"To najlepszy obiad walentynkowy" - usłyszałam dzisiaj. Coroczne zastanawianie się - ulec nastrojowi i gdzieś wyjść na obiad, czy jednak pokierować się rozsądkiem, bo w ten dzień wszędzie tłoczno - musiało ustąpić czynnikowi wyższemu, czyli jakiemuś wirusowi, którego Małżon podłapał. Wczoraj wracając z pracy kupiłam więc krewetki, w końcu podobno to afrodyzjak, więc do Walentynek pasuje. Podałam w takim połączeniu dość klasycznym, aczkolwiek i tak wyszedł taki lepszy obiad, bo w końcu Polska raczej nie jest specjalnie owocomorzowa i nie są one dostępne w każdym sklepie na rogu, nie robimy ich też w domu zbyt często (ha, co innego jak się uda wyjechać gdzieś bardziej na południe, to owoce morza rzondzom, próbujemy się ich wtedy najeść na zapas). W każdym razie polecam taki makaron - pyychoota.
Składniki (na 2 porcje):
150-180g tagliatelle
10-12 krewetek (kupiłam gotowane, ale takie z mrożonki też się pewnie nadadzą, tylko trzeba zmienić czas podgrzewania)
5-7 suszonych pomidorów z zalewy
150g szpinaku mrożonego w liściach
3 ząbki czosnku
2 szalotki
2 łyżki oliwy
1 łyżka masła
3 łyżeczki zalewy od pomidorów suszonych
70-100ml wina
1-2 kawałki suszonych peperoncini
sól morska
pieprz czarny
1. Makaron gotujemy al dente.
2. Szalotki kroimy w półplasterki, suszone pomidory w mniejsze części, ząbki czosnku obieramy, rozgniatamy płaską częścią noża i kroimy na plasterki. Krewetki pozbawiamy główek, nóżek i pancerzyków (ogonki zostawiamy).
3. Na patelni podgrzewamy oliwę i masło z peperoncini. Gdy widzimy, że tłuszcz jest gorący zdejmujemy peperoncini, wrzucamy szpinak, szalotkę i czosnek. Podgrzewamy aż do rozmrożenia szpinaku. Wszystko posypujemy solą morską i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
4. Dodajemy suszone pomidory, wino i trochę zalewy z suszonych pomidorów i dalej podgrzewamy cały czas mieszając. Po 2-3 minutach dodajemy krewetki i mieszamy.
5. Po 1-2 minutach skręcamy ogień na zero, na patelnię wkładamy odcedzone tagliatelle, wszystko razem mieszamy i podajemy.
Uwaga, jeśli chcemy podkręcić smak jeszcze bardziej, dodajmy łyżkę kaparów w tym samym momencie co suszone pomidory. Tym razem zapomniałam kupić, ale tak też już jedliśmy i jest również pysznie.
noo, zjadłabym, zwłaszcza, że uwielbiam krewetki;D heh, btw, wchodzę na bloga, na blogi koleżanek, szukam Ciebie...eee, jeszcze nic nie dała, SE myślę, a tu odświeżam i jest;)
OdpowiedzUsuńEkstra, że trafiłam w moment :) A krewetki my też uwielbiamy, chyba trzeba się przeprowadzić gdzieś gdzie jest ich więcej ;)
Usuńwygląda smacznie, wczoraj chodziły za mną krewetki, szkoda, że wykorzystałam wszystkie:)
OdpowiedzUsuńmniaa mniam - moje smaki... :)))
OdpowiedzUsuń