Dziś na blogu jedne z moich ulubionych ciastek. Kłopot z nimi miałam taki, że od kiedy mieszkam w Warszawie, nie mogłam ich nigdzie znaleźć. W pobliżu żadnego miejsca, w którym mieszkaliśmy, nie funkcjonowała piekarnia, która amerykany by sprzedawała. Za to jak mieszkaliśmy w Poznaniu to prawie każda. Od przeprowadzki za każdym razem jak bywaliśmy w Poznaniu, musieliśmy z Małżonem kupić po jednym. Kiedyś nawet spisałam sobie skądś (już niestety nie pamiętam skąd) przepis, ale przeczekał tyle czasu, aż w końcu się za niego zabrałam. Gdybym wiedziała, że to taki banał, to już dawno piekłabym je regularnie. Największy z nimi problem, to że w trakcie pieczenia śmierdzą przeokrutnie. Dopiero jak ostygną to zapach się ulatnia. No ale dla takiego smaku jestem w stanie się przemęczyć.
Składniki (na ok. 25 ciastek):
3 jajka
500g mąki pszennej (typ 500)
szklanka cukru
2 czubate łyżeczki amoniaku
120g masła
szklanka mleka
Na lukier:
2 szklanki cukru pudru
odrobina gorącej wody
sok z 1/2 cytryny
1. Masło rozpuszczamy w rondlu i zostawiamy do ostygnięcia. Mąkę mieszamy z cukrem i amoniakiem.
2. Miksujemy mleko z jajkami. Dodajemy porcjami mąkę wymieszaną z cukrem i amoniakiem, cały czas miksujemy. Na końcu dodajemy stopione masło i miksujemy na gładką, gęstą masę.
3. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy ciasto - jedna łyżka ciasta na porcję. Musimy zachować duże odstępy, bo amerykany rosną bardzo na boki.
4. Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 15-20 minut. Amerykany są gotowe gdy mają przyrumienione brzegi. U mnie wystarczyło 15 minut. Zostawiamy do ostygnięcia.
5. Ostygnięte ciastka lukrujemy. Cukier puder mieszamy z sokiem z połowy cytryny i odrobiną gorącej wody. Powinno starczyć ze 3-4 łyżki, ale warto pilnować konsystencji, żeby lukier nie był zbyt rzadki, więc dodajemy po troszeczku. Gotowe ciastka jemy gdy lukier stężeje.
a ja chyba nie znam tych ciasteczek, ale chętnie bym porwała jedno albo dwa do schrupania :)
OdpowiedzUsuń