Przy okazji postu o którejś z sałatek z użyciem awokado wspominałam, że kiedyś go nie lubiłam, a polubiłam w meksykańskiej knajpie, gdy spróbowałam dipu wyglądającego jak błoto, który zwał się guacamole. Dziś to błoto również u mnie na blogu. Jest to jedna z tych potraw, które zdecydowanie robię za rzadko. Samo guacamole jest banalnie proste do zrobienia. Niestety na przeszkodzie stają słabe strony mojej osobowości. A konkretnie jedna. Cierpliwość. O ile potrafię wykazać się cierpliwością w stosunku do marynat, kremów, zalew i innych rzeczy, które swoje muszą odstać, to jednak nie potrafię wykazać jej nigdy w stosunku do awokado. Ilekroć kupię jakieś zbyt mało dojrzałe, to zanim dojdzie u mnie w szafce do pożądanej do guacamole miękkości, wcześniej już kończy np. w sałatce. Teraz na szczęście kupiłam już prawie idealne - musiało odczekać tylko dwa dni. Tyle dałam radę :)
Mój przepis nie jest jakiś super ortodoksyjny, ale mi smakuje. Takie guacamole podaję zwykle jako dodatek to wszelkich tortilli.
Składniki:
2 bardzo dojrzałe awokado
2 małe ząbki czosnku
1/2 cytryny
3/4 łyżeczki tabasco
1 łyżka posiekanej kolendry
1 łyżka drobno posiekanej białej cebuli
sól
opcjonalnie odrobina posiekanej papryczki chili, trochę drobno posiekanego pomidora bez skórki
1. Awokado obieramy i pozbawiamy pestek. Kroimy na mniejsze kawałki i skrapiamy je sokiem z cytryny żeby nie ściemniało. Miksujemy lub bardzo dokładnie rozgniatamy widelcem.
2. Obrany ząbek czosnku przeciskamy przez praskę i dodajemy do awokado wraz z tabasco, kolendrą i cebulą. Przyprawiamy odrobiną soli. Jeśli lubimy możemy dodać trochę pomidora lub papryczki chili (ja zrezygnowałam, bo tabasco i chili naraz, to mogłoby być już trochę za dużo dla Małżona).
A dla spostrzegawczych zagadka - co przed zrobieniem zdjęcia Małżon narysował łyżeczką na powierzchni guacamole:P ?