Ci którzy śledzą mój blog także na facebooku już zapewne wiedzą, że w tym tygodniu choruję i że wirus niestety dopadł również mój żołądek. Nie jest to więc moment na popisy w kuchni. Na szczęście idzie już ku lepszemu i ponieważ patrzenie na jedzenie już mnie nie dobija, postanowiłam opublikować zaległy przepis. Kurczak powstał właściwie "z niczego". Dwa tygodnie temu, gdy wróciliśmy z krótkiego urlopu, wyciągnęłam z zamrażarki kurczaka, a w lodówce miałam dwie limonki. Nie chciało mi się iść na zakupy tak zaraz po powrocie, więc obiad powstał z tego co było. Okazał się nadspodziewanie dobry i na pewno jeszcze go powtórzę.
2 pojedyncze piersi z kurczaka
2 limonki
2 łyżki oleju
1 łyżka przyprawy cajun
1/2 łyżki wódki
1/3 łyżki sosu sojowego
1/3 łyżki octu winnego
1. Umyte piersi z kurczaka kroimy w spore kawałki (jedną pierś np. na 5 części).
2. Mieszamy razem przyprawę cajun, olej, wódkę, sos sojowy i ocet winny. Jeśli ktoś potrzebuje to może dodać szczyptę soli, ale ja uważam że sos sojowy wystarcza. Mieszamy kurczaka z marynatą i odstawiamy do lodówki na 2 godziny.
3. Do rękawa do pieczenia wrzucamy kurczaka i pokrojone w ćwiartki sparzone i wyszorowane limonki, mieszamy. Rękaw spinamy z obu stron, lekko nakłuwamy widelcem i układamy na blasze tak, by nie stykał się ze ściankami piekarnika.
4. Wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 20-25 minut. Po upieczeniu danie przekładamy z rękawa do jakiegoś naczynia. Na talerzu wyciskamy na kurczaka sok z upieczonej limonki. Podajemy z frytkami lub ryżem.
Bardzo lubie pieczenie w rekawie
OdpowiedzUsuńTy się Matka kuruj i wracaj, bo mi się przykrzy!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo najlepsze życzenia powrotu do zdrowia jakie dostałam :)
Usuń