Macie tak, że zmienia smaki Wam się zmieniają i po jakimś czasie jecie coś, czego wcześniej byście do ust nie wzięli? Ja tak mam, dlatego od czasu do czasu zdarza mi się próbować czegoś, czego wcześniej nie lubiłam tylko po to, żeby się przekonać czy nadal nie znoszę. Tak kiedyś było z kaparami. Najpierw ich w ogóle nie lubiłam. Potem przekonałam się do owoców kaparu (to te większe w słoiczkach z ogonkami). A ostatnio kupiłam mały słoiczek kaparów w bardziej znanej postaci pąków. Skoro jem to jako składnik tapenady, to powinnam przecież już lubić. Ale wybrałam najmniejszy, gdybym tak jednak nie było ;) Okazało się, że w tej potrawie lubię i to bardzo.
Inspiracja od Jamiego - od zrobił to w postaci bardziej makaronowej i jako samodzielne danie, ja dałam dużo mniej makaronu i podałam jako taką ciepłą brokułowo-makaronową sałatkę jako towarzystwo do pieczonej ryby. W tej postaci sprawdziła się bardzo i myślę, że będzie u mnie występować jako taki właśnie obiadowy dodatek do mięs i ryb bez sosu.
Składniki (na 2 porcje):
średni brokuł
100-120g makaronu orecchiette (waga przed ugotowaniem)
łyżeczka kaparów
mała suszona papryczka
3 ząbki czosnku
5 łyżek oliwy z oliwek
5 gałązek tymianku
sól morska
pieprz czarny
pecorino, parmezan lub grana padano w kawałku
1. Brokuły myjemy i dzielimy na różyczki, zachowujemy górną połowę łodygi. Kroimy ją na mniejsze kawałki.
2. Papryczkę pozbawiamy pestek, a czosnek obieramy i też kroimy je na mniejsze kawałki.
3. Kawałki łodygi brokułu, czosnku i papryczki polewamy połową oliwy, dodajemy kapary i blenderujemy na pastę.
4. W osolonej wodzie gotujemy orecchiette tyle czasu ile wskazane jest na opakowaniu. Po 5-6 minutach dodajemy różyczki brokułów. Gdy makaron będzie miękki, odcedzamy zachowując wodę z gotowania.
5. Na patelnię wlewamy drugą połowę oliwy, pastę brokułową i listki oberwane z tymianku. Po dwóch minutach dodajemy chochlę wody z makaronu i brokułów, oraz rzeczone brokuły i orecchiette.
6. Mieszamy, próbujemy i jeśli jest za suche to dodajemy jeszcze jedną chochlę wody. Doprawiamy solą i pieprzem. Na talerzu posypujemy cieniutkimi plasterkami sera odkrojonymi obieraczką do warzyw.
heheh, ach ten Jamie <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam GO! I też tak miewam ze smakami, kiedyś były to pomidory suszone w zalewie, oesuuuuu, koszmar, a teraz.....<3
Jasne, że tak mam:) Choć kisiel i budyń dalej są na liście "nie, nie będę tego jadła":D Jamie wmiata z przepisami:)
OdpowiedzUsuńJak z brokułem, to już lubię :)
OdpowiedzUsuń