Gdy jeszcze studiowaliśmy w Poznaniu, chodziliśmy czasem z moim (wtedy jeszcze nie) Mężem do barów mlecznych. Za stosunkowo niewielkie pieniądze można było tam coś sensownego zjeść. W jednym z owych barów, którego nazwy już nie pamiętam, wiem tylko, że mieścił się przy ulicy Głogowskiej, Małżon często zamawiał kotleciki z jajek. W jednej z książek trafiłam na coś podobnego, więc oto dziś są. Mogą być alternatywą dla gotowanych jajek na śniadanie lub kolacje, ale ja podałam je z pieczonymi ziemniakami i zasmażanymi buraczkami jako danie obiadowe.
Przepis z małymi zmianami z książki "365 obiadów na polskim stole na co dzień i od święta" E. Aszkiewicz i R. Chojnackiej.
Składniki (na 8 małych kotlecików):
4 jajka na twardo
2 jajka surowe
kopiasta łyżka posiekanego koperku
mała cebula lub 1/2 dużej
4 pieczarki
sól
pieprz
olej lub masło
tarta bułka
1. Cebulkę kroimy bardzo drobno i szklimy na łyżce masła (lub oleju). Pieczarki i gotowane jajka kroimy również w jak najdrobniejszą kostkę.
2. Pieczarki, jajka, cebulę i koperek wrzucamy do miseczki, wbijamy surowe jajka i mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem. Wg oryginalnego przepisu w książce 2 surowe jajka dodaje się na znacznie większą ilość masy, a ewentualnie zamiast tego dodaje się łyżkę gęstej śmietany - może komuś taka wersja bardziej odpowiadać, ale przyznaję, że nawet nie próbowałam ze śmietaną, od razu wbiłam drugie jajko, jak masa mi się za mało lepiła.
3. Z masy lepimy kotleciki, obtaczamy tartą bułką (bardziej nawet obsypujemy kotleciki bułką bo na tym etapie jeszcze bardzo mocno się rozwalają).
4. Od razu wrzucamy na gorący olej i smażymy kilka minut z każdej strony (aż do zrumienienia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :) Będzie mi podwójnie miło, jeśli każdy będzie podpisany.