Miało być dzisiaj o innym jedzeniu, ale tak nagle mnie naszło, że mam ochotę pisać o moim cieście jedząc je, a jak odłożę ten wpis za bardzo w czasie, to nie będę czego miała zjeść do pisania :) Ciasto, mimo że tureckie, trochę przypomina naszą babkę cytrynową, ale jest wilgotniejsze dzięki dodatkowi jogurtu greckiego. Może jakąś różnicę zrobiłby dodatek - w książce "Ciasta świata" T. Milstein, z której wzięłam przepis polecają jeść to ciasto z dodatkiem tłustej śmietany z cynamonem. Może i cynamon tak, ale jakoś ta tłusta śmietana mnie nie przekonała. W książce polecano też posypywać skórką cytrynową pokrojoną w paseczki. Ja najpierw posypałam wiórkami czekoladowymi, ale nie było ich widać, więc potem posypałam jednak cukrem pudrem. Jedyne co, to nie potrafię ostatnio zmusić moich ciast do równości. Wyrównuję i wyrównuję, a i tak wychodzą krzywe. Ale co tam, smaczne są.
Składniki (na formę do babki):
250g masła + trochę do posmarowania formy
skórka z 2 cytryn
1 i 1/4 szklanki cukru pudru
1 i 1/4 szklanki jogurtu greckiego
5 jajek (żółtka i białka osobno)
2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
1 szklanka cukru kryształu
sok z 2 cytryn
1. Pokrojone w kawałki miękkie masło (wyjmijmy z lodówki wcześniej) miksujemy na jednolitą masę z cukrem pudrem i drobno pokrojoną skórką cytrynową.
2. Zmniejszamy prędkość miksera i po jednym dodajemy żółtka jajek. Na końcu dolewamy jogurt.
3. Gdy wszystko jest dokładnie zmiksowane, dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i sól. Mieszamy wszystko bardzo dokładnie na jednolitą masę.
4. W osobnym naczyniu białka ubijamy na sztywną pianę. Delikatnie mieszamy z resztą ciasta i wylewamy do natłuszczonej formy do babki. Wyrównujemy.
5. Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 50 minut.
6. W tym czasie mieszamy cukier z 3/4 szklanki wody i sokiem z dwóch cytryn. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i podgrzewamy 10 minut. Zestawiamy z ognia i studzimy.
7. Gdy ciasto cię upiecze, nasączamy ciasto syropem cytrynowym (polewamy syropem po trochę i czekamy aż wsiąknie). Ciasto wyjmujemy z formy dopiero po ostygnięciu. Możemy czymś posypać lub polukrować.
w taki sposób opisałaś to ciasto, ze aż zła jestem na Ciebie - że sama je zjadłaś ;))))
OdpowiedzUsuńNastępnym razem z przyjemnością się podzielę :)
Usuńlubię Cię czytać;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Miód na moje serce ;)
UsuńBardzo ciekawy przepis, to ciasto na pewno by mi smakowało :)
OdpowiedzUsuń