wtorek, 27 sierpnia 2013

Guacamole

Przy okazji postu o którejś z sałatek z użyciem awokado wspominałam, że kiedyś go nie lubiłam, a polubiłam w meksykańskiej knajpie, gdy spróbowałam dipu wyglądającego jak błoto, który zwał się guacamole. Dziś to błoto również u mnie na blogu. Jest to jedna z tych potraw, które zdecydowanie robię za rzadko. Samo guacamole jest banalnie proste do zrobienia. Niestety na przeszkodzie stają słabe strony mojej osobowości. A konkretnie jedna. Cierpliwość. O ile potrafię wykazać się cierpliwością w stosunku do marynat, kremów, zalew i innych rzeczy, które swoje muszą odstać, to jednak nie potrafię wykazać jej nigdy w stosunku do awokado. Ilekroć kupię jakieś zbyt mało dojrzałe, to zanim dojdzie u mnie w szafce do pożądanej do guacamole miękkości, wcześniej już kończy np. w sałatce. Teraz na szczęście kupiłam już prawie idealne - musiało odczekać tylko dwa dni. Tyle dałam radę :)

Mój przepis nie jest jakiś super ortodoksyjny, ale mi smakuje. Takie guacamole podaję zwykle jako dodatek to wszelkich tortilli.


Składniki:
2 bardzo dojrzałe awokado
2 małe ząbki czosnku
1/2 cytryny
3/4 łyżeczki tabasco
1 łyżka posiekanej kolendry
1 łyżka drobno posiekanej białej cebuli
sól
opcjonalnie odrobina posiekanej papryczki chili, trochę drobno posiekanego pomidora bez skórki

1. Awokado obieramy i pozbawiamy pestek. Kroimy na mniejsze kawałki i skrapiamy je sokiem z cytryny żeby nie ściemniało. Miksujemy lub bardzo dokładnie rozgniatamy widelcem.

2. Obrany ząbek czosnku przeciskamy przez praskę i dodajemy do awokado wraz z tabasco, kolendrą i cebulą. Przyprawiamy odrobiną soli. Jeśli lubimy możemy dodać trochę pomidora lub papryczki chili (ja zrezygnowałam, bo tabasco i chili naraz, to mogłoby być już trochę za dużo dla Małżona).


A dla spostrzegawczych zagadka - co przed zrobieniem zdjęcia Małżon narysował łyżeczką na powierzchni guacamole:P ?

niedziela, 25 sierpnia 2013

Ogórki małosolne

Bardzo podoba mi się idea budynku Niewidocznego Uniwersytety z książek Terry'ego Pratchetta (dla niewtajemniczonych krótkie wprowadzenie tu). Podoba mi się to, że budynek od wewnątrz jest znacznie większy niż od zewnątrz. Otóż chciałabym mieć taką lodówkę. I wszystkie szafki kuchenne :) Weszłyby mi wszystkie słoiki, pojemniki, torebeczki, pudełka i co tylko bym chciała. Niestety tak nie jest i dlatego np. na moim blogu mało jest przetworów. Po prostu nie mam na nie miejsca w naszym niedużym mieszkaniu. Mogę sobie pozwolić na kilka słoiczków i często nawet je przeznaczam na bieżącą konsumpcję. Nawet nie robię ogórków na zimę. Ale małosolnych sobie nie odmówiłam ;)


Składniki:
2kg małych, twardych ogórków
sól kamienna
zestaw do kiszenia (koper, ok. 5cm kawałek korzenia chrzanu, opcjonalnie 2-3 liście wiśni)
łyżeczka ziaren białej gorczycy
5 obranych ząbków czosnku
woda

1. Ogórki starannie myjemy pod bieżącą wodą, odkładamy je do miski, zalewamy zimną wodą i odstawiamy jeszcze na godzinę-dwie. Po tym czasie wodę wylewamy.

2. Na dnie kamionkowego garnka lub dużego słoju układamy połowę zestawu do kiszenia, 3 ząbki czosnku i wsypujemy gorczycę. Układamy ciasno połowę ogórków, układamy drugą część zestawu do kiszenia i dwa ząbki czosnku, po czym znowu układamy ciasno ogórki.

3. Robimy zalewę - na litr zimnej wody, półtora czubatej łyżki soli. Zalewamy tym ogórki, żeby były całe przykryte. Przyciskamy talerzem i lekko przykrywamy garnek/słój. Odstawiamy w zacienione miejsce. Jemy po 2-3 dniach :)


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Mini-bugery wieprzowo-drobiowe z sosem musztardowym

Bardzo lubię domowe burgery. Zwykle robię takie porządne, z wołowiny. Tym razem jednak pomysł był inny, a to dlatego, że ostatnio jak mieliłam mięso i dzieliłam na porcje do mrożenia to zostało mi trochę uda z indyka i trochę wieprzowej łopatki, które same na nic by nie starczyły, a razem zrobiły się już porcją obiadową. To jest fajne w kuchni - jednego dnia robisz rarytasy, innego gotujesz z resztek i wcale nie jest powiedziane, że zawsze te rarytasy smakują najlepiej. Grunt to kreatywność :)


Składniki (na 2 obiadowe porcje lub 4 przystawki):
250g mieszanego mięsa drobiowo-wieprzowego (jeden gatunek też się nada)
1/2 małej cebuli
3/4 łyżki oliwy z oliwek
2 czubate łyżeczki musztardy z całymi ziarnami gorczycy
szczypta pieprzu cayenne
3 łyżki śmietany
8 plastrów ogórków małosolnych (u mnie domowych, wkrótce przepis)
4 łyżeczki prażonej cebulki (u mnie już niestety nie domowej)
szczypta cukru
pieprz czarny
sól
4 małe bułeczki (nie było, kupiłam dwie nieco większe podłużne i podzieliłam)

1. Obraną cebulę ścieramy na małych oczkach. Mięso, startą cebulę, oliwę z oliwek i 1 czubatą łyżeczkę musztardy łączymy, przyprawiamy solą, pieprzem czarnym i pieprzem cayenne.

2. Z mięsnej masy formujemy 4 zgrabne burgery i grillujemy po 4-5 minut z każdej strony.

3. Łączymy śmietanę z drugą łyżeczką musztardy, dodajemy szczyptę cukru i szczyptę soli, mieszamy.

4. Bułkę podgrzewamy w piekarniku lub mikrofali.

5. Na każdej dolnej części bułki kładziemy po łyżeczce prażonej cebuli i dwa plastry ogórka. Na to kładziemy burgera, polewamy sosem musztardowym i zamykamy wierzchem bułki. Spinamy wykałaczką.



Sos musztardowy z tego przepisu nada się również jako dodatek do białej kiełbasy, albo nawet do jajek.

sobota, 17 sierpnia 2013

Sałatka z grillowanych warzyw

Czasami zupełnie proste rozwiązania jakoś nie przychodzą do głowy. Wielokrotnie robiłam w domu grillowane warzywa, a to pieczarki, innym razem cukinię lub bakłażana. Ale jakoś nigdy razem. Z kolei jedząc "na mieście" nierzadko zmawiałam jako dodatek do głównego dania grillowane warzywa i to zawsze była taka właśnie sałatka. W końcu mnie olśniło, że mogę ją zrobić w domu, nie muszę przecież na grilla kłaść zawsze tylko jednego lub dwóch warzyw naraz, tylko można wszystkie :) Dla tych, którzy tak jak ja posiadają grilla elektrycznego, będzie to sałatka całoroczna. Sezonowo, na grillu ogrodowym może się przydać jakaś tacka do grillowania, żeby warzywa nie spadały.


Składniki (na 3-4 porcje):
1/2 bakłażana
1/2 cukinii
1 papryka dowolnego koloru
5 pieczarek
1 cebula
2 podłużne pomidory
2 łyżki oliwy z oliwek
3/4 łyżki białego octu winnego
zioła prowansalskie (dużo)

1. Pomidory pozbawiamy skórek, cebulę również obieramy, pozostałe warzywa myjemy.

2. Bakłażan kroimy w półplasterki, lekko solimy i odstawiamy na bok, żeby puścił sok. Gdy to się stanie, płuczemy go i osuszamy na ręczniku.

3. Pieczarki kroimy w ćwiartki, cukinię i cebulę w plasterki, paprykę i pomidory w niezbyt małe kawałki.

4. Na grilla najpierw kładziemy cebulę, paprykę i bakłażana, bo potrzeba im trochę więcej czasu, wszystkie warzywa posypujemy ziołami prowansalskimi. Gdy zaczną mięknąć przewracamy na drugą stronę, a na grilla dokładamy również cukinię, pieczarki i pomidory. Również posypujemy je ziołami prowansalskimi.

5. Gdy wszystkie warzywa będą miękkie, przekładamy je do miski, polewamy oliwą z oliwek i octem winnym i delikatnie mieszamy.


Sałatkę zgłaszam do akcji Warzywa Psiankowate:

Warzywa_psiankowate_2013

czwartek, 15 sierpnia 2013

Makaron w sosie pieczarkowo-serowym ze schabem

Przyjęłam taką, a nie inną formę blogowania, że zawsze na początek o czymś Wam ględzę, czasami ciekawiej, czasem mniej, ale zawsze coś tam sobie popiszę. Niektórzy nawet podobno to czytają ;) Niestety bywa i tak, że ta forma jest problematyczna. Postanowiłam bowiem dziś napisać posta, żeby nie być do tyłu z publikacją  przepisów (nagotowałam trochę wczoraj i przedwczoraj), a tu jak na złość mózg mi dziś po prostu nie chce kreatywnie pracować. Próbowałam go namówić i nic. Zero współpracy, nawet negocjacji w tej sprawie nie podjął, uparciuch jeden. Czasem ratuje mnie sama potrawa, bo jest mega-ciekawa i można już do niej nawiązać, a ten dzisiejszy makaron ma trzy zalety (szybki, łatwy, pyszny) i dwie wady (niefotogeniczny i kompletnie zwyczajny). Innym razem mogę nawiązać do jakichś spraw bieżących, ale i tutaj dzisiaj cienko, bo poza pracą i kuchnią, to od kilku dni siedzę tylko z nosem w książce, normalnie nie mogę się oderwać (czytam "Silverthorn" jednego z moich ulubionych pisarzy fantasy Raymonda E. Feista), ale też przez to nie mam do czego nawiązać pisząc post. No dobra, w kinie dziś byłam. Na "Red 2". Podobał mi się. Lekki, śmieszny, jakieś pościgi, fajnie się ogląda. Jak będę duża to chcę zostać Victorią :)

Nooo, to chyba mogę już przejść do makaronu :) Przepis powstał we wtorek w drodze z pracy na metro.


Składniki (na 2 porcje):
150g makaronu (waga przed ugotowaniem)
200g schabu bez kości
180-200g pieczarek
100g serka topionego o smaku pieczarkowym (1 opakowanie)
150g śmietany 12%
1/2 małej cebuli
czubata łyżeczka zielonej czubricy (jeśli nie macie, majeranek lub tymianek też się pewnie nada)
1/2 łyżeczki granulowanego czosnku
1 łyżka masła
1 łyżka oleju
sól
pieprz czarny

1. Makaron gotujemy al dente.

2. Schab kroimy w małą kostkę (o boku 1-1,5cm). Oprószamy go solą, granulowanym czosnkiem  i połową czubricy, odstawiamy na kilka minut.

3. Cebulę kroimy bardzo drobniutko (jak najdrobniej się da), pieczarki oczyszczamy i kroimy również w niedużą kostkę (ale nie aż tak drobno jak cebulę).

4. Na patelni na oleju i maśle podsmażamy schab i cebulę. Gdy mięso zmięknie dodajemy pieczarki. Podsmażamy chwilę. Całość posypujemy pieprzem i dodajemy resztę czubricy.

5. Dodajemy śmietanę oraz pokrojony w małą kostkę ser. Podgrzewamy aż ser się zupełnie rozpuści. Próbujemy i ewentualnie jeszcze przyprawiamy sos.

6. Odcedzony makaron wrzucamy na patelnię i mieszamy z sosem. Podajemy.

Niestety ten makaron dość kiepski jest jeśli się go odgrzewa, nie warto więc robić go na dwa obiady.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Kurczak po budapesztańsku

Dzisiejszy post jest wspomnieniem wakacji. Ale tych zeszłorocznych. Jesteśmy po pierwszym dniu zwiedzania Budapesztu, schodziliśmy całe wzgórze zamkowe, a także górę Gellerta. W końcu jedziemy w stronę naszego noclegu, jesteśmy jednak tak głodni, że wysiadamy po drodze szukać jakiegoś późnego obiadu. Już za późno dla naszych żołądków na poszukiwanie knajpy z lokalnym jedzeniem, mijamy Wielką Synagogę, zupełnym przypadkiem, bo przecież Peszt mamy zwiedzać w jeden z następnych dni. Spostrzegamy sympatycznie wyglądającą restaurację, choć przypomina bardziej amerykańskie bary, niż węgierskie etteremy, ale nie szkodzi, na węgierskie jedzenie jeszcze przyjdzie czas - ważne, że ma kawałek ogródka, w którym możemy posiedzieć. Zamawiam kurczaka po budapesztańsku. Brzmiało najbardziej węgiersko w całej karcie :) Danie okazuje się pyszne, notuję w pamięci, żeby odtworzyć je w domu i... oczywiście zapominam o nim na rok. Ale w końcu zrobiłam i wrócę na pewno nie raz do tego dania, bo znowu mi bardzo zasmakowało. Jak już jedliśmy to przypomniałam sobie, że tam było jeszcze kilka plastrów pieczarek. Następnym razem dodam :)


Składniki (na 2-3 porcje):
1 podwójna pierś z kurczaka
100g boczku wędzonego
1/2 szklanki groszku (u mnie mrożony, ale lepiej wziąć świeży w sezonie)
1/2 papryki czerwonej
1/2 papryki pomarańczowej lub żółtej
ząbek czosnku
płaska łyżeczka słodkiej mielonej papryki
1/2 łyżeczki ostrej mielonej papryki
sól
świeżo mielony pieprz
3 łyżki oleju

1. Kurczaka myjemy, dzielimy na nieduże kotleciki i nacieramy ząbkiem czosnku. Lekko posypujemy solą i pieprzem, odstawiamy na kilka minut.

2. Boczek kroimy w kostkę, a paprykę w paseczki długości ok. 3cm. Jeśli mamy groszek mrożony, to musimy go też rozmrozić.

3. Na patelnię wlewamy olej i sypiemy na niego obie mielone papryki (sposób podpatrzony na blogu jadalnepijalne.pl), mieszając podgrzewamy, aż będzie bardzo gorący. Wtedy wrzucamy boczek, podsmażamy chwilę aż tłuszcz się wytopi i dodajemy groszek i papryki. Smażymy, aż warzywa zmiękną, po czym odkładamy je na bok do miseczki uważając, żeby tłuszcz zostawić na patelni.

4. Na pozostałym tłuszczu smażymy kurczaka z obu stron. Gdy będzie gotowy, przekładamy warzywa na wierzch mięsa i podajemy.


Oryginalnie jadłam tego kurczaka z frytkami, ale w domu wybrałam zdrowszą wersję podając go z surówką i kromką ciemnego chleba.

Przepis zgłaszam do akcji Warzywa Psiankowate.

Warzywa_psiankowate_2013


niedziela, 11 sierpnia 2013

Sałatka z fasoli gunga, krewetek i pomidorów

Oprócz tego, że chodzę na różne zajęcia taneczne, uwielbiam patrzeć jak tańczą ci, którzy są w tym naprawdę dobrzy. Z tego też powodu chciałabym mieć okazję pojeździć po krajach, z których wywodzą się tańce, które trenuję, bądź trenowałam w przeszłości, żeby zobaczyć jak tańczą "lokalsi" (kumpel z pracy wymyślił na to termin "dance-turystyka"). I tak np. chciałabym zobaczyć tańczących sambę w Brazylii, tango w Argentynie, bachatę na Dominikanie, ale najbardziej z wszystkiego chciałabym zobaczyć jak na Jamajce tańczą dancehall. Niestety na razie w tamte rejony się nie wybieram, ale jeśli coś z kolei pochodzi z tamtego regionu to od razu przykuwa moją uwagę. Tak też nabyłam puszkę fasolki gunga (w innych źródłach gungo), ponieważ pochodziła z Karaibów. Od razu miałam ochotę zjeść ją w jakiejś sałatce, ale nie wiedziałam w jakiej, bo akurat na karaibskiej kuchni kompletnie się nie znam. Początkowo chciałam do niej dodać po prostu kurczaka, ale potem pomyślałam, że trzeba do niej dodać coś, co mogłoby zostać do niej dodane tam. I wymyśliłam krewetki, skoro mieszkańcy Karaibów są wyspiarzami to chyba muszą mieć dużo krewetek :) No i tak powstała ta sałatka. Jestem pewna, że w przypadku braku fasoli gunga można by do niej dodać również najzwyklejszą fasolę białą z puszki, drobną zieloną fasolkę szparagową, lub nawet gotowaną zieloną soczewicę.


Składniki:
puszka fasoli gunga
75-100g krewetek z zalewy
2 pomidory
czubata łyżka listków kolendry
2 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki soku z cytryny
1/2 łyżeczki młotkowanego chili
1 łyżeczka miodu
1 duży ząbek czosnku
pieprz kolorowy świeżo mielony
ew. sól (moje krewetki i fasola były w słonej zalewie, więc ja już nie soliłam).


1. Krewetki i fasolę odcedzamy z zalewy. Pomidory kroimy w kostkę o boku ok. 1,5 cm. Warzywa, krewetki i kolendrę wkładamy do miski.

2. W słoiczku mieszamy oliwę z oliwek, sok z cytryny, pieprz, czosnek przeciśnięty przez praskę, chili i miód.

3. Gotowym dressingiem polewamy sałatkę, mieszamy i odstawiamy na 15 minut, żeby się trochę przegryzła.


sobota, 10 sierpnia 2013

Stir-fry z kurczakiem, ogórkiem i groszkiem cukrowym

Dania typu stir-fry moim zdaniem są świetne na lato. Smażenie trwa na tyle krótko, że mimo gorącej pogody można się poświęcić i tę chwilę postać przy kuchence. Często przecież samo krojenie trwa dłużej niż smażenie.

Ten stir-fry jest tak pyszny, że zrobiłam go w zeszłym tygodniu, po czym powtórzyłam od razu kilka dni później. Inspirowałam się tym przepisem ze strony bbcgoodfood.com. Paradoksalnie jednak, zdążyłam się przyzwyczaić, że często potrawy chińskie, tajskie czy inne z tego regionu maja długą (czasem nawet przerażająco długą) listę składników i zwyczajnie to, co jest w tym przepisie, wyglądało mi jakoś tak za mało. Wrzuciłam więc nieco więcej składników i teraz wygląda jak powinno :)


Składniki (na 2 porcje):
1 pojedyncza pierś z kurczaka
1 mała cebula
duża garść strąków groszku cukrowego
100-150g ogórka
1-2 papryczki chili
3 łyżki oleju arachidowego
1 łyżka jasnego sosu sojowego
1/4 łyżeczki mielonego liścia kaffiru
1/2 łyżeczki brązowego cukru
1 łyżeczka pasty galangalowej
1,5 łyżki sosu ostrygowego
sok z 1 limonki
1-2 łyżeczki ostrego sosu chili
100g makaronu ryżowego


1. Makaron przygotowujemy wg instrukcji na opakowaniu.

2. Kurczaka kroimy w paseczki, cebulę w piórka, obrany ogórek w słupki, chili w cienkie paseczki, a groszek cukrowy płuczemy.

3. W woku lub wysokiej patelni rozgrzewamy mocno dwie łyżki oleju arachidowego. Wrzucamy cebulę, którą trzeba szybko przemieszać i po 30 sekundach dorzucamy kurczaka. Smażymy stale mieszając przez kilka minut, po czym wraz z cebulą odkładamy do miseczki.

4. Rozgrzewamy pozostałą łyżkę oleju arachidowego i wrzucamy groszek cukrowy. Mieszamy i po dwóch minutach dorzucamy ogórek i chili. Po kolejnej minucie wrzucamy z powrotem kurczaka z cebulą.

5. Stale mieszając wlewamy na patelnię sos sojowy, sok z limonki i dodajemy cukier, mielony liść kaffiru, pastę galangalową, sos chili i sos ostrygowy. Mieszamy razem jeszcze pół minuty i podajemy z makaronem ryżowym.





wtorek, 6 sierpnia 2013

Zapiekana kalarepka

Zdecydowanie nie lubię narzekać. Denerwuje mnie narzekanie u innych, a jeszcze bardziej denerwuje mnie narzekanie u mnie (oczywiście dopiero jak zdam sobie sprawę, co właśnie robię). Tak więc gdy dziś przerabiałam cieplnie podwójną porcję cukinii i bakłażanów na dwa najbliższe obiady korzystając z tego przepisu, myślałam najpierw o tym jak mi przy tej kuchence gorąco i że pewnie post sam mi się napisze o fali upałów, ale gdy pierwsze słowa wskoczyły mi pod palce powiedziałam sobie - dosyć. Nie mam powodu narzekać. Sezon na warzywa trwa, jutro mam pyszny, warzywny obiad, moja półeczka dzięki prezentowi od Teściów wzbogaciła się o kilka nowych buteleczek z orientalnymi sosami i pudełeczek z przyprawami, w weekend pływałam kajakiem, a dziś pierwszy raz od złamania ręki przemierzałam naszą dzielnię na rowerze. No naprawdę są powody do zadowolenia, a nie do narzekania. Czasem trzeba się mentalnie kopnąć w cztery litery :)

A dziś zapraszam na zapiekaną kalarepkę. Inspiracja z książki E. Aszkiewicz i R. Chojnackiej '365 obiadów na polskim stole na co dzień i od święta', podaję z moimi zmianami.


Składniki (na 2 porcje):
4 nieduże kalarepki
1 duży pomidor (lub dwa małe)
2 łyżeczki masła
1/2 łyżeczki granulowanej cebuli
1/3 łyżeczki suszonego czosnku niedźwiedziego
5 czubatych łyżek śmietany 12%
5 łyżek drobno startego twardego sera (u mnie corregio)
1 łyżeczka tartej bułki
sól
pieprz czarny
cukier

1. Kalarepę obieramy, kroimy w kostkę o boku 1 cm i gotujemy do miękkości z dodatkiem soli, szczypty cukru i łyżeczki masła (uważajmy, żeby nie rozgotować).

2. Pomidor pozbawiamy skórki i również kroimy w kostkę podobnej wielkości.

3. Odcedzoną, jeszcze ciepłą kalarepę mieszamy z łyżeczką masła, granulowaną cebulą i czosnkiem niedźwiedzim. Układamy w naczyniu żaroodpornym.

4. Na wierzch układamy cienką warstwę pokrojonego pomidora. Posypujemy solą i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.

5. Śmietanę mieszamy dokładnie z serem i rozsmarowujemy na wierzchu. Posypujemy tartą bułką.

6. Wstawiamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika na 15-20 minut.



Moim zdaniem bez pomidora ta potrawa byłaby równie dobra, a może nawet lepsza, ale Małżon zupełnie się ze mną nie zgodził twierdząc, że podczas zapiekania pomidor tworzy ze śmietaną i serem taki fajny sos i pomidor koniecznie musi być :) Nie spieram się, wypróbujcie jak Wam wydaje się lepiej.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Sałatka z arbuza i sera feta

Nowe składniki do potraw pojawiają się u mnie w dwojaki sposób. Rzadziej czytam o jakimś produkcie i nagle widzę go gdzieś i kupuję. Tak ostatnio zaopatrzyłam się w fasolkę czarne oczko. Znacznie częściej jednak jest tak, że widzę jakieś rzeczy i kupuję je, nawet nie zastanawiając się co z tego zrobię, jedyny rozsądek na jaki mnie stać, to sprawdzenie daty ważności. Niestety zazwyczaj u mnie ciekawe składniki przybywają grupami. Bo albo nabycie któregoś oznacza wyprawę do innego niż zwykle sklepu (bo kiedy znów tu będę!), albo zamówienie przez internet (no przecież nie będę płacić za wysyłkę jednego składnika!), no albo tak jak ostatnio Targi Kulinarne (i też przecież bez sensu zrobić zakupy na jednym stoisku!). W ten sposób na półkach stoi całe stado produktów, na które początkowo kompletnie nie mam pomysłu, ale na szczęście to "początkowo" krótko trwa.

Dziś prezentuję sałatkę do której dodałam balsamicznego kremu figowego. Na taką lub bardzo podobną sałatkę natknęłam się już kilka razy w internecie, nie będę więc podawać jednego źródła, bo go nie pamiętam. Na pewno dodanie kremu balsamicznego, z jednej strony słodkawego, ale wciąż z posmakiem octu balsamicznego, pasuje do tej kompozycji świetnie.


Składniki (na 2 porcje):
50g sera feta
1/8 arbuza
8-10 małych listków mięty
świeżo zmielony czarny pieprz
10-15 kropel kremu balsamicznego figowego (inny owocowy też będzie pasować)


1. Fetę kroimy w kostkę o boku 1-1,5cm. Z arbuza odkrawamy skórkę i kroimy go w większą kostkę (ok. 2-3cm).

2. W miseczce układamy najpierw arbuza, a na to fetę. Posypujemy świeżo zmielonym czarnym pieprzem i listkami mięty. Wykańczamy kroplami kremu balsamicznego i w takiej postaci, bez mieszania, podajemy.


Ja tę sałatkę podałam zamiast jarzynki do obiadu (grillowanej ryby), ale świetnie się nada np. na letnią kolację.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...