej goryczkowe, ale pszeniczne Małżona o dziwo też mi smakowało, choć zazwyczaj fanem tego rodzaju piwa nie jestem. Sam Małżon określił to piwo jednym z lepszych weizenów jakie pił i zwrócił uwagę na fakt, że jest nieco mniej mętne od większości przedstawicieli swojego gatunku. On z kolei nie lubi piw bardziej gorzkich, mimo to degustacja mojego pilsa też wypadła zadowalająco.

Po takim wstępie powinien pojawić się tu przepis na sznycla przynajmniej. A będzie bardziej polsko. Poczciwe nasze gołąbki. Na podstawie notatek Babci :)


Składniki (wyszło mi 8 sporych gołąbków):
1 nieduża główka białej kapusty
350g mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
100g ryżu
1 duża cebula
1 jajko
1 łyżeczka suszonego lubczyku
1/2 łyżeczki suszonej natki pietruszki
1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
bulion warzywny lub mięsny
sól
pieprz
olej

Na sos:
3-4 łyżki koncentratu pomidorowego
łyżka mąki
ewentualnie kwaśna śmietana


1. Kapustę gotujemy w osolonej wodzie. Ja zrobiłam tak, że podgotowałam chwilę, zlałam zimną wodą, zdjęłam wierzchnie liście i znowu ją podgotowałam. 

2. Ryż gotujemy. Cebulkę kroimy w kostkę i szklimy na odrobinie oleju.

3. W misce mieszamy mięso mielone z ugotowanym ryżem, cebulką i jajkiem. Dodajemy przyprawy.

4. Na liście kapusty nakładamy porcję masy mięsnej i zwijamy najpierw boki liści do środka, a potem  całość zawijamy.

5. Dno garnka wykładamy liśćmi kapusty. Na nich układamy ciasno gołąbki - to ważne, mają nie mieć szansy się rozwinąć. Jeśli trzeba układamy kolejną warstwę. 


6. Wierzch przykrywamy liśćmi kapusty. Zalewamy bulionem i dusimy pod przykryciem 45-50 minut. 

7. Gołąbki wyjmujemy, sos robimy dodając koncentrat pomidorowy, przesianą mąkę i ewentualnie trochę śmietany. Przyprawiamy solą i pieprzem.


czwartek, 30 października 2014

Musaka - przepis kreteński

Ileż emocji dostarczyła mi w weekend ta musaka. Ze skrajności w skrajność. Najpierw radocha, no bo grecka kuchnia, którą oboje z Małżonem uwielbiamy. Potem się narobiłam, bo jednak trochę czasu trzeba na nią poświęcić. I na samym końcu się załamałam, bo zrobiłam nieco za rzadki sos i zamiast zatrzymać się na górze, to drań ściekł. Tak po prawdzie to moja wina, bo zabrałam się za sos za późno i trochę nie dałam mu czasu do zgęstnięnia. Już zdążyłam się potwornie zasmucić, gdy po wyjęciu z piekarnika Małżon stwierdził, że tak wygląda lepiej niż w książce na zdjęciu, bo te bakłażany się tak zrumieniły i ich warstwa tak ładnie wygląda. Z większą nadzieją sięgnęłam więc po to danie i smak znowu spowodował ogromną radochę, bo musaka wyszła po prostu przepyszna. Do tego stopnia, że można było spokojnie rozłożyć ją na trzy obiady dla nas dwójki, a bezwstydnie zjedliśmy ją w dwa dni :P

Przepis z książeczki "Cretan Cookery. Mum's 200 recipes" prawie bez zmian.


Składniki (na 4-6 porcji):
700g mielonej wołowiny
0,8-1kg ziemniaków (waga przed obraniem)
1 średnia cukinia
2 średnie bakłażany
2 pomidory
1 cebula
3 łyżki posiekanej natki pietruszki
3 szklanki mleka
7 łyżek mąki pszennej
3 łyżki masła
2 jajka
1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki suszonego oregano
1/2 łyżeczki suszonej bazylii
sól morska
pieprz
oliwa do smażenia


1. Bakłażany i cukinię myjemy i kroimy w plastry o grubości 0,5cm. Bakłażany solimy i odstawiamy na 10-15 minut, jak puszczą sok, płuczemy i osuszamy. Ziemniaki obieramy i również kroimy w plastry o takiej grubości.

2. Pomidory zalewamy wrzątkiem, pozbawiamy skórki i kroimy w drobną kostkę. W podobną kostkę kroimy cebulę.

3. Mleko zagotowujemy (uważajmy, że nie wykipiało) i odstawiamy do lekkiego przestudzenia.

4. Ziemniaki gotujemy do miękkości (ale mają się nie rozwalić) w osolonej wodzie.

5. Smażymy cukinie i bakłażany partiami na oliwie. Odkładamy do odsączenia na papierowym ręczniczku.

6. Na patelni szklimy cebulę i dodajemy mięso, pomidory i natkę pietruszki, przyprawiamy solą i pieprzem. Dusimy na małym ogniu ok. 20-25 minut.

7. W międzyczasie przygotowujemy sos. Rozpuszczamy w rondlu masło i do rozpuszczonego wrzucamy mąkę. Musimy cały czas mieszać, najlepiej trzepaczką, żeby się nie porobiły grudki. Porcjami wlewamy mleko i cały czas mieszamy. Gdy pod wpływem temperatury sos zgęstnieje dodajemy po 1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej, soli morskiej i pieprzu i jeszcze raz mieszamy. Odstawiamy do lekkiego wystudzenia i ubijamy lekko z dwoma jajkami.

8. W naczyniu żaroodpornym układamy najpierw warstwę ziemniaków, posypujemy suszoną bazylią i oregano. Następnie warstwę cukinii, mięso z pomidorami i warstwę bakłażanów. Zalewamy wszystko sosem.

9. Wstawiamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 45 minut.


sobota, 20 września 2014

Dyniowa zupa-krem z kuleczkami mięsnymi i wędzonym twarogiem

Dotrwałam do weekendu i jakoś minął ten najcięższy, bo pourlopowy tydzień. Jak trudno wraca się do pracy wie każdy, kto choć raz pojechał na dwutygodniowy urlop. Głowa jeszcze wciąż gdzieś w innym klimacie, w tamtych widokach, smakach, zapachach... Również jakoś nagle ciężko się przyzwyczaić, że niektórych rzeczy nie mogę kupić w sklepie obok. Za to stęskniłam się za ciemnym chlebem na zakwasie z pobliskiej piekarni (bo swojego jakoś po urlopie nie chciało mi się zrobić). Za moją kuchnią też się stęskniłam. No i wróciłam akurat na sezon dyniowy. Złote bańki kuszą z każdego stoiska warzywnego. A że zgodnie z Małżonem stwierdziliśmy, że na wakacjach za mało zup jedliśmy, to wybór był prosty - zupa dyniowa. 

Inspiracja z tego przepisu z bloga Belgia od kuchni.


Składniki (na 6 talerzy):
800g dyni (waga po obraniu i wycięciu pestek)
puszka krojonych pomidorów
1 por (tylko biała część)
2 średnie cebule
400-500g mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
jajko
1 płaska łyżeczka suszonego tymianku
1 płaska łyżeczka ekologicznej przyprawy do zup
1 płaska łyżeczka suszonej natki pietruszki
1 płaska łyżeczka mielonej ostrej papryki
1/2 płaskiej łyżeczki suszonego rozmarynu
kilka kropel maggi
1 łyżka masła
2 łyżki oliwy z oliwek
olej
sól morska
pieprz czarny
wędzony twaróg


1. Warzywa myjemy i obieramy. Pora i cebulę kroimy w plasterki, dynię w kostkę.

2. W garnku rozgrzewamy masło i oliwę, wrzucamy cebulę i por, podgrzewamy mieszając aż się zeszklą.

3. Dodajemy dynię i podgrzewamy jeszcze 5 minut stale mieszając. Wlewamy 800ml wrzątku, przykrywamy i dusimy na małym ogniu 15 minut.

4. W międzyczasie przygotowujemy mielone - mieszamy mięso z jajkiem, rozmarynem, pietruszką, połową mielonej papryki, solą i pieprzem. Formujemy małe (średnica 2 cm) kuleczki i smażymy do zrumienienia się na oleju.

5. Do dyni dodajemy puszkę pomidorów, tymianek, ekologiczną przyprawę do zup, 1/2 łyżeczki mielonej papryki i kilka kropel maggi. Przyprawiamy solą i pieprzem. Podgrzewamy jeszcze 15 minut pod przykryciem.

6. Zupę miksujemy blenderem na gładką masę. Na talerzu dodajemy do niej mięsne kulki i posypujemy wędzonym pokruszonym twarogiem.


Przepis zgłaszam do akcji:

Dynia na słodko i słono

czwartek, 9 stycznia 2014

Spaghetti Bolognese

Są takie dania, które stanowią kanon kuchni kraju/regionu i tam każdy, kto gotuje ma na to swój własny przepis, a i tak najlepiej gotowała to jego mama/babcia. I tak trudno uzyskać potem ten smak idealny. W Polsce to pewnie bigos i pierogi. Może też pomidorówka i rosół? Ale nie o tym dzisiaj. Postanowiłam bowiem zrobić klasyczny, kanoniczny sos boloński. Robię go niesłychanie rzadko po pierwsze dlatego, że często biorę takie spaghetti w knajpkach na "rozpoznanie terenu" jak jestem pierwszy raz. Ugotować klasycznie bowiem to jedno, a ugotować całkiem smacznie to już coś. No a po drugie jednak makaron gotuję w kategoriach "obiad na szybko", a klasycznie to jednak trochę trzeba spędzić przy tych garach. Ale naszło mnie ostatnio i ugotowałam. Obstawiłam się dwoma łakomymi Włochami (nie dosłownie oczywiście, tylko książką) i jeszcze drugim opracowaniem zbiorowym "Włoskie dania z makaronu" i zaczęłam znajdować wspólny mianownik w poszukiwaniu przepisu doskonałego. I zaczęły się dylematy. Dodać czosnek, czy nie dodać. Łakomi nie dodają. A co z winem. Jedna książka sugeruje podlać przed dodaniem pomidorów, druga po. Łakomi używają tylko soli i pieprzu, a ja jednak lubię dodatek oregano. No i czy dać ten seler naciowy czy nie dać? I czy masło czy oliwa? I ile tego mięsa? I na koniec w pompie mając kanoniczność, gotowe danie posypaliśmy nie parmezanem, a bliższym nam geograficznie dziugasem. I jak tu do tego podejść, było po włosku, czy nie było?


Składniki (na 4 porcje):
400-500g mielonej chudej wołowiny
1 puszka krojonych pomidorów (w sezonie świeże w ilości objętościowo przynajmniej 25% więcej, więcej z nich wyparuje)
1 średnia cebula
1 łodyga selera naciowego
2 ząbki czosnku
1/2 szklanki czerwonego wina wytrawnego lub półwytrawnego
3 czubate łyżki koncentratu pomidorowego (lub passaty)
1 łyżka masła
2 łyżki oliwy z oliwek
płaska łyżeczka oregano
pieprz czarny
sól morska
starty ser do posypania
400g makaronu spaghetti (waga przed ugotowaniem)


1. Obraną cebulę i seler siekamy bardzo drobno. Mięso możemy trochę pokroić, żeby łatwiej było rozmieszać.

2. W rondlu o grubym dnie rozgrzewamy oliwę i masło. Dodajemy cebulę i seler i podgrzewamy aż się zeszklą.

3. Dodajemy mięso i mieszamy tak, żeby powstały same grudki mięsa mielonego. Podgrzewamy do zbrązowienia. Wtedy dodajemy drobno posiekane obrane ząbki czosnku.

4. Po minucie zalewamy winem i gotujemy, aż odparuje. Wtedy dodajemy pomidory i koncentrat pomidorowy. Przykrywamy i podgrzewamy aż zabulgocze.

5. Odkrywamy sos, zmniejszamy ogień i podgrzewamy od czasu do czasu mieszając przez 2 godziny. Jeśli sos za bardzo zacznie gęstnieć, dodajemy odrobinę wody lub warzywnego bulionu.

6. Przed samym podaniem doprawiamy oregano, świeżo zmielonym czarnym pieprzem i solą morską.

7. Podajemy z makaronem ugotowanym al dente i posypujemy startym serem.


niedziela, 13 stycznia 2013

Pieczeń wołowa ze śliwkami

Z wołowiną długi czas było mi jakoś nie po drodze. Owszem robię pyszną wołowinę w sosie chrzanowym (jedna z ulubionych potraw Małżona) i burgery wołowe. Ale to w zasadzie wszystko. Pewnie jednym z powodów jest to, że nie jestem największym fanem steków jakiego znacie. Poza tym kiedyś w początkach mojego blogowania, albo i nawet wcześniej chciałam zrobić coś nowego z wołowiny i zakończyło się wtedy spektakularną klapą. Mięso było nie do uratowania. Przynajmniej na niegdysiejsze moje umiejętności. No i tak zakodowałam sobie w łepetynie, że wołowina mi nie wychodzi, a na dodatek jest zbyt droga na mięso, które i tak ma nie wyjść. Dzisiaj moje kuchenne umiejętności, jak również odwaga, są na wiele wyższym poziomie. Postanowiłam więc, że przestanę unikać tej wołowiny. Przecież dla blogera kulinarnego nie może być rzeczy niemożliwych ;) I zrobiłam pieczeń. W przepisie było, żeby użyć polędwicy wołowej. To użyłam, choć wydaje mi się, że następnym razem zrobię z ligawy, będzie tańsza a i tak wyjdzie super.

Przepis z książki E. Aszkiewicz i R. Chojnackiej "365 obiadów na polskim stole na co dzień i od święta". 


Składniki (na 4 porcje):
600-700g polędwicy wołowej
200-250g suszonych śliwek kalifornijskich
1 duża cebula
1 łyżeczka suszonego majeranku
1 łyżeczka octu
sól
olej do smażenia


1. Wołowinę myjemy, osuszamy i wycieramy nasączoną octem ściereczką. Lekko oprószamy solą i odstawiamy na godzinę do lodówki.


2. Cebulę kroimy w piórka.

3. Na patelni mocno rozgrzewamy olej i obsmażamy krótko mięso z każdej strony.

4. W rondlu o grubym dnie rozkładamy śliwki, cebulę i na to kładziemy mięso. Dolewamy pół szklanki wody. Przykrywamy.

5. Dusimy na niezbyt dużym ogniu przez godzinę i 15 minut. Od czasu do czasu polewamy wołowinę sosem, który się będzie wytwarzał. Jeśli sos zgęstnieje, podlewamy odrobiną wody.


Podajemy z ziemniakami lub kluseczkami polanymi wytworzonym sosem i surówką. Ja podałam z surówką z kapusty i jabłka.

poniedziałek, 15 października 2012

Burger wołowy z kozią goudą, kiełkami i pomidorem

Kiedyś myślałam o burgerach (i założę się, że nie tylko ja) jako o fastfoodowym jedzeniu bez warzyw, bez wartości odżywczych, za to z toną tłuszczu. Obecnie, przynajmniej w Warszawie, obserwuje się trend dokładnie odwrotny, gdzie burger wcale nie musi być śmieciowym jedzeniem. Ja taki trend w swojej kuchni zastosowałam już dawno i od czasu do czasu robię u siebie domowe burgery, które są naprawdę pyszne. Dodatki można dowolnie modyfikować, dziś podaję wersję, która zasmakowała mi najbardziej.


Składniki (na 4 porcje):
0,5 kg wołowego mięsa mielonego
4 ciabatty
8 plastrów koziej goudy
8 plastrów pomidora
4 garście ulubionych kiełków
1 mała cebula
1 łyżka oleju roślinnego
1/2 łyżeczki suszonego majeranku
1/3 łyżeczki tabasco
sól
pieprz
keczup, musztarda lub sos tysiąca wysp

1. Cebulę ścieramy na tarce o małych oczkach. Mieszamy z mięsem, razem z sokiem, który wycieknie podczas tarcia. Dodajemy łyżkę oleju, majeranek, tabasco, sól i pieprz. Mieszamy wszystko i formujemy 4 burgery.

2. Grillujemy po kilka minut z każdej strony (mój grill daje się złożyć na pół, więc u mnie było to 6 minut tylko, bo z obu stron jednocześnie).

3. Bułki podpiekamy w piekarniku lub w mikrofali.

4. Do każdej bułki wkładamy burgera, 2 plastry goudy, 2 plastry pomidora i garść kiełków. Do smaku dodajemy ulubiony dodatek, u mnie to keczup.


sobota, 14 maja 2011

Wołowina w sosie chrzanowym

Chociaż nie wyobrażam sobie funkcjonowania na jakimś jednym określonym typie produktów i mój kulinarny świat musi opierać się na różnorodności, to jednak z pewnością zawsze musi istnieć w nim mięso. W różnych postaciach. Bardzo często gdy siedzę w pracy nachodzi mnie ochota na mięso. Dużo częściej niż np. na słodkie. I bardzo dobrze w takim razie, że u nas na piętrze stoi automat ze słodyczami i napojami, a nie ze smażonym, pieczonym lub grillowanym mięsem. Ważyłabym na pewno dużo więcej i trudniej byłoby oprzeć się pokusie. A tak w pracy tylko rozmyślam o mięsie, a zrobić sobie muszę sama w domu. Dzisiejszego mięska nie robię zbyt często, ze względu na dość długi czas przygotowywania, ale za to w smaku jest ono doskonałe.

Przepis podchodzi z dodatku Biblioteczki Poradnika Domowego poświęconego polskiej kuchni (12/2003).


Składniki (na ok. 5 porcji):
0,8 niezbyt tłustej wołowiny bez kości
włoszczyzna
cebula
ziele angielskie
łyżka masła
łyżka mąki
szklanka wywaru z gotowanego mięsa
3 czubate łyżki chrzanu
pół szklanki śmietany
sól
pieprz
liść laurowy
ziele angielskie
cukier

1. Mięso w całości wkładamy do wody i zagotowujemy. Dodajemy włoszczyznę, cebulę, liść laurowy oraz po 3-4 ziarna pieprzu i ziela angielskiego. Gotujemy, aż mięso będzie miękkie. Ja zwykle robię to dzień wcześniej, a w dniu gdy planuję na obiad, tylko podgotowuję.

2. W rondlu rozpuszczamy masło i dodajemy mąkę, chwilę zasmażając. Dolewamy szklankę wywaru z gotowania wołowiny i rozprowadzamy, po czym dodajemy śmietanę. Na końcu dodajemy chrzan i doprawiamy solą i cukrem.

3. Mięso kroimy w grube plastry i rozkładamy w naczyniu żaroodpornym. Zalewamy sosem i wkładamy do nagrzanego do 170-180 stopni piekarnika na 20 minut.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...