poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Chlebek z czosnkiem i rozmarynem z maszyny

Chodził mi po głowie ostatnio jakiś płaski chlebek (albo chlebki), a to dlatego, że do tej pory zawsze piekłam chlebki osiągające jednak jakąś wysokość. Ponieważ znów dorwało mnie jakieś przeziębienie i nie czułam się w weekend najlepiej, nie nadawałam się na jakieś wyrabianie, wyrastanie itd. Poczytałam jak zrobić w instrukcji od maszyny, oczywiście i tak trochę zrobiłam po swojemu. Wyszedł chlebek w smaku trochę podobny do focacci (tylko bardziej zbity), a trochę do pity. Ale w sumie bardzo dobry, zwłaszcza na pierwszy dzień.


Składniki (na formę o boku 26x26cm):
200ml wody mineralnej
1 łyżka oliwy z oliwek
1-2 łyżki posiekanych igiełek świeżego rozmarynu
3 ząbki czosnku obrane i przeciśnięte przez praskę
350g mąki pszennej (typ 500)
1 płaska łyżeczka soli
1/2 płaskiej łyżeczki suchych drożdży
1-2 łyżki oliwy z oliwek rozmarynowej
sól morska grubo mielona


1. W pojemniku maszyny do chleba umieszczamy kolejno wodę, oliwę z oliwek, rozmaryn, czosnek, mąkę, sól i suche drożdże.

2. Wybieramy program do zagniatania ciasta (dough).

3. Formę wykładamy papierem do pieczenia. Wyrobione ciasto z maszyny przekładamy do formy. Rozciągamy i wyrównujemy, żeby miało kształt płaskiego chlebka. Wierzch smarujemy oliwą rozmarynową (może też być inna ziołowa oliwa). Posypujemy odrobiną grubo mielonej soli morskiej.

4. Wstawiamy do nagrzanego do 215 stopni piekarnika na 25 minut. Jeśli chlebek jest już rumiany można wyjąć chwilę wcześniej.

5. Studzimy na kratce, a po wystudzeniu trzymamy owinięty w ściereczkę i w folię.


sobota, 26 kwietnia 2014

Cukinia faszerowana pieczarkami

Tegoroczne Święta spędziliśmy u Teściów. Bardzo podobał mi się pomysł Teściowej na lżejszy obiad w Wielkanocną Niedzielę, gdy i tak wszyscy są objedzeni świątecznym śniadaniem i wszelkiego rodzaju ciastami. Cukinie smakowały wszystkim bez wyjątku, gdy więc te co zostały z niedzielnego obiadu zostały zapakowane dla młodszego brata, Małżon pozazdrościł i już chciał protestować, ale powstrzymałam go mówiąc, że po prostu zrobię dla niego po powrocie takie cukinie. Słowa musiałam dotrzymać :) Cukinie sprawdzą się nie tylko jako obiad - jeśli pokroimy je w mniejsze części możemy je również podać jako przekąski na imprezie.


Składniki (na 2 porcje):
2 mniejsze cukinie
10-12 dużych pieczarek
1 średnia cebula
12 plasterków mozzarelli
2-3 łyżki oliwy
pół gałązki świeżego rozmarynu
łyżeczka suszonego lub mrożonego koperku
łyżeczka mielonej słodkiej papryki
sól
pieprz


1. Pieczarki oczyszczamy i kroimy w półplasterki. Cebulę obieramy i kroimy w małą kostkę. Obrywamy igły z rozmarynu i siekamy drobno.

2. Na patelni podgrzewamy oliwę i szklimy cebulę. Dodajemy pieczarki i smażymy mieszając, aż płyn odparuje. Wtedy doprawiamy solą, pieprzem i rozmarynem.

3. Cukinie myjemy, odkrawamy końcówki i kroimy wzdłuż na pół. Miąższ wydrążamy zostawiając około 0,5cm od skórki. Ja to robię dość wygodnie łyżką do nakładania lodów.

4. Farszem wypełniamy zagłębienia w cukiniach. Rozkładamy na blasze wyłożonej folią aluminiową i wkładamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 25-30 minut. 10 minut przed końcem na cukiniach układamy mozzarellę oraz posypujemy je koperkiem i mieloną papryką.

Moim zdaniem do takiej cukinii nie potrzeba ziemniaków, ale jak ktoś woli to można podać z ziemniakami i surówką, tylko wtedy można liczyć mniej cukinii na osobę. My zjedliśmy tylko z ajwarem.


Przepis zgłaszam do akcji Pieczarkowy Tydzień:

Pieczarkowy Tydzień 2014

wtorek, 15 kwietnia 2014

Gnocchi alla sorrentina

Na samym początku zacznę od życzeń bo wiem, że przed Świętami nie dam rady wrócić z nowym przepisem, taki mam niestety rozkład zajęć w tym tygodniu. Dlatego już teraz życzę Wam miłego świątecznego wypoczynku, samych dobrych, rodzinnych chwil i oczywiście pysznych potraw Wielkanocnych ;)

A przepis niezbyt świąteczny - przedwczoraj zrobiłam gnocchi. Wg książki Carluccio i Contaldo czyli Łakomych Włochów (no, z małymi zmianami). Zawsze żyłam w przekonaniu, że gnocchi muszą być takie małe, okrągławe i mieć ten wzorek z widelca. Tymczasem Łakomi nic o tym nie piszą  i ich sposób przygotowywania jest pokrewny raczej szagówkom, tylko nie kroją pod skosem. Ja sobie też darowałam ten kształt. I teraz pytanie czy moje kanciate kluski to jeszcze gnocchi czy już nie? Mniejsza o to, wyszły przepyszne, Małżon stwierdził, że z tym sosem to najlepiej podane kluski jakie jadł. 


Składniki na kluski (na 4-6 porcji):
1kg nieobranych ziemniaków
300g mąki pszennej + trochę do podsypywania
1 jajko
1/2 łyżeczki soli

Składniki na sos (na połowę klusek, resztę można zamrozić lub zrobić coś innego):
puszka krojonych pomidorów
1 suszone peperoncino
3 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
3/4 łyżeczki suszonej bazylii
kilka gałązek oregano
125g mozzarelli
3 czubate łyżki startego sera dziugas (oczywiście powinien być parmezan)
sól morska
pieprz czarny

1. Ziemniaki gotujemy w mundurkach do miękkości. Jak trochę ostygną obieramy, rozgniatamy i zostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

2. Dodajemy mąkę, rozbite jajko i sól. Zagniatamy gładkie ciasto.

3. Posypujemy mąką stolnicę. Odrywamy kawałek ciasta i rolujemy w wałeczek o średnicy 2cm. Ostrym nożem odcinamy małe kluseczki i odkładamy na bok.

4. Wkładamy do osolonej, wrzącej wody partiami. Jak wypłyną na wierzch wyławiamy.

5. Czosnek kroimy bardzo drobno, mozzarellę w kosteczkę o boku 0,5cm.

6. Na patelni rozgrzewamy oliwę z peperoncino. Gdy zaczną pojawiać się bąbelki zdejmujemy peperoncino, dajemy drobno posiekany czosnek, a po pół minuty pomidory i listki oberwane z gałązek oregano. Posypujemy bazylią, solą i pieprzem.

7. Podgrzewamy sos i gdy zabulgocze, zmniejszamy ogień i przykrywamy do połowy pokrywką. Dusimy przez 8-10 minut od czasu do czasu mieszając.

8. Do sosu wkładamy mozzarellę, 1 łyżkę dziugasa i kluski. Mieszamy i podgrzewamy aż mozzarella zacznie się rozpuszczać. Wtedy zdejmujemy z ognia, posypujemy resztą dziugasa i podajemy.


niedziela, 13 kwietnia 2014

Szpinakowy placek kreteński

Z wszystkich podróży lubię przywozić pamiątki kulinarne - produkty, przepisy, nowe połączenia smakowe, książeczki. Wracam do nich nawet po długim czasie - jak do zdjęć. W zeszłą niedzielę wyciągnęłam sobie książkę "Cretean Cookery. Mum's 200 recipes" przywiezioną z wakacji trzy lata temu. Padło na placek szpinakowy. Na jego przykładzie odkryłam, jak czasem trudno iść przeciw przyzwyczajeniom kuchennym. W przepisie na farsz nie było bowiem czosnku. Łamałam się i łamałam, bo jak to szpinak bez czosnku. A za to z porem i z koperkiem. W końcu postanowiłam zaufać przepisowi i tylko minimalnie zmieniłam proporcje farszu, ale czosnku rzeczywiście nie dodałam. Na wszelki wypadek podałam placek z tzatziki, gdyby jednak ten czosnkowy posmak był potrzebny. Pasował, ale farsz sam w sobie i tak był smaczny i bez czosnku.


Składniki (na 4 porcje):
250g mąki pszennej (dałam typ 500)
ok. 1/2 szklanki oliwy z oliwek
ok. 1/2 szklanki wody
1/2 łyżeczki soli do ciasta + trochę do szpinaku
2-3 łyżki sezamu
1 łyżka octu winnego
1/2 kg świeżego szpinaku baby
1 por (tylko biała i jasnozielona część)
2 dymki
1/2 pęczka koperku
1 jajko
200g sera feta
pieprz czarny

1. Myjemy warzywa. Por i dymkę kroimy w półplasterki. Pęczek koperku siekamy drobno.

2. W rondlu rozgrzewamy 4 łyżki oliwy z oliwek i dodajemy dymkę i por. Gdy się zeszkli dodajemy koperek i szpinak. Dusimy aż szpinak zmięknie. Przyprawiamy pieprzem i solą (z solą uważajmy jeśli mamy bardzo słoną fetę). Odstawiamy do ostygnięcia.

3. Fetę kroimy w małą kostkę. Jak szpinak ostygnie to mieszamy go z fetą i z roztrzepanym jajkiem.

4. Do miski wsypujemy mąkę, na środku robimy wgłębienie i dodajemy tam ocet, 1/4 szklanki oliwy z oliwek, sól i trochę wody. Zagniatamy jednolite ciasto w razie czego dolewając małymi porcjami wodę, nie może się też za bardzo lepić. Gdy ciasto uzyska jednolitą konsystencję, zawijamy je w folię i chowamy na godzinę do lodówki.

5. Po tym czasie ciasto wyjmujemy i dzielimy na 4 porcje. Każdą cienko wałkujemy.

6. Naczynie żaroodporne smarujemy oliwą, wykładamy dno pierwszym płatem ciasta, który smarujemy oliwą i nakładamy na niego drugi płat ciasta. 

7. Nakładamy farsz i wyrównujemy. Przykrywamy kolejnym płatem ciasta, który znów smarujemy oliwą i przykrywamy ostatnim płatem ciasta. Zlepiamy brzegi. Wierzch smarujemy również oliwą i posypujemy sezamem.

8. Wkładamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 50-55 minut. Podajemy.


Uwaga, taki placek świetnie smakuje również odgrzany na drugi dzień.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Tortilla z wędzonym łososiem

Trzy popołudnia ciągnęły mi się strasznie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. A wszystko przez to, że mieliśmy awarię routera. Za to jak wczoraj necik wrócił, to na przekór wolałam obejrzeć sobie mecz Ligi Mistrzów. A dzisiaj już bez przeszkód mogę zaprosić na pyszną przekąskę.


Składniki (na 2 porcje):
2 tortille pszenne o średnicy 25cm
4 łyżki ricotty
4 łyżki zielonego pesto (np. rukolowego)
100g wędzonego łososia
15 oliwek zielonych
5 suszonych pomidorów
2 czubate łyżki kiełków rzodkiewki


1. Łososia i suszone pomidory drobno kroimy. Oliwki kroimy w plasterki bądź ćwiartki. Kiełki myjemy.

2. Tortille lekko podgrzewamy, np. przez 40 sekund w mikrofali.

3. Tortille rozkładamy płasko na talerzu. Smarujemy każdą dwoma łyżkami ricotty i dwoma łyżkami zielonego pesto.

4. Na jednej połowie tortilli układamy wzdłuż brzegu łososia, pomidory i oliwki. Posypujemy kiełkami. Ciasno zwijamy w rulon.

5. Kroimy w ukośne kawałki i podajemy.


I jeszcze na koniec kolejna nominacja do Liebster Blog Award. Tym razem nominację dostałam od Swojskiej Baby z bloga Kulinarne Wariacje. Już od jakiegoś czasu nikogo nie nominuję, bo byłoby mi trudno wyróżnić tylko kilka blogów. Natomiast jak zwykle na pytania chętnie odpowiadam.

1. Jaki był główny powód, dla którego założyłaś bloga?O tym jak założyłam bloga można przeczytać w zakładce "O mnie". Zainspirowali mnie koledzy ze starej pracy.
2. Kto lub co Cię inspiruje?
Zależy czy w kuchni czy ogólnie. W kuchni książki, internet, potrawy jedzone w knajpkach i na wyjazdach.
3. Twoja największa pasja?
Gotowanie, taniec i podróże.
4. Czy wpuszczasz innych do swojej kuchni?
Tak, jest mi bardzo miło jak Małżon od czasu do czasu coś dla mnie ugotuje.
5. Zioła świeże czy suszone?
Wolę świeże, ale że mam słabą do nich rękę to suszonych też używam i lubię :)
6. Twoja potrawa pewniak?
Jest kilka, ale na pewno francuska zupa cebulowa i wszelkiego rodzaju makarony.
7. Ulubiona potrawa z dzieciństwa?
Pierogi ruskie.
8. Sprawdzone przepisy czy eksperymenty?
Równowaga między takimi i takimi potrawami ;)
9. Ulubiona kuchnia narodowa?
Wszystkie śródziemnomorskie.
10. Wytrawnie czy na słodko?
Wytrawnie. Co nie znaczy, że słodkiego nie jem ;)
11. Potrawa stanowiąca dla Ciebie wyzwanie?
Zdecydowanie mniej piekę niż gotuję, więc pewnie torty. Jeszcze za żaden się nie zabrałam.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Sałatka z roszponki, pomidorków i korniszonów z rukolowym pesto

Gdy nadchodzi wiosna cieszę się wszystkimi rzeczami pierwszy raz w sezonie. W zeszły weekend otwarłam sezon na trampki w kwiatki. Dzisiaj na spacerze z kolei zaczął się sezon na cienkie wiosenno-letnie czerwone spodnie. Wkrótce zacznie się też sezon na grilla ogrodowego - co prawda nie u nas, bo mieszkamy w bloku, ale u znajomych bądź rodziców, na pewno i ten sezon uznam za otwarty. A do grilla świetne są wszelkie lekkie, kolorowe sałatki. Takie jak ta z dzisiejszego wpisu. My z braku grillowanej zjedliśmy tą sałatkę do kiełbasy smażonej na patelni w towarzystwie dużej ilości cebulki (wiem, że z patelni to kalorycznie, ale swojsko i smacznie, więc czasem można).


Składniki (na 3-4 porcje):
2 duże garście roszponki
8-10 pomidorków truskawkowych lub koktajlowych
10-15 małych korniszonków
1/2 małej czerwonej cebuli
2 łyżki pesto rukolowego
1 łyżka oliwy z oliwek


1. Pomidorki i roszponkę myjemy. Pomidorki kroimy na połówki. Korniszony jeśli są małe to zostawiamy w całości, jeśli większe to kroimy pod skosem na pół. Cebulę obieramy i kroimy w bardzo cienkie półplasterki.

2. Na talerzu rozrzucamy roszponkę. Skrapiamy ją oliwą z oliwek.

3. Na roszponce układamy pomidorki, półplasterki czerwonej cebuli i korniszony. Trudno powiedzieć, że skrapiamy to pesto, bo pesto nie jest płynne, ale "rozchlapujemy" pesto na wierzchu.


piątek, 4 kwietnia 2014

Nieortodoksyjne pesto rukolowe

Ostatnio pisałam o wspaniałym uczuciu gdy wyciąga się z zamrażarki domowe pierogi. A dziś kontynuacja tematu, bo tak sobie myślę, że w ogóle to fantastyczne uczucie, gdy czeka w lodówce, zamrażarce czy spiżarni coś domowego. Zrobiłam w środę wieczorem malutki słoiczek pesto rukolowego i samo jego istnienie napełniało mnie radością. Wczoraj w pracy byłyśmy z koleżanką takie przywalone zadaniami i w pewnym momencie ona mówi, że na to wszystko to ona by zjadła loda. A ja momentalnie pomyślałam, że na to wszystko to ja bym zjadła coś z moim pesto :) A czemu twierdzę, że jest nieortodoksyjne? Ponieważ do czegoś rodem z południa dodałam ser z Litwy dziugas. A czemu nie, pasuje przecież. 


Składniki:
75g rukoli (ok 3/4 standardowego opakowania)
2 łyżki startego drobno dziugasa
2 łyżki orzeszków piniowych
2 ząbki czosnku
szczypta różowej soli himalajskiej
1/4 szklanki oliwy z oliwek

1. Rukolę myjemy. Czosnek obieramy. Siekamy drobno orzeszki piniowe i czosnek.

2. Do blendera/kubka miksującego wkładamy rukolę, ser, czosnek i orzeszki. Chwilę miksujemy. Ja używam kubka miksującego w robocie i włączyłam go dosłownie na 10 sekund.

3. Następnie wlewamy połowę oliwy z oliwek i dodajemy szczyptę soli - ja użyłam różowej himalajskiej, ale może być też zwykła morska. Znów miksujemy przez chwilę - ja znów włączyłam na 10 sekund.

4. Dodajemy jeszcze trochę oliwy, żeby uzyskać właściwą konsystencję. U mnie wyszło to w sumie 1/4 szklanki. Jeszcze raz miksujemy - u mnie ponownie tylko 10 sekund. Czasy, które podałam wydają się krótkie, ale chodzi o to, żeby pesto nie rozmiksować na miazgę. 

5. Przekładamy pesto do czystego, wyparzonego słoiczka, na wierzch wlewamy jeszcze jedną łyżkę oliwy. Przechowujemy w lodówce.


Takie pesto nadaje się np. jako dodatek do kanapek, a wymieszane z ugotowanym makaronem może stanowić błyskawiczny lunch. W następnych postach pokażę też inne pomysły, do czego je dodałam.

środa, 2 kwietnia 2014

Pierogi z serem i suszonymi morelami

Dziś poczułam, że chyba naprawdę już wiosna, ponieważ po wieczornych zakupach Małżon spojrzał na te wszystkie warzywa i powiedział "kupiłaś pół ogródka". Chce się warzyw, zaraz wszystkie zaczną się, po kolei. A że dziś w planie były zakupy, to obiad po pracy musiał być "na szybko". Były pierogi. Nie ma nic fajniejszego jak wrócić z pracy własne pierogi z zamrażalnika, uwielbiam to. Już zdążyłam zapomnieć, że pod koniec lepienia zapasu czułam się zmęczona. Dziś to sama radość. To moje pierwsze pierogi inne niż ruskie. Do tej pory zawsze jak planowałam inne pierogi to i tak kończyło się na ruskich - po prostu najbardziej je lubię. Ostatnio jednak się przełamałam i są na słodko, z serem i suszonymi morelami, dla odmiany. Niestety robiłam je jakiś czas temu, a wpis jest teraz i nie pamiętam ile dokładnie mi wyszło tych pierogów z podanych proporcji (na pociechę zachowało mi się zdjęcie samego farszu). Chyba coś koło 90. Ciasto może być np. z tego przepisu, chyba, że macie własny ulubiony.


Składniki na farsz:
1kg białego sera półtłustego
3 żółtka
8 łyżek waniliowego domowego cukru (lub 6 zwykłego i 2 kupnego wanilinowego)
2 łyżki mleka
50-60g suszonych moreli

1. Twaróg mielimy przez maszynkę do mięsa. Morele siekamy bardzo drobno.

2. Mieszamy dokładnie zmielony twaróg z morelami, cukrem, mlekiem i żółtkami.


Dalsza część zakłada, że mamy już ciasto wykonane wcześniej.

3. Od ciasta odrywamy sobie kawałek, a resztę trzymamy pod czystą ściereczką, żeby nie wysychało.
 
4. Wałkujemy ciasto dość cienko (nieco mniej niż milimetr), jeśli się lepi do wałka lub blatu podsypujemy trochę mąką. Przy pomocy szklanki/kieliszka wykrawamy kółeczka, na każde nakładamy łyżeczką farsz (po kilku pierogach wyczujemy ile), bardzo dokładnie zlepiamy brzegi.
 
5. Jeśli chcemy pierogi mrozić, rozkładamy je na tackach tak, żeby się nie stykały i wkładamy do zamrażalnika. Po zamrożeniu dopiero pakujemy je porcyjkami do woreczków, zapobiegnie to pozlepianiu i rozwaleniu się pierogów.
 
6. Wodę lekko solimy i zagotowujemy, zmniejszamy ogień i zamrożone pierogi wrzucamy do wody. Czekamy aż wypłyną i gotujemy 5-7 minut w zależności od wielkości pierogów - te dziś gotowały się 5 minut po wypłynięciu.
 
7. Jeśli pierogów nie mroziliśmy to czas gotowania po wypłynięciu należy skrócić o minutę.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...