Ostatnio opowiedziałam troszkę o tym, co można zjeść w Chorwacji "na mieście". Ale nie samym knajpianym jedzeniem człowiek żyje i dziś o innych aspektach związanych z jedzeniem. Tu na pierwszy plan wysuwa się półwysep Pelješac. Jest to region winny, z którego pochodzi wino Plavac Mali. Winnice reklamują się przy drodze i w kilku zrobiliśmy przystanki. Ponieważ początek czerwca to jeszcze w Chorwacji nie sezon, ludzi było mało i w prawie każdej winnicy pracownicy mieli dla nas czas. Opowiadali więc nam o swoich szczepach, o uprawie winorośli, wyciągali mapy i pokazywali gdzie uprawiają jaką winorośl i dlaczego wino z danego obszaru różni się od wina uprawianego przecież tylko kawałek dalej. W jednej winnicy wpuszczono też nas do piwnicy pod winiarnią. A wszystkiemu towarzyszyła oczywiście degustacja. W zeszłym roku na Węgrzech w winnych okolicach byliśmy w sezonie i przez to degustacja oczywiście była, ale niczego ciekawego się nie dowiedzieliśmy. Pelješac to jednak nie tylko wino, ale także małże i ostrygi. Znajdują się tam bowiem hodowle tychże żyjątek, a przy drodze można je nabyć świeże i za przystępną cenę. My nie chcąc gotować w apartamencie skusiliśmy się na świeże ostrygi. Ja wprawdzie wiedziałam już, że ich nie lubię, ale Małżon namówił mnie, mówiąc, że takie świeże i to w Chorwacji może mi zasmakują. Niestety ostrygi to w tej chwili jedyne owoce morza, na widok których ślinka mi nie cieknie. Przy wjeździe na półwysep, w miejscowości Ston znajdują się saliny, w których sól pozyskuje się metodą odparowywania wody w płytkich, niedużych basenikach. W Chorwacji są dwa miejsca z takimi Salinami, właśnie Ston oraz Nin. To drugie miasteczko leży niedaleko mostu na wyspę Pag, która kulinarnie słynie z owczego sera Paškiego. Tam również zajrzeliśmy do gospodyni wytwarzającej ten specjał, popróbowaliśmy ser dojrzały oraz zupełnie świeży i obejrzeliśmy leżakujące zapasy sera. W ogóle sery w Chorwacji są rewelacyjne, nam najbardziej do gustu przypadł Livanjski.
Wspomnieniem tego pysznego sera kończę opowieści o Chorwackim jedzeniu. A dziś przepis na coś, co z pewnością pasuje do każdych wakacji :)
Składniki (na 2 porcje):
1,5 szklanki mleka
1 czerwony grapefruit
1/2 limonki
1/4 żółtego melona
4-5 listków mięty
2 łyżki miodu
1. Ćwiartkę melona obieramy ze skórki i kroimy w kawałki. Z limonki i grapefruita wyciskamy sok. Wszystko wkładamy do kubka miksującego albo do naczynia, w którym będziemy miksować. Jeśli z limonki i grapefruita zachowa się trochę miąższu, tym lepiej.
2. Wlewamy mleko do owoców i dodajemy miód oraz umyte listki mięty. Miksujemy na jednolitą masę. Podajemy od razu, bo ten koktajl lubi się rozwarstwiać gdy chwilę postoi.
Przepis zgłaszam do akcji:
wygląda pysznie:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam koktajle.. :)
OdpowiedzUsuńŻywiłabym się samym serem (mam do wszelkiej maści serów ogromną słabość:)i Twoim koktajlem;)
OdpowiedzUsuńJedząc same sery przegapiłabyś dużo pysznych rzeczy :) Ale rozumiem Cię doskonale, bo ja też uwielbiam sery, za każdym razem w sklepie najlepiej chciałam kupić wszystkie :D
Usuń