Choć zapytana o ulubionego kucharza z miejsca wymienię inne nazwisko, to już gdyby ktoś spytał o kucharza, który wywołuje u mnie największy wachlarz emocji, to odpowiedź może być tylko jedna - Gordon Ramsey. Wielokrotnie oglądając go w akcji marudziłam potem Małżonowi - "ja nie umiem gotować!". Kuchenna załamka murowana. Innym razem dopingowało mnie to do perfekcji - "u niego nawet jajecznica wygląda niesamowicie". Kiedy zaś dostałam (na własne życzenie zresztą) od Mamy książkę Gordonka, jak pieszczotliwie o nim mówię opowiadając coś Małżonowi, to nie mogłam się zdobyć na gotowanie z jego przepisów, może wyda się to dziwne, ale zwyczajnie nabrałam takiego respektu, że oglądałam tylko zdjęcia i przepisy, ale na tym się skończyło. W końcu wczoraj nadszedł ten dzień i ugotowałam obiad z Gordonkiem. Dostałoby mi się, bo rozwaliłam dorsza. Nie zrobiłam też klasycznego sosu vinegrette tak jak to on poleca (gdzie mam dostać ocet cherry???). W sumie miejscami ułatwiałam sobie życie albo proporcje dostosowywałam pod siebie. Ale i tak wyszło mega. Ciekawe połączenie smaków. Małżon przebolał nawet soczewicę ("soczewica szału nie robi, ale w tym zestawieniu to nawet pasuje"). Po oryginał zajrzyjcie do "Szef kuchni na każdą porę roku", poniżej moja wersja.
Składniki (na 2 porcje):
2 polędwiczki z dorsza
450g ziemniaków
50g zielonej soczewicy
1 mała marchewka
1 gałązka selera naciowego
mały kawałek cebuli
1 czubata łyżeczka kaparów
1 szalotka
1 czubata łyżka posiekanego szczypiorku
3 łyżki oliwy z oliwek
3/4 łyżki octu z białego wina
1/3 płaskiej łyżeczki musztardy
1 łyżeczka masła
3 łyżki oliwy do smażenia
sól morska
pieprz czarny
1. Polędwiczki z dorsza myjemy, osuszamy i lekko solimy.
2. Kapary płuczemy i zostawiamy do osuszenia. Szalotkę drobno kroimy.
3. Ziemniaki wkładamy do wrzącej wody w mundurkach i gotujemy 12 minut. Po tym czasie obieramy, kroimy w centymetrową kostkę, mieszamy z łyżką oliwy z oliwek i rozrzucamy na płaskim talerzu do przestudzenia. Posypujemy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
4. Soczewicę zalewamy zimną wodą wraz z obraną marchewką, kawałkiem cebuli i gałązką selera naciowego. Gdy zacznie się gotować zmniejszamy ogień i gotujemy 15 minut. Po tym czasie wyrzucamy marchew, seler i cebulę, odcedzamy i również rozrzucamy na płaskim talerzu do przestudzenia.
5. Na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy i masło. Dodajemy szalotkę i podgrzewamy aż się zeszkli. Wtedy zdejmujemy ją z patelni, a w jej miejsce wlewamy kolejną łyżkę oliwy i wkładamy ziemniaki. Smażymy na większym ogniu, aż zmiękną i będą miały rumianą skórkę. Zdejmujemy z ognia, mieszamy z kaparami i szalotką i trzymamy w cieple.
6. Na patelnię wlewamy znowu łyżkę oliwy i smażymy dorsza z obu stron po kilka minut.
7. W rondlu podgrzewamy soczewicę. Mieszamy razem 2 łyżki oliwy z oliwek, ocet winny i musztardę. Mieszamy z soczewicą, przyprawiamy solą i pieprzem.
8. Na talerzach układamy dorsza, na niego i obok nakładamy ziemniaki z kaparami i soczewicę, całość posypujemy szczypiorkiem.
Jest pięknie... Jest pysznie!
OdpowiedzUsuńheheh, lubię Go, ale lubię też Nigela Slater'a ;)
OdpowiedzUsuńMa facet coś w sobie, chyba spokój, gotuje bez spiny, bez zbędnych słów, po prostu łączy, imponuje mi to :)
Bardzo smacznie!
OdpowiedzUsuńRyby i soczewicy nie łączyłam,fajny pomysł:)
OdpowiedzUsuńbardzo fajna wersja Tobie wyszła:) nie bój się eksperymentować nawet z przepisami Gordona:)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł na połączenie ryby z soczewicą :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny :) Na pewno po takich pochwałach częściej sięgnę po przepisy Gordona :)
OdpowiedzUsuńTeż go wielbię i póki co z namaszczeniem przeglądam książkę ;) fajnie wyszło Ci to danie!
OdpowiedzUsuń